W związku z początkiem roku szkolnego Kura z Żywicielem wyposażyli Przychówka w plecak, piórnik, dziesiątki ołówków, nowe książki, szkolny mundurek i regulaminowe skarpetki. Za wszystko zapłacili singapurskimi dolarami, bo jako obcokrajowcy nie załapują się na żadne rządowe dopłaty. Właściwie mogliby uchodzić za rodziców idealnych gdyby nie zapomnieli o szkolnych butach. Kura, która wie, że takie rzeczy nie zdarzają się w dobrych rodzinach próbowała ratować sytuację wciskając zniesmaczonemu Przychówkowi zeszłoroczne buty. Udała, że nie widzi ciut przydeptanego zapiętka, potarganych sznurówek i trochę zużytej podeszwy.
Naiwniak myślał, że skoro połowa singapurskich szkół wymaga od uczniów białych butów to w adidasach i trampkach będzie można przebierać jak w ulęgałkach.- Tak być nie może - powiedział Żywiciel i zarządził wyprawę do sklepu
W pierwszym, nowiutkim centrum handlowym gdzie są cztery sklepy obuwnicze i trzy sportowe kurza familia znalazła dwie pary białych butów, ale żadne nie pasowały na Przychówka. Jedne były trzy numery za duże, a drugie okazały się za ciasne.
- Jedziemy do innego sklepu przecież nie jedno centrum handlowe w Singapurze - oznajmił Żywiciel z dużym optymizmem
- Jeździmy jak singapurczycy od jednego sklepu do drugiego - cieszył się Przychówek
- Muszę to opowiedzieć w szkole - dodał dzieciak gdy Kura spojrzała na zegarek i stwierdziła, że próba zakupu butów ukarała jej ponad cztery godziny
- Musimy jechać do Chińczyków oni mają wszystko - zarządził zrezygnowany Żywiciel
Chińczyk czyli cetrum handlowe w starym stylu bardziej przypomina hale targową w Bangkoku niż wymuskane centra handlowe Singapuru. Sklepiki są małe, ciasne, ale podobno mają wszystko. Poza wszystkim mają kilkanaście klientów jednocześnie, wyrażane braki kadrowe i niesamowity rozgardiasz mieszający się z przepoconymi ciałami kupujących.
- Chyba wolę moje stare buty - wysyczał Przychówek po wizycie w kolejnym małym, chińskim sklepiku
- Przymierz jeszcze te - rzucił Żywiciel, a Dzieciak natychmiast się rozpromienił, bo buty były dokładnie takie jakich szukał.
Ostatecznie dzieciak buty dostał, a Kura niejako przy okazji kupiła trzy odlotowe torby. Po wzbogaceniu się w trzydzieści szalików, pięćdziesiąt naszyjników i dwadzieścia lakierów do paznokci Kura zaczęła kolekcjonować torby.
- Mam nadzieję, że nie zaczniesz zbierać butów - powiedział Przychówek
- Nie grozi mi to - powiedziała Kura patrząc na swoje wysłużone, ale ulubione sandały
- A ja mam nadzieję, że ilość toreb pomoże ci utrzymać w nich porządek - dodał Żywiciel
Znów panuje swojski nieład, ale Kura odzyskała czas więc częściej będzie opisywała swoją codzienność.
Skoro Kuro pochwaliłaś się torbami, to może jeszcze je nam pokaż :)))
OdpowiedzUsuńKomentarz do ostatniego zdania: i bardzo słusznie! Czytelnicy pragną nowych wpisów zapewne bardziej niż Żywiciel wyprasowanych koszul ;) a poza tym czytelników jest więcej!
OdpowiedzUsuńArmenia nie Singapur, ale jak szukałam butów na zimę, to też nie jeden sklep zwiedziłam i musiałam cierpliwie się uśmiechać, gdy ekspedientki podtykały mi pod nos męskie obuwie, bo moje 41 to dla wielu Ormianek stopa olbrzymki. ;))
OdpowiedzUsuńW mojej szkole dzieciaki noszą co chcą, ale na WF musza miec regulaminową odzież. Nabywając ją zorientowałam się w podłych praktykach monopolisty: sklep Zack prowadzi mundurki dla kilku dużych szkół, łącznie z kapelutkami i butami (tak, tak, czarnymi półbutami o okrągłych noskach) dla pewnych Brytyjczyków. Może i u was jest taki Zack? Popytaj w szkole.
OdpowiedzUsuńOoo, pokaż zdjęcia torebek! :)
OdpowiedzUsuńa jak, nawet kura zasługuje na porzadny dzień lenia co drugi dzień...:)
OdpowiedzUsuńPodpisuje sie po tym co powiedzialy Prezentuje Prezenty. Zdjec toreb rowniez chetnie bym zobaczyla, bo przynajmniej poznac styl Kury, skoro Kura pozostaje anonimowa.
OdpowiedzUsuńOlena taki Zack byłby idealny, ale życie byłoby zbyt piękne. W Singapurze nie ma.
OdpowiedzUsuńZdjęcia torebek będą w sobotę. :)
To załóż... Zacka, znaczy.
OdpowiedzUsuńPodobno prawo singapurskie sprzyja drobnym przedsiębiorcom, ale chyba na otwarcie sklepu się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNie bądź jemioł, sklep z mundurkami to chyba samograj. Sprawdź, mówię ci. A jakbyś jeszcze zrobiła zakupy online to już w ogóle. 3% dla mnie za dobry pomysł, oczywiście :)
OdpowiedzUsuńP.S. To jak, wpadniecie wiosną do piaskownicy?
Kuro, a ow Chinczyk to konkretnie ktore centrum handlowe?
OdpowiedzUsuńNatalia nazwy tego centrum gdzie kupiliśmy buty nie znam, ale owo centrum jest prawie naprzeciwko Ikei na Aleksandra (w tym samym budynku co wielkie M)
OdpowiedzUsuńW całym centrum są buty i sklepy sportowe wszelkiej maści. Polecam zobaczenie prawdziwy "Singapur od kuchni".
Olena z mundurkami problemu nie kupuje się w szkole a szyje w Malezji, bo taniej. Szczęśliwi posiadacze małej, azjatyckie stopy nie mają problemu z rozmiarem. Nasz dzieciak jest nietypowy , bo stopę ma jak dorosły człowiek a potrzebuje butów dla dziecka i w dodatku zgodnych z regulaminem. Biznes byłby więc działalnością niszową a przez to mało opłacalną. No i przestałabym być Kurą domową a to lubię.
OdpowiedzUsuńRany, u nas podobnie, jedyny małżeński okres, w którym Małż miał wyprasowane koszule był ten, gdy mama zajmowała się przez fragment dnia Zoszką i znajdowała czas na uruchomienie żelazka :) Teraz stosujemy hasło zaczerpnięte od znajomych, że mamy małe dziecko, więc oczywiste jest, że na koszulach więcej zagniotek :P
OdpowiedzUsuń