poniedziałek, 19 listopada 2012

Mała rzecz, a cieszy

W kurzej kuchni ciepła woda to towar deficytowy, ale w szafce kuchennej mieszka cudo, którego nie widzieliśmy od czasów wczesnego dzieciństwa. Butla gazowa chociaż nie jest szczególnie urodziwa, stoi dumnie i zajmuje całą kuchenną szafkę. Nikt z tubylców się nie zastanawia się dlaczego w jednym z najnowocześniejszych państw świata, na wielu osiedlach nadal używa  się gazu z butli.

  • Skoro tak jest to tak pewnie musi być - myślą Azjaci i zajmują się swoimi sprawami
Azjaci maja ciekawsze rzeczy do roboty niż rozmyślania o gazowej butli. Kura w sumie też o gazowej butli nie myśli, ale w dniu gdy gaz w butli się skończył przypomniała sobie jak wygodnie było mieszkać w pewnym dużym polskim mieście i być szczęśliwym posiadaczem kuchni indukcyjnej. 
Pewnie w każdym normalnym kraju wymiana butli byłaby prosta sprawą, którą da się rozwiązać przy pomocy zwykłego telefonu, ale w Singapurze nic proste nie jest.

Już Kura chciała zadzwonić i poprosić o wymianę butli, ale nie była w stanie ustalić jaki numer powinna wykręcić. W informatorze dla rezydentów znalazła informację, że powinna użyć numeru kończącego się na 1, na lodówce wisiały dwa numery z czego jeden kończył się na 5, a drugi na 8, za to na butli był telefon z końcówką 9.

  • Niech się chłop tym martwi - pomyślała Kura i mimo deszczu poszła po kolacje do Chińczyka
Żywiciel jak na głowę rodziny przystało w sobotni poranek chwycił telefon i wykręcił numer z 9 na końcu.

  • Dzień dobry chciałbym zamówić gaz na adres...
Miał szczęście trafiła się pani mówiąca po angielsku, więc spokojnie wszystko wyjaśnił, rozsiadł się w fotelu i oczekiwał na człowieka, który przyniesie ową butlę.

  • Dryń dyń - zadzwonił telefon Żywiciela, a Kura widziała jak z każdą minutą rośnie jego iryzacja i ciśnienie tętnicze
  • Nie, nie mieszkam na 16 piętrze tylko na 6 - mówił spokojnie
  • Nie, nazwa mojego osiedla nie zaczyna się na H tylko na D - recytował
  • Nie mam pojęcia jaki jest zawór przy butli - oznajmił wściekły
  • Tak adres się zgadza - wysyczał na koniec
Pan z butlą gazową pojawił się godzinę później. Poza butlą wymienił jakiś super ważny przewód, doprowadzający, bo okazało się, że zawór w butli jest zupełnie inny niż przewidywał. Wychodząc zostawił nam kalendarz w dużej części po chińsku, ale za to informujący kiedy w Singapurze organizowane są wyścigi konne. Z kalendarza  nie skorzystamy, ale mamy gaz w butli. Niby mała rzecz, a cieszy.

14 komentarzy:

  1. Swoją drogą... czy te konie się nie męczą w takie upały? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Takie małe rzeczy są najlepsze. A jeszcze lepsze jest, gdy człowiek potrafi się nimi cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. a skąd on w ogóle mają gaz? swój czy od Ruskich? :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. na mojej kochanej prowincji też mamy gaz w butli oraz 4 piętra bez wind ;-)
    całe szczęście już wnoszą bez gadania na to 4 piętro

    OdpowiedzUsuń
  5. Niem mam pojęcia skąd mają gaz wiem , że nie jest singapurski gdzieś wyczytałam, że Singapur produkuje tylko jajka. w sumie można powiedzieć, że singapurskie są tylko jaja ( dosłownie i w przenośni)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najważniejsze że jest, ale fakt gaz w butli... nawet w lesie mamy kuchenkę indykcyjną ;-)
    z drugiej strony, znowu potrafisz zaskoczyć -jak różnie jest z nowoczesnością ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie się tu zagląda. Jak cały czas naprzemiennie robię sobie zaległości w lekturze Azji od kuchni a później nadrabiam.
    Podziwiam bardzo tą weną do codziennego pisania.

    OdpowiedzUsuń
  8. a na IS wszystko na prąd :) a gorąca woda prosto z gejzerów z siarą :) w starym budownictwie gdzie nie ma wymienników ciepła do wody to z kranu zalatuje jajami :) za to zimna woda z kranu to woda czyściutka ze źródełka, lepsza niż mineralna niegazowana, której w sklepie nie uświadczysz :) chyba że super drogą prosto z lodowca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj znam ten ból jak się gaz w butli kończy i to w najmniej odpowiednim momencie;) tylko my musimy sami zawieźć butlę i sobie ją wymienić w punkcie :/ także wy Kuro macie luksus z dowozem na miejsce;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale świetnie piszesz. Ironia i humor aż wyciekają z Twojej anegdoty. Obowiązkowo obserwuję!!! Zwłaszcza, że kocham Azję.

    OdpowiedzUsuń
  11. zabrzmiało bardzo dwuznacznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W sumie po co im gaz, skoro w domach nie gotują?
    Taniej podłączyć butlę niż inwestować w gazociąg.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  13. Azja, a moze Singapurczycy nie maja wielkiej checi przejscia na nowoczesne kuchnie elektryczne/indukcyjne, skoro prad jest tu taki drogi?
    Singapurczycy skrupulatnie licza pieniadze, a gaz jest duuuuuzo tanszy ;) Co nie zmienia faktu, ze dla mnie tez instnienie takiego rozwiazania kuchennego bylo zaskoczeniem.
    Z ciekawostek w naszej singapurskiej kuchni jest plyta ceramiczna, ale tylko na dwa palniki. Jest i elektryczny piekarnik, ale wlaczenie go powoduje wysadzenie korkow w mieszkaniu :D To pewnie tlumaczy dlaczego piekarnik jest taki czysty i lsniacy.
    Czas na kontakt z landlordem, poniewaz odczuwam potrzebe upieczenia ciasta.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. A my nie mamy butli! :) Ale mielismy w poprzednim miejscu naszego zamieszkania i co? Oczywiscie, gaz w butli sie skonczyl w dzien Bozego Narodzenia, kiedy indyk siedzial w piekarniku (w Q8 nawet piekarniki byly na gaz, okropnosc!) i mial za zadanie sie pieknie zarumienic. Pozyczylismy wtedy butle (i gaz) od sasiadow. ;)
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń