wtorek, 30 października 2012

Smoczy owoc

  • Mam herbatę z kwiatem thanh long. Masz ochotę? - zapytała Jednoliterowa
  • Zrób mi kawę jak zwykle - odpowiedziała Kura
Kura odmówiła, bo nie chciała wyjść na ignorantkę, która nie ma pojęcia co to thanh long. Bała się zaryzykować, bo kuchnia Jednoliterowej jest dość oryginalna i pełna składników, które zwykłemu Europejczykowi nie przeszłyby przez gardło.
Kura dopiero po powrocie do domu znalazła w internecie, że thanh long to nic innego jak smoczy owoc zwany też pitaja, truskawkową gruszką i nanettikafruit. Wtedy pożałowała, że nie poprosiła o filiżankę owej herbatki.





Smoczy owoc (Dragon fruit) jest uprawiany w wielu krajach Azji Południowo-Wschodniej i można go kupić w każdym singapurskim sklepie. Pewnie dlatego polubiliśmy go już dawno temu.
Z zewnątrz przypomina kolczaste jajko smoka, ale jego wnętrze jest łagodne, słodkie i soczyste.

Chińczycy uważają pitaję za owoc idealny, bo duża zawartość witamin i fosforu leczy podobno kłopoty ze wzrokiem. Sądząc po ilości okularników wśród chińskich singapurczyków pitaja jest kompletnie nieskuteczna, ale nam to nie przeszkadza i tak go lubimy. Nawet mięsożerny Przychówek, który brzydzi się różowym kolorem zajada się różową pitają i nigdy nie ma dosyć.

Herbatkę z kwiatem thanh long w końcu Kura wypiła, ale herbatka nie była nawet w połowie tak dobra jak sam owoc. Trudno się jednak spodziewać cudu po czymś co jest kaktusem, nie umie rosnąc bez podparcia, kwitnie tylko w nocy i kiedyś było uważne za rośliną ozdobną.

9 komentarzy:

  1. A ja wczoraj trzymałam ten owoc w dłoni zastanawiając się z czym to się je;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na zdjęciu wygląda po prostu przepysznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Owoc wygląda bardzo apetycznie... mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musze go znalezc w sklepie. U nas ostatnio we wszystkich azjatyckich marketach sprzedaja persimmony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda przepysznie :) Ale nie robiłabym sobie nadziei, że w polskim sklepie znajdę go w podobnym stanie. Tak to już niestety jest...

    A w ogóle to przepraszam Cię Kuro za zasypanie komentarzami. Dawno dawno temu coś tu czytałam, potem długo długo nic i właśnie rzuciłam się do uzupełniania zaległości. O tym jeszcze nie czytałam i o tamtym... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, w Wietnamie probowalam, ale bylo totalnie biale w srodku i srednio dobre...

    OdpowiedzUsuń
  7. Za białą wersją też nie przepadamy. Przy różowej wygląda i smakuje jak ubogi krewny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jadłam i białą i różową i mimo niechęci do różu wybieram własnie tę. Przepyszna.

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas ten owoc jest w sprzedaży pod nazwą PITAHAJA.
    Kupowałam w markecie,jak również w innych sklepach pod tą nazwą.
    Pięknie wyglądają wewnątrz,są smaczne.

    OdpowiedzUsuń