wtorek, 9 października 2012

Wesołe jest życie staruszka

Singapurscy seniorzy chińskiego pochodzenia zwykle mieszkają ze swoimi dziećmi i opiekują się własnymi wnukami. To oni dbają by ich potomkowie nie zapomnieli o języku i obyczajach przodków.  Zapracowane dorosłe dzieci reprezentujące obecnie singapurską klasę średnią dość często mówią w domu po angielsku. Gdy za kilkanaście lat odejdzie stare pokolenia wiele dzieci będzie się uczyło języka przodków jak języka obcego. Teraz jednak o zachowanie tradycji dbają babcie, które w ciągu tygodnia zarządzają domem, odprowadzają wnuki do szkolnych autobusów, ćwiczą thai chi i zachowują się jak wszystkie babcie na świecie.
W weekendy singapurskie emerytki wyjmują z szafek swoje paszporty, jadą autobusem do przystani, a potem na kilka godzin zapominają o całym świecie.
Hazard czyli: ruletka, jednoręcy bandyci i inne kasynowe gry są tym co singapurskie seniorki kochają najbardziej. W kulturze chińskiej gry hazardowe traktowane są tak samo jak gra w madżonga czy szachy. Wierzący w horoskopy i talizmany Chińczycy liczą, że szczęście i wielka wygrana przyjdą kiedyś i do nich. Niektórzy grają bez opamiętania, inni z umiarem, ale zawsze w oparach tytoniowego dymu.

Chociaż wielu chińskich seniorów ma problemy z poruszaniem się to na widok pływającego kasyna  włączają turbodoładowanie i gnają przed siebie aż do utraty tchu. Biegnąc na swoich małych chińskich nóżkach wyglądają jak stado pingwinów wypuszczone z klatki.

  • Czemu te panie gotowe są na godzinną podróż, stanie w kolejce, przekraczanie granicy skoro w Singapurze też są kasyna? - zastanawiała się Kura
  • Wolą przyjechać tu, bo Singapurczyk za samą wizytę w kasynie musi zapłacić 100 dolarów, a tu transport i jedzenie w formie bufetu kosztują niespełna 50 dolarów. No i takiej swobody nie ma stałym lądzie - stwierdził Żywiciel
 Kura już kiedyś słyszała, że kasyna w Singapurze są jedynym miejscem gdzie autochtoni płacą więcej niż turyści. Najwspanialszy na świecie rząd dba by ludzie nie popadali w nałogi i za samo wejście od kasyna od własnych obywateli  zgarnia opłatę specjalną. Granie w ruletkę na indonezyjski wodach jest więc rozwianiem dla dusigroszy, którzy w nosie mają etykietę i wymagania innych kasyn. Na statku pasażerów nie obowiązuje żaden ubraniowy kod. Większość pań ubrana była zwyczajne, ale torby i portfele miały ładne, chciałoby się powiedzieć markowe.

Kura obserwując seniorów hazardzistów pomyślała, że jeszcze bardzo mało wie  o Singapurczykach. Do tej pory myślała, że emerytura to czas robienia swetrów na drutach, a nie grania w Blackjack-a. 
Od swoich singapurskich koleżanek wie, że na  Leisure World bywają nauczycielki emerytki ze szkoły Przychówka oraz pani z biblioteki, która jest fanką karaoke oraz dobrego jedzenia.
W sumie Kura powinna pomyśleć o jakimś ciekawym zajęciu na stare lata. Skoro dzieciak starzeje się szybko to i ona razem z nim.

10 komentarzy:

  1. Ja jako przyszla babcia tez mam obawy, ze moje wnuki nie beda znaly jezyka polskiego. Moje dziewczyny mowia wprawdzie po polsku, bo w domu uparcie rozmawialismy wylacznie w tym jezyku, wbrew protestom dzieci, ale z wnukami bedzie juz gorzej.
    Chyba ze zgryzoty oddam sie hazardowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuro! Popatrzyłam na swe życie i tak:
    1. opary dymu +
    2. hazard + (co prawda tylko lotto i tylko czasem, ale też wierzę w wygraną i pozaziemskie cywilizacje - w coś trzeba ;-))
    3. mimo braku wieku emerytalnego robię na drutach (możliwe, że gdy ów wiek jednak osiągnę zmienię hobby na polowanie na pływające kasyna ;-))
    jestem zatem chińską seniorką.
    howgh

    OdpowiedzUsuń
  3. Opis biegnących Singapurczyków - choć zapewne odrobinę niepoprawny politycznie - jest niezwykle obrazowy. Prawie jak scena z filmu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach ten "najwspanialszy na świecie rząd" ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Swetry na drutach to chyba jednak nie w Singapurze, nie ten klimat ;)
    Bardzo lubie patrzec na chinskich emerytow cwiczacyh tai chi - jest w tym taka harmonia i skupienie i wowczas zupelnie nie przypominaja pingwinow, szczegolnie jesli sa to panie cwiczace z wachlarzami.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewna chińska babcia opisana jest w książce Lucy Lum "Cierń miasta lwa"... Kto ma ochotę niech przeczyta, ale uprzedzam, że nie jest to lekka lektura. Trudno uwierzyć, że Chińczycy tacy są- zupełnie inny świat.
    IMI

    OdpowiedzUsuń
  7. kolejny raz świetna dawka humoru- dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  8. A propos singapurskiego spoleczenstwa, Kuro, czy dotarly do Ciebie informacje o "linczu" niejakiej Amy Cheong za rzekomo rasistowski wpis na facebooku?
    Ciekawa jestem Twojej opinii na ten temat :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Natalia ja tu widziałam Chinki w kozakach więc sweterek też się przyda. ;)Panie ćwiczące thai chi z dużym prawdopodobieństwem są tymi samymi paniami co w sobotę biegusiem do kasyna. ;)
    O linczu wiem tyle co prasy. Moje znajome nic na temat nie mówiły.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ania M jak bym pisała jako paniusia X to by mi nie wypadało starszych pań do pingwinów porównać, ale skoro ja sama jestem Kura to mogę żyć w świecie zwierząt. ;)

    OdpowiedzUsuń