Przez całą długość parku ciągnie się trasa dla rolkarzy, po której nieśmiało poruszają się nastolatki różnej narodowości i trasa rowerowa, którą upodobały sobie chińskie rodziny jeżdżące na wypożyczonych tandemach i dziwnych czteroosobowych pojazdach. Biada temu kto wszedł na ścieżkę rowerową i wiać szybko nie umie. Gdy my odwiedzaliśmy park jakieś chińskie nastolatki poruszające się czterokołowym pojazdem staranowały kosz na śmieci.
W parku podłużnym można nie tylko pojeździć wypożyczonym rowerem i pognać na rolkach wzdłuż nadbrzeża, można też popatrzeć na statki, które czekają na wejście do singapurskiego portu, rozpalić grill pod palmą, popływać w bardzo brudnej morskiej wodzie, łowić ryby, uprawiać jogę i pojeździć na nartach wodnych.
O dziwo amatorów wyżej wymienionych rozrywek jest zdecydowanie mniej niż ludzi siedzących w pobliskich restauracjach. Uważamy, że sprytni Singapurczycy mówiąc:
- Jadę do parku podłużnego mają na myśli nie park, ale pobliskie restauracje.
Nam park podłużny też będzie kojarzył się z żarciem (to tam zjedliśmy najlepszego kraba), oraz z morskim, bardzo brudnym piaskiem w którym nasz Przychówek grzebał rękami.
Gdy następnym razem się tam wybierzemy kupimy wielką łopatkę i postawimy taki zamek, że będzie go widać z indonezyjskich wysp. Przez rok czasu w Singapurze zaledwie dwa razy widzieliśmy piaszczyste budowle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz