Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w
Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej. Jedzenie było smaczne, ale porcje małe, więc czuliśmy niedosyt, zbyt mały by zamówić kolejną porcję jedzenia, ale zbyt duży by opuścić salę jedzeniową.
- Może kupimy dim sum-y? - zaproponował Żywiciel
Dim sum czyli lekkie przekąski spożywane w Chinach do herbaty od dawna nas kusiły, ale zwykle zamawialiśmy tyle jedzenia, że nawet lekki deser nie mieliśmy ochoty.
Dim sum-y się gotuje, a właściwie paruje w bambusowych koszyczkach ustawionych jeden na drugim we wnętrzu woka napełnionego wodą. Chińczycy wiele lat oszczędzali opał więc nauczyli się gotować krótko lub piętrowo. Przygotowanie dim sumów to przykład parowania piętrowego.
Singapurscy Chińczycy żyjący obecnie w kraju dobrobytu nie muszą oszczędzać każdej gałązki drewna, więc używają malutkich koszyczków do podgrzewania dim sumów. Wielkie kosze mieszczące aż 50 dim sum-ów używa są okazjonalnie.
Zaserwowane nam dim sumy były zaparowane, a potem przełożone na malutkie talerzyki i włożone z powrotem do koszyczków. Prawdziwi Chińczycy pewnie uznaliby to za barbarzyństwo, ale nam dim sum- y i tak smakowały chociaż jesteśmy wybredni.
|
W środkowym rzędzie od lewej: Chicken Glutinous Rice, Fan Choy |
|
Prawn Tail Dumpling |
|
Dou Pok aka Dupok |
|
Siew Mai |
|
Har Kaw |
Nazwy chińskich przekąsek były trudne do wymówienia. Żywiciel nawet próbował, ale i tak nie brzmiał chińsko więc jedząc dim sum-y wymyślaliśmy im polskie nazwy.
- To są dupoki - powiedział Żywiciel i wsadził sobie pierożek do ust.
- Jak zwał tak zwał ważne, że dobre - powiedziała Kura.
Odchodząc od stolika zauważyliśmy, że nie tylko nam smakowały chińskie przekąski. Mamy nadzieję, że mu nie zaszkodzą i będzie mógł skosztować dim sum-y raz jeszcze.
16 komentarze:
Hehe :) bardzo miło się czyta Twoje opowieści :) cofnę się trochę w czasie i poczytam więcej. A chińskiej kuchni nie znam za dobrze, kilka razy się zawiodłam ;) jakoś wizualnie do mnie nie przemawia, ale prawdopodobnie warto przełamać uprzedzenia i spróbować jeszcze raz :) "dupok" samosę trochę przypomina, też jest chrupiący?
Nie jest chrupiący bardziej jak ciasto z naszych pierogów. Samosy to nawet gotowałam z Malajkami. Zacznij od początku podobno dobrze się czyta, musimy wieżyc na słowo, bo sami nigdy nie próbowaliśmy.
Witaj w naszej szalonej kuchni
Mniam! Uwielbiam dim sum...
Jak dobrze, że "stópka-wymiotka" przesunęła się na 3 pozycje, jest szansa przewinąć nagłówek przed ukazaniem się tego foto-arcydzieła :)
Stópkę pyknęła Kura i jest z niej dumna. :) Za jakiś czas znajdziemy jej godnego następcę. ;)
Potwierdzam - ja chyba jakoś latem odkryłam bloga i łyknęłam od początku. Polecam:)
I pozdrawiam;)
SopociAnka
Uwielbiam tego bloga, serio. I nie wie które notki bardziej, czy te o jedzeniu (natychmiast staję się głodna i dieta bierze w łeb) czy te o lokalnej społeczności, szkole, sklepach czy mieście. Pisz, nie przestawaj. Idę na coś do jedzenia, natychmiast:) To pochwała :)
"Dupok" - fajna nazwa. Ale wiesz, Kuro, kiedy nie wiadomo, jak coś wymówić, zawsze można napisać. ;) A.
Dim sumy pycha, ale w Chinach strasznie brzydzily mnie te pociemniale i oblesne naczynka. Widze, ze w Miescie Lwa bardziej higienicznie na talerzykach gotuja.Poza tym musze sie pochwalic, ze raz je w domu popelnilam i byly na prawde bliskie oryginalowi. Bylam z siebie dumna:-)
Oj nie chcesz wiedzie jak oni to myją ... Gdybyś wiedziała nic byś nie zjadła.
Kura ma racje, nie zastanawiamy sie nad higiena :)
Pozdrowienia z Szanghaju!
ja też wracam do wcześniejszych wpisów, dawkuję sobie co jakiś czas. Zachwycam się po prostu tym, jak piszesz! Dupoki - jestem za!
a Chicken Glutinous Rice - tu już moje dzieci miałyby skojarzenia odpowiednie do nazwy
myją deszczówką czy plują? :))
Hehe dupoki! :D super nazwa! Ale znam jeszcze jedne bułeczki z kategorii Dim-sum, które jeszcze bardziej przypominają pupę, a wręcz pupę pawiana
http://bit.ly/19x3MEo
wiele razy byłam w Chinach, taka praca, czasem krócej czasem dłużej, zawsze jadłam na ulicy taka kuchnia jest pyszna,a dim sumy najwspanialsze, chociaż nie powiem w Guangzhou w hotelu tez były niezłe, ale to nie tak jak w ulicznej kuchni, zyskałaś nowego fana Twojego bloga, pozdrawiam serdecznie
j
Prześlij komentarz