Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

niedziela, 5 czerwca 2011

Wyścigi konne

  • Tato, a byłeś kiedyś na konnych wyścigach? - zapytał Przychówek pewnej soboty...
  • Nie byłem - odpowiedział Żywiciel i pogrążył się lekturze wypożyczonej z biblioteki
  • Mamo, a ty byłaś?
  • Nie byłam - odpowiedziała Kura przewracając notatki z angielskiego.
  • To pojedźmy - powiedział rezolutnie Przychówek

Żywiciel odłożył książkę i przy pomocy komputerowej wyszukiwarki znalazł wyścigi konne w Singapurze. Będą za dwa tygodnie w niedzielę i to nie byle jakie, bo KrisFlyer International Sprint i Singapore Airlines International Cup.

  • No to jedziemy - powiedział Przychówek
Z informacji na stronie internetowej wynikało, że wyścigi zaczynają się o 12 i trwają do ok.18, a widzowie  mogą zając miejsca w części klimatyzowanej lub nie.
Mieliśmy adres, ale musieliśmy jakoś tam dojechać. Tuż przy naszym domu złapaliśmy taksówkę.
Kłopoty zaczęły się zaraz po zamknięciu drzwi, taksówkarz miał mniejsze pojęcie gdzie i jak powinien jechać, niż my. Przez pierwsze 20 minut nic nie podejrzewaliśmy, ale kiedy objechaliśmy pół wyspy, a celu naszej wyprawy nie było widać, byliśmy zaniepokojeni. Kierowca chyba to zauważył, bo zadzwonił do centrali, ci z kolei powiedzieli, że jest na dobrej drodze tylko bardzo daleko... Po kolejnych 15 minutach, gdy już było widać drogowskaz, nasz nagle kierowca zjechał z autostrady w złą ulicę i straciliśmy kolejne 10 minut i kilka dolarów, bo licznik ruszał się bardzo szybko.
Nasza podróż trwała równą godzinę, zapłaciliśmy słony rachunek, kiedy nasz Przychówek oświadczył

  • Gorzej być nie może. 

Wejście na wyścigi... Nie dla nas.

Chwilę później wiedzieliśmy, że może.
Zdziwiła nas niesamowita jak na Singapurskie warunki pustka. Ludzi było mało. Już myśleliśmy, że pomyliśmy datę, gdy miły pan z obsługi powiedział nam, że niestety dzieciom do 18 lat nie wolno oglądać wyścigów...
Rząd singapurski chroni małoletnich przed hazardem i możemy to zrozumieć, ale my nie chcieliśmy stawiać zakładów tylko popatrzeć na biegające konie! Poza tym, informację o zakazie dla nieletnich mogli umieścić na stronie internetowej.
Za to do domu wróciliśmy bez problemu zaledwie 500 m od wyścigów była stacja metra Kranji.
Pocieszające jest to, że mogło być gorzej, na wyścigach mieliśmy się spotkać z naszymi znajomymi Ci zostali zawiezieni przez taksówkarza w miejsce, gdzie kiedyś były wyścigi, a teraz jest centrum handlowe. Na taksówkę, która zabrała ich do z powrotem do domu czekali razem z trójką dzieci ponad godzinę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz