Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

niedziela, 7 lipca 2013

Wsiąść do pociągu nie byle jakiego

Tajwan przemierzaliśmy samolotem i pociągiem, metrem, autobusem, taksówkami, promem wycieczkowym, statkiem i na pieszo. Było ciekawie, chociaż bywało nerwowo. Najbardziej podpadły nam autobusy miejskie, a właściwie jeden kierowca, który z nieznanych nam powodów nie pozwolił wejść nam do pojazdu. Próby doganiania się z nim były kompletnie bezowocne, bo on nie rozumiał angielskiego, a my chińskiego. Nie pomogło pokazywanie kart miejskich, gotówki, cierpiętnicza mina Przychówka i zalotny uśmiech Kury. Autobus odjechał, a my zostaliśmy pozostawieni na zapomnianym  przystanku, w szczerym polu i nie mieliśmy pojęcia jak się stamtąd wydostać. Najłatwiej jest chodzić pieszo, ale chyba nie w Taiwanie.
  • Jesteś pewna, że oni nie mierzą w milach? - pytał Żywiciel patrząc wymownie na Kurę
  • Nie jestem - odpowiadała Kura

Yellow cab w wersji Taiwańskiej



Wszędobylskie skuterki


Metro


Ostrzeżenie w metrze 

Moda "kaskowa"





Pink power
Chociaż wszystkie drogowskazy mówiły, że trasa między przystanią, a muzeum archeologii to trochę ponad 4 kilometry droga nie miała końca. Zwykły spacerek wycisnął z nas siódme poty, a my obiecaliśmy sobie, że znajdziemy jakiś lepszy środek na przemieszczanie się po wyspie.
Zanim to się udało, przegapiliśmy przystanek autobusowy i niechcący zaliczyliśmy wycieczkę objazdową  przez pół Tamsui. Nie byliśmy jedyni, Chińczycy z którymi próbowaliśmy dogadać się po angielsku też nie zorientowali się gdzie mają wysiąść. Autobusy miejskie nie wzbudziły naszej sympatii, ale te którymi podróżowaliśmy między miastami wprawiły nas w zachwyt. Szerokie wygodne fotele, klimatyzacja, koreański dramat na ekranie i książki do poczytania podczas podróży sprawiły, że poczuliśmy się luksusowo.  Prawie tak luksusowo jak w turbośmigłowym samolocie, którym podróżowaliśmy miedzy Taipei a Hualien.

Na "sznurówce"



Prom na Tamsui

Metro wersja "napowietrzna"

Samolot do Hualien


Z Hualien do Taipei w nieszybkim pociągu

Push car - "nowoczesna" wersja spalinowa


Z czystej ciekawości zrezygnowaliśmy z samolotu powrotnego do Taipei i postanowiliśmy przejechać się koleją, która przeniosła nas do innego świata. Wiedzieliśmy, że kolej to duma Taiwanu, ale nie spodziewaliśmy się wykładzin w pociągu i muzyki w toalecie. Trzy godziny podróży minęły tak szybko, że nie czuliśmy niedosyt i postanowimy ruszyć na wycieczkę dumą Tajwanu. Szybki pociąg urzekł nas nie tylko czystością, wygodnymi fotelami i krótkim czasem przejazdu. Najbardziej imponowała nam trasa, która często prowadziła przez wnętrza gór.

THST - taiwańska szybka kolej ~300km/h

10 min na posporzątanie


i obrócenie siedzeń w kierunku jazdy

Ekipa serwisowa

Szybki pociąg klasa ekonomiczna



Autobus do Sun Moon Lake na zewnątrz

i w środku

Wycieczkowiec na Sun Moon Lake

"Rakieta" z zewnątrz

Szybki pociąg klasa biznes
Wrażenie niesamowite chociaż zupełnie inne jak podczas podróży push car-em gdy jechaliśmy trasą, która kiedyś służyła do transportu drewna lub gdy siedzieliśmy w Maokong gondola i mieliśmy wrażenie, że wisimy na sznurowadle.
Teraz możemy powiedzieć, że najbardziej lubimy podróżować super szybkim pociągiem.

3 komentarze:

oo bardzo mi się podoba ten Tajwan i sposób podróżowania :)

Pociągi takie same jak w Japonii :) Najbardziej mi się podobają w tych pociągach obracające się siedzenia :)

A ja myślałam, że tylko w PL możliwe jest nie wpuszczenie do komunikacji miejskiej. Jechaliśmy do weterynarza, mój mężczyzna wsiadł pierwszy, a mi przed nosem pan kierowca zamknął drzwi tramwaju. Na nic moje prośby i tłumaczenia, że w środku są wszystkie moje dokumenty, pieniądze i bilety. Pan nawet współtowarzysza nie chciał mi wypuścić. Postał jakieś 5 min na przystanku i odjechał.

Prześlij komentarz