Zanim się udało Kurze zapisać na kurs, Przychówek poszedł do szkoły, a ona sama odbyła wiele godzin spotkań z komputerowym lektorem (co pozwalało jej prowadzić proste rozmowy pełne błędów).
Ponieważ Kura zrobiła się ambitna, chciała się uczyć w najlepszej szkole językowej w Singapurze. Z sercem na ramieniu pewnej soboty w towarzystwie Żywiciela i Przychówku poszła na egzamin.
I naprawdę się bała.
Pierwszą cześć - gdakanie została oceniona 2/3 i nie bardzo było wiadomo co to oznacza. Cześć gramatyczną Kura niestety położyła, ale egzaminujący lektor uznał, że nawet takie jednostki są w stanie nauczyć języka.
Kura wybrała kurs intensywny - 5 razy w tygodniu po 4 godziny co daję 80 godzin w miesiącu. Żywiciel zakupił jej komplet ołówków, teczkę i dał buziaka, a Przychówek pogłaskał po głowie mówiąc:
- nie martw się mamo ja też nie wszystko rozumiem.
I tak Kura po ponad 10 latach przerwy została studentką.
1 komentarze:
Jestem oczarowany tym blogiem.
- Zarówno formę jak i treść znajduję wartościowymi.
Niestety nie mam czasu dłużej pisać hymnów:
zbyt zajęty jestem czytaniem wspaniałego bloga,
który nazywa się "Azja od kuchni".
Prześlij komentarz