Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

Jumbo kraby

Zaprzyjaźniony z nami smakosz od długiego czasu polecał nam restaurację gdzie serwują najlepszego kraba w mieście. Od czasu gdy jedliśmy kraba, minęło już ponad pół roku więc postanowiliśmy dać skorupiakowi jeszcze jedną szansę.

Thaipusam

Kolejne święto za nami tym razem bez dnia wolnego, ale za to wyjątkowo widowiskowe. Podczas pełni księżyca w styczniu lub lutym (według tamilskiego kalendarza w miesiącu thai) świętuje się narodziny boga wojny Murugana, młodszego z synów Śiwy i Parwati.

Po hiszpańsku

Korporacja wyciska z Żywiciela wszystkie soki. Codziennie pan mąż wychodzi do pracy chwilę po ósmej rano, a wraca tuż przed dziewiątą wieczorem. Oj, zatęskniliśmy za Europą i jej godzinami pracy. Za europejskim jedzeniem też zatęskniliśmy.

Więcej ludzi niż kwiatów

Namówiona przez uliczne billboard-y Kura bardzo chciała zobaczyć coroczną wystawę kwiatów na wyspie Sentosa. Na kwiatową wyprawę namówiła panią I, ale jej synek się rozchorował i pani I musiała zrezygnować z podziwiania kwiatów.

Chiński Nowy Rok - przygotowania

Zaczęliśmy 4 dniowy weekend. W poniedziałek i we wtorek ulice się wyludnią i zamkną się wszystkie sklepy, food court-y i centra handlowe prowadzone przez Chińczyków. Cześć sklepów i punktów gastronomicznych będzie zamknięta również w niedzielę, a Chińczycy zostaną w swoich domach lub odwiedzą swoje rodziny.

Chleb dla Janka

Pracowy kolega Żywiciela powiedział wtedy, że w latach 70 XX wieku, w Malezji obcokrajowcy ciągle prosili pewnego ulicznego kucharza o smażenie omletów z cebulą. Postanowił więc stworzyć coś co by zasmakowało jego klientom i włożył usmażony omlet do długiej bułki doprawił sosem chili i nazwał to Roti Johna.

Światło świąt

Filipińska legenda opowiada o królu, który przed śmiercią, chciał ustanowić następcę tronu. Pewnego ranka wręczył swoim synom po pięć monet i kazał zapełnić za te pieniądze szopę w zamku

Moda i uroda

Przychówek przywykł do tego, że jego blond włosy i bardzo jasna cera wzbudzają sensację, jednak ani my ani nasz dzieciak nie byliśmy przygotowani na publiczny, zbiorowy zachwyt.

Kuchnia chindian czyli kolacja na dachu

Na tą restaurację trafił przypadkiem Żywiciel w internecie. Otworzyła się zaledwie trzy tygodnie temu na dachu sześciopiętrowego sklepu z hinduskiej dzielnicy - Mustafa Center. Restauracja Kebabs'n'Curries serwuje jedzenie typowe dla hindusów i kuchnię chindian czyli chińskie jedzenie przyrządzane na sposób hinduski.

Wesołego Deepavali

Mamy kolejną sobotę w środku tygodnia czyli Deepavali (Depawali, Dipavali, Dewali, Diwali, Divali, Dipotsavi, Dipapratipad, दीपावली).

piątek, 30 września 2011

Azjatyccy współlokatorzy

Kura jest alarmowana gdy jakiekolwiek stworzonko postanawia nas odwiedzić. Żywiciel nie unieszkodliwi żadnej mrówki tylko woła Kurę, która rozprawia się z nieproszonymi gości niczym kiler przy pomocy kapcia. Przychówek informuje o odwiedzinach mrówek i innych robaczków, a potem wieje do innej łazienki... Kura jest domowym pogromcą biegających i pewnie dlatego nie mamy tych gości zbyt często. Mrówki przychodzą na resztki jedzenia, a karaluchy na nocne spacery. Nauczyliśmy się myć szklanki zaraz po użyciu, a resztki owoców wyrzucać natychmiast. Wystarczy jednak niedomyta deska, rozsypany cukier lub kawa, a mróweczki idą długim rządkiem.
No cóż, naiwnością byłoby twierdzić, że nie dzieli się tu mieszkania z owadami. Jest gorąco i wilgotno, mamy w bloku zsyp, a mieszkania nie da się uszczelnić.

Kura ma więc z robakami układ. One nie wyłażą z dziur, a ona o nich za mocno nie myśli. Gdy robale wyłażą Kura zawiesza pakt o nieagresji i psika sprayem owadobójczym wszystko co się da, lub używa kapcia.

Pewnego wieczoru Kura w łazience zobaczyła wiele dziwny robaczków biegających w rożnych kierunkach. Popsikała kilerem, posprzątała, a następnego dnia zobaczyła nowe robaczki. Bawiła się z nimi dwa dni na zmianę psikając i szorując łazienkę. Oglądając robacze trupki odkryła, że to zupełnie nowe życie łazienkowe. Kura na robakach się nie zna i nie wie co to były za stworzonka, ale ma nadzieje, że więcej ich nie zobaczy. Profilaktycznie psika łazienkę, co jakiś czas zawsze patrząc czy spray przeciwko robakom nie zabija gekonów.


czwartek, 29 września 2011

Gotowanie u Hinduski

Powoli nasz życie wraca do singapurskiej normalności. Goście już pojechali i w najbliższym czasie nikogo się nie spodziewamy. Kura uczy się angielskiego, ale już bez szaleństwa.

Z wielką radością przyjęła informację, że najbliższe spotkanie gotujących mamuś będzie u hinduski.
Kura bardzo lubi panią P i hinduskie jedzenie, spodziewała się więc kulinarnej uczty. W towarzystwie trzech Malajek i dwóch europejek poszła do hinduskiego domu. Szok przeżyła widząc swastykę na drzwiach - swastyka była  czerwona z kropkami. Nikt poza Kurą nie zwrócił na nią uwagi. Kura wiedziała, już wcześniej, że swastyka nikomu tu nie kojarzy się tu źle i jest uważana jest przez hindusów za symbol szczęścia i pomyślności. Sama nazwa swastika pochodzi z sanskrytu i oznacza "przynoszący szczęście", mimo to Kura poczuła się dziwnie.

Swastika (Wikipedia)

środa, 28 września 2011

Arabska znajoma

Gdy Kura zaczynała swoją naukę angielskiego, przez arabską księżniczkę poznała pewną Saudyjkę, panią L. Kura jeździła z panią L. tym samym autobusem i czasem sobie gawędziły. Pani L. przeprowadziła się do Singapuru z Arabii Saudyjskiej wraz z mężem pracownikiem saudyjskiej ambasady.
Gdy Kura sobie przypomni ile błędów językowych robiła w ciągu 10 minutowej jazdy to bardzo by chciała, aby pani L. o niej zapomniała i by nigdy już się nie spotkały.
Życie jednak jest przewrotne, a Singapur maleńki więc Kura spotkała panią L. niespodziewanie w szkole Przychówka.

wtorek, 27 września 2011

Zupa kościana

Do zjedzenia zupy Tulang zachęcił nas pewien podróżnik smakosz, który z uśmiechem na twarzy zajadał zupę kościaną.



Będąc kiedyś na kolacji widzieliśmy malajską rodzinkę, która z błogim wyrazem na  twarzy jadła Tulag. Każdy dzierżył w dłoni kość i obgryzał ze wszystkich stron. Wszyscy wyglądali jak wampirza rodzina po udanej uczcie. Usta, policzki i ręce mieli brudne w czerwonym sosie.

  • To będzie następne jedzenie do posmakowania - powiedziała Żywiciel
  • Ble, nie będę jeść żadnych kości - oznajmił Przychówek
  • A zupki to na czym babcia ci gotowała? - zapytał Żywiciel zniesmaczonego dzieciaka
  • Na kościach z mięsem - rzekł dzieciak
  • To tu też będą kości tylko, że baranie, ale jak nie będzie Ci smakować jeść nie musisz - próbowała łagodzić spór Kura


poniedziałek, 26 września 2011

Jak Polki to robią?

Kura czekała wraz z innymi matkami na zakończenie lekcji Przychówka i przysłuchiwała się rozmowie...

  • Nie mam czasu, nie mam czasu - mówiła pewna Chinka
  • Zamknęli sklep na czas remontu i food court na sprzątanie, będzie zamknięty aż dwa dni, szkolna stołówka też już zamknięta, a ja chciałam naleśniki kupić.
  • Ja jestem bardzo zmęczona, przystanek nowy robią koło centrum handlowego, a byłam na zakupach - powiedziała Koreanka

niedziela, 25 września 2011

Z wizytą w hinduskiej świątyni

Zaledwie kilkanaście kroków od buddyjskiej świątyni w China Town stoi hinduska świątynia Sri Mariamman byliśmy w niej wielokrotnie chociaż nie jesteśmy hinduistami. Jest to miejsce magiczne gdzie każdy odwiedzający może doświadczyć gościnności hindusów.

sobota, 24 września 2011

Być Tygrysem - czyli teatr w azjatyckiej szkole

Zanim Przychówek trafił do azjatyckiej szkoły był wielokrotnym finalistą konkursów recytatorskich i  wielokrotnym laureatem nagród różnego szczebla. Przychówek występował też w szkolnym teatrze i kilka razy zagrał główną rolę.  Kura wiedziała co to rodzicielska duma zanim dotarła do Azji.
Po tygodniowym pobycie w azjatyckiej szkole okazało się, że nasz dzieciak ma coś czego małym Chińczykom, Malajom i Hindusom bardzo brakuje. Owo "coś" to łatwość nawiązania kontaktu z publicznością, opanowanie na scenie i fenomenalna pamieć.
Mali hindusi zachowują się tak jakby wszyscy mieli zbiorowe ADHD więc na scenie trudno ich ujarzmić, chińskie dzieci bardzo się wstydzą, więc aktorzy z nich średni. O dziwo chińskie dwu i trzy latki są urocze, wesołe i rozrabiaczne, dopiero z wiekiem zaczynają się wstydzić.
Kura przywykła do tego, że mały chińczyk mówi jedynie "good morning" i chowa głowę w ramiona. Zapytany odpowie jednym słowem i koniec. Podobnie jest z Malajami, ci jakby mogli to nic by nie mówili. Jedna z koleżanek Przychówka - Malajeczka machała do Kury przez kilka tygodni zanim się odezwała.
Szkoła Przychówka ma pomysł, aby nauczyć dzieci większej otwartości i przełamać ich strach. Służą temu zajęcia z panem F i prowadzony przez niego teatr. 

Przychówek już podczas pierwszych zajęć polubił pana F, a z biegiem czasu zyskał miano klasowej gwiazdy teatralnej. Gdy pan F zdradził, że każda klasa będzie wystawiała przedstawienie Przychówek był zainteresowany zagraniem jedynie głównej roli. Zgodnie z ideą zajęć podczas klasowego przedstawienia  powinno wystąpić każde dziecko. Nasz dzieciak kilka dni ćwiczył rolę Tygrysa, stanął do castingu i wygrał. Nie miał w klasie dużej konkurencji do castingu stanęło jeszcze tylko jedno dziecko. Kura była ciekawa jak pan F ujarzmi małego hindusa, który 5 minut wystać spokojnie nie może, jaką rolę dostanie klasowy Kubuś Puchatek nieudziaba, który zawsze robi odwrotnie niż powinien..

Tygrysy w singapurskim zoo

piątek, 23 września 2011

New York w Singapurze


  • Zjadłbym loda - powiedział Przychówek, gdy włóczyliśmy się po centrum handlowym.
  • Ja też - powiedział Kura
  • Chodźcie do New York New York, to może nawet dostaniemy serniczek - zachęcał Żywiciel i pokazał wejście do restauracji.



czwartek, 22 września 2011

Polacy na końcu świata

Gdy przyjeżdżaliśmy do Singapuru byliśmy przekonani, że naszych rodaków nie ma tu za wielu. Myśleliśmy, że skoro Singapur nie ma polskiej szkoły przy ambasadzie to polskich dzieci też nie ma. Teraz wiemy, że chociaż polska Polonia nie stanowi tak silnej grupy jak Anglicy, to mało nas wcale nie jest. Przychówek ma nawet dwie polskie koleżanki. Z kilkoma polskim rodzinami się znamy i lubimy, chociaż z braku czasu po południu nie uczestniczymy w życiu polskiej ambasady.

środa, 21 września 2011

Singapore Flayer

Gdzie Kura z Żywicielem przeżyli najdłuższe 37 minut życia?

W Singapore Flayer.

Jedna z dum narodowych Singapuru przyprawiła nas o niezłe palpitacje serce. Po kilku tygodniach oglądania 165 m koła w świetle słońca, księżyca i sztucznych lampek postanowiliśmy zapakować się do środka i popatrzeć na Singapur z góry. Sinagpore Flayer ma średnicę większą o 5 metrów od Londyńskiego Oka. Tak to już tu jest, ze jak coś się buduje to powinno być największe na świecie .Jeśli nie może być większe, bo wyspa jest mała to musi być chociaż najnowocześniejsze. Stąd pewnie najnowocześniejsze lotnisko i największy Flayer na świecie.
Chęć przejażdżki szklaną kapsułą była to o tyle ryzykowna, że Żywiciel w naszym polskim domu, nawet na balkon nie wychodził, bo patrzenie na cokolwiek z góry od zawsze przyprawiało go o zawrót głowy.
Zakupiliśmy masakrycznie drogie bilety i wsiedliśmy do środka. Wielkie koło ruszyło, a my delektowaliśmy się pięknymi widokami.


wtorek, 20 września 2011

Francuska metoda wychowania na polskiego dzieciaka

Kura przyzwyczaiła się do tego, że ma bezproblemowe dziecko. Przychówek zwykle je co dają, lubi się uczyć, chętnie czyta i generalnie da się z nim dogadać... A może dało, bo pewnego dnia Przychówek pokazał rogate usposobienie i odmówił współpracy. Powiedział, że nigdzie nie pójdzie, bo ma lepszy plan i chce siedzieć w pokoju i czytać książkę. Kura przekonała dziecię do rodzinnego wyjścia, ale na jednorazowym incydencie się nie skończyło. Dziecko okazało się sprytniejsze i żądało coraz to nowych atrakcji bądź fantów w zamian za wyjście z domu.. Gdy sytuacja zrobiła się absurdalna i Przychówek zażądał nieograniczonego dostępu do komputera w zamian za jednorazowe pójście na basen Kura wiedziała, że musi coś zrobić...

poniedziałek, 19 września 2011

Buty odchudzające

Singapurczycy połączyli miłość do jedzenia z miłością do wygody oraz ładnej sylwetki i pokochali buty odchudzające.
Buty jak buty wyglądają normalnie, ale ulotka którą Kurze wcisnął pewien sprzedawca przekonuje, że chodząc w tym obuwiu cztery godziny dziennie można schudnąć do 5 kilogramów miesięcznie. Sklepów z butami wyszczuplającymi jest mnóstwo i chyba każda singapurka ma owe "magiczne" buty, które można kupić w wersji wersji sportowej i eleganckiej. Dużą popularnością cieszą się klapki - trochę przypominające japonki z cudowną mocą ukryta w grubej podeszwie.


niedziela, 18 września 2011

Hari Raya

Selemat Hari Raya mówiła Kura do swoich malajskich koleżanek tuż przed świętem. Wszystkie dziękowały bardzo serdecznie i ściskały się z Kurą. Było im bardzo miło, że katolicka Kura pamięta o ich święcie kończącym Ramadan.
Wszystkie Malajki pytały:

  • Jak Kura z rodziną spędzi Hari Raya?
Kura odpowiadała, że nie mają konkretnych planów, bo jej rodzina nie jest muzułmańska. Porostu będą mieli sobotę w środku tygodnia.
    W Hari Raya w muzułmańskie rodziny idą od meczetu. Modlitwy zaczynają się bardzo wcześnie i trwają kilka godzin. Po skończonych modlitwach rodziny zbierają się w domach i proszą o przebaczenie swoich bliskich. Przepraszają bliskich za zło które udało im się popełnić. Wszyscy ubrani są wtedy w tradycyjne stroje. Stroje malajskich kobiet baju kurung są śliczne i bardzo ozdobne.


    sobota, 17 września 2011

    Festiwal środkowo-jesienny w community center

    Kura była bardzo ciekawa jak singapurczycy obchodzą Festiwal Środkowo-Jesienny. Gdy przeczytała ogłoszenie, że najbliższe community centre za jedyne 3 dolary sprzedaje bilety na osiedlowe obchody święta plonów, postanowiła sobotę spędzić wśród "rolników" dziękujących za dobry rok... Zapowiadało się ciekawie, bo Singapur nie ma własnego rolnictwa ani rolników. Produkty rolne importuje się tu z całego świata. Kura, Żywiciel i Przychówek nie mieli pojęcia czy rolnicy przypłyną statkiem tak jak ryż, czy dolecą samolotem jak większość ludzi przebywających na wyspie.
    • Może ktoś się przebierze za rolników - powiedział Przychówek, gdy szli do community centre zakupić bilety.
    • Może - odpowiedziała Kura

    piątek, 16 września 2011

    Sea food

    Dawno, dawno temu Żywiciel zaprosił Kurę do bardzo dobrej restauracji w pewnym dużym mieście. Kura zamówiła wtedy krewetki i bardzo się w nich rozsmakowała. Kura z Żywicielem lubią owoce morza, ale od tych krewetek wtedy się zaczęło. Przychówek polubił krewetki i kalmary, a za dobrze przyrządzoną rybę dałby się pokroić.
    W Singapurze poczuliśmy się jak w seafoodowym raju. Prawie każdy food court i hawker center ma stoisko, które sprzedaje potrawy z owocami morza i rybami.


    czwartek, 15 września 2011

    Historia pewnej pomyłki

    Zaledwie tydzień po Hari Raya Kura dowiedziała się, że jednoliterowa bardzo chciała zaprosić jej rodzinę do własnego domu na święto Hari Raya. Jednoliterowa nie przyjmuje w domu gości, nie ma rodziny poza mężem i synami, czasu na przyjaźnie też nie ma za wiele. Pracuje bardzo ciężko zwykle po 12h przez 6 dni w tygodniu, nigdy też nie wie czy będzie mieć wolną środę czy sobotę.
    Jednoliterowa chciała celobrować własne, muzułamńskie święto w towarzystwie Kurzej rodziny, chociaż Kura nigdy nie kryła, że jest katoliczką i na islam się nie nawróci.

    środa, 14 września 2011

    Azjatyckie dzieciaki - post autorstwa Przychówka

    No i jakie są te azjatyckie dzieciaki pytają w mailach znajomi Kury?
    Jakich masz kolegów i jakie koleżanki pytają dziadkowie Przychówka?
    Oto cała klasa naszego dzieciaka widziana jego oczami.

    1. Smerf Maruda
    Wiecznie niezadowolony zawsze i ze wszystkiego.

    2. Dzieciak X 
    Opisany wcześniej, zwany czasem kierownikiem ołówka.

    wtorek, 13 września 2011

    Zakupy na Orchard

    Kura nie lubi zakupów, jakoś nie zaraziła się singapurskim zakupoholizmem.
    Kura może iść do sklepu po ubrania dla dzieciaka lub po jakieś jedzonko, ale ubrań dla siebie kupować nie znosi.. Nigdy tego nie lubiła.
    Kura posiada całą kolekcję spodni kompletnie niedobranych do sylwetki i oraz stos koszmarko-bluzek. Co jakiś czas Kura namawia Żywiciela na zakupy i gdyby Żywiciel nie miał dobrego charakteru, to Kura chodziłaby goła, a jej szafę wypełniałyby kolejne cudaki.

    Kura ma gabaryt europejski, więc lubi sklepy europejskie, których na Orchard nie brakuje. Tym razem wybraliśmy się do ION.
    Obok sklepów popularnych marek są tu sklepy luksusowe, gdzie do towar wyłożony jest na szklanych półkach, a jedną torebkę pokazuje kilkoro sprzedawców. Kura ma litość dla portfela Żywiciela i sklepy luksusowe omija szerokim łukiem. Jakieś dziwne jej się wydaje noszenie w ręku równowartości małego samochodu.
    Mark&Spencer ulubiony sklep Kury wpasowuje się w azjatycką miłość nie tyle do zakupów, co łażenia po sklepach i spędzania czasu w centach handlowych. By przejść z działu bieliźnianego do działu ze spodniami trzeba opuścić sklep, wtopić się rzekę Azjatów, dotransportować się do ruchomych schodów i wyjechać piętro wyżej, gdzie jest ten sam sklep tylko inny dział..
    Gdybyśmy zapragnęli angielskiego ciasteczka trzeba by było operację powtórzyć.. gdyby nam się zachciało kupić skarpetki lub coś dla Żywiciela musielibyśmy iść do kolejnego boksu i tak w kółko.
    Robienie zakupów może być męczące tym bardziej, że nozdrza drażni zapach. Po sklepie rozchodzi się niezidentyfikowany aromat, który jest miły, ale po dwóch godzinach robi się męczący i powoduje ból głowy.
    Gdy szczęśliwa Kura obarczyła Żywiciela paczkami z nowymi ubraniami Przychówek przypomniał o swoim istnieniu i o tym, że z miną męczennika opuścił swój pokój.

    • Jeść mi się chce. Nudno tu - powiedział
    • Idziemy do food court-u, ja bym się czegoś napił - dodał Żywiciel

    Zjechaliśmy ruchomymi schodami i zobaczyliśmy chyba najbardziej luksusowy singapurski food court. Wyglądał jak wielka restauracja ludzi było mnóstwo, ale o dziwo szybko znaleźliśmy miejsca do siedzenia.
    Dziecko zjadło kurczaka po tajsku, Kura tajskie sajgonki za zimno, a Żywiciel zamówił chicken rice i dostał lichy ryż, średniego kurczaka i rosół z prażynki.. Zupa smakował jak woda w której, ugotowano prażynki i była wstrętna... No cóż wolimy chyba jedzenie w hawker center... przynajmniej wiemy czego się spodziewać.


    poniedziałek, 12 września 2011

    Wandale z pierwszej klasy

    • Czemu dzisiaj tak długo? - zapytała Kura dzieciaka, gdy wyszedł ze szkoły prawie 25 minut po zakończeniu lekcji.
    • Bo Pani dyrektor i Pani L musiały zdyscyplinować wandali - powiedział Przychówek
    • Wandali? - zdziwiła się Kura
    • Posłuchaj mamo - powiedział Przychówek - kilku chłopców z pierwszej i drugiej klasy zniszczyło własność szkoły. I teraz pani Dyrektor jest bardzo zła. I powiedziała, że się za nich wstydzi i że tym razem wybacza, bo są w pierwszej klasie i dopiero się uczą jak należy się zachowywać, ale następnym razem nie daruje i wyrzuci ich ze szkoły, bo ona takich dzieci w szkole nie chce. 
    • I te dzieci będą musiały sobie znaleźć inną szkołę - Przychówek wziął oddech. Był naprawdę przejęty.
    • A co zrobili Ci chłopcy? - zapytała Kura
    • Zniszczyli własność szkoły. Najpierw wzięli nowy mop, który zostawiła pani sprzątająca i po nim skakali, a potem wsadzili go do wiadra z brudną wodą i tam zostawili no i podeptali szkolny ogródek, gdzie my mamy zioła i zniszczyli szlaban przy ogródku...
    • To wszystko? - zapytała Kura niepewnie, gdyż przy ziołowym ogródku nie ma szlabanu, tylko mały patyczek na dwóch wspornikach, aby dzieci nie wchodziły tam gdzie nie powinny...
    • To mało? - zdziwił się Przychówek
    • Wandale powinni się wstydzić - dodał.

    niedziela, 11 września 2011

    Festiwal Środkowo-Jesienny - Mid-Autumn Festival

    Legenda głosi, ze dawno temu w Chinach żył król, który stracił wiarę w ludzi. Gdy spotkał piękną dziewczynę zapragnął ją mieć zawsze przy sobie. Dziewczę było oporne na wdzięki króla wiec ten uwięził ją w swoim zamku. Król obdarowywał ją prezentami, ale dziewczyna była obojętna na jego bogactwo. Każdej nocy paliła kadzidełko i świece modląc się do księżyca o dobrego męża. Wierzyła bowiem, że na księżycu żyje Bóg, który pozwala księżycowi świecić. Podczas ósmej pełni księżyca król przyniośł trzy tabletki i powiedział:
    • Zjedzmy po jednej wtedy będziemy żyć wiecznie

    Dziewczyna odezwała się wtedy do króla po raz pierwszy od długiego czasu i powiedziała:
    • Pozwól mi je obejrzeć.


    sobota, 10 września 2011

    Chinese Garden

    Gdy Kura ma dosyć zgiełku dużego miasta wskakuje w metro i jedzie do Chinese Garden. Ten uroczy park położony na jeziorze Jurong wyjątkowo przypadł Kurze do gustu. Dojazd jest wyjątkowy łatwy wystarczy wsiąść w metro i wysiąść na stacji Chinese Garden. Chociaż ogród jest chiński nie ma tam tłumu głośnych chińczyków. Jest cicho, spokojnie  i naprawdę pięknie. Można posiedzieć przy pomniku Kunfucjusza, popatrzeć na Singapur z siódmego piętra chińskiej pagody i odpocząć w altance chłodzącej na wodzie.

    W Chinese Garden Kura najbardziej lubi ogród japoński, ze skalnymi wodospadami i drzewkami bonzai. Kura spędziła tam wiele miłych chwil w towarzystwie francuskiej koleżanki, bo Żywiciel i Przychówek jakoś nie pokochali tego miejsca. Widzieli raz i uważają, że wystarczy.


    piątek, 9 września 2011

    Gdzie moje 50 dolarów?

    W Singapurze pieniądze w kasie należy podawać oburącz. Niby nikt się nie obrazi, ale tak jest ładnie. Resztę dostaje się zawsze ułożone na kupce od najmniejszego do największego banknotu. Jeśli kasjer wydaje monety kładzie je na banknotach. Kura nie opanowała jeszcze sztuki oburęcznego odbierania reszty, bo nie ma co wtedy zrobić z plecakiem, który złośliwie spada z ramienia. Żywiciel ma w nosie singapurski savoir-vivre i daje pieniądze prawą ręką. Wiele razy Kura czerwieniła się ze wstydu, bo dała pomięty banknot i widziała z jaką starannością panie kasjerki rozprostowują pieniądze.

    czwartek, 8 września 2011

    Mundurek

    Mam mundurek śliczny, nowy,
    granatowe wstążki.
    Mam tornister, a w tornistrze
    same nowe książki.

    Śpiewał nasz Przychówek w pierwszej klasie polskiej szkoły. Mundurek w Polsce Przychówek, też miał, nosił i lubił, ale o wstążkach Kura musiała zrobić specjalny wykład. 

    W Singapurze wszyscy uczniowie noszą szkolny mundurek. Te są różne, więc stojąc na przystanku wiadomo, kto z jakiej jest szkoły. W szkole podstawowej chłopcy zawsze mają krótkie spodenki,  gimnazjaliści nie zawsze.

    Singapurska szkoła (Wikipedia)

    środa, 7 września 2011

    Holland Village

    To co tu nazywa się dzielnicą jest zwykle skrzyżowaniem kilku uliczek. Holland Village (Hollendeska wioska) ukryta jest pośród wielkich blokowisk.


    wtorek, 6 września 2011

    Polskie cana

    Kura, który uczy się pilnie i stara się zachować poprawność językową wielokrotnie nie była zrozumiana przez sklepikarzy. Zwykle z pomocą przychodzili młodzi Chińczycy, którzy tłumaczyli z angielskiego na chiński lub tworzyli takie konstrukcje językowe, że nijak się tego nazwać angielskim nie dało.
    Jakie jest uniwersalne słowo w singieskim?

    •  Can wymawiane tu jako - cana

    poniedziałek, 5 września 2011

    Mieszkać po Singapursku - Epilog

    Już zaczynaliśmy się zastanawiać gdzie zniknęli nasi sąsiedzi gdy... niespodzianka, odnaleźli się.


    W hiduskiej restauracji

    Nie ma jednej potrawy, którą lubimy wszyscy tak samo.
    Kura jest zwolenniczką smaków piekielnych i wsypuje, bądź wlewa, chili do wszystkiego łącznie z rosołem. Pewnie dlatego chętnie je w hinduskich stoiskach, których sprzedawcy lojalnie ostrzegają, że jedzenie jest bardzo ostre.
    Do hinduskiej restauracji Kura sama nie pójdzie, bo jako samotna kobieta wzbudzałaby zbyt dużą sensację. Hinduskie kobiety większość czasu spędzają w domach więc w restauracjach hinduskich pracują głównie mężczyźni, dla których biała kobieta bez obstawy mężczyzny to niecodzienne zjawisko.

    Co jakiś czas Żywiciel rezygnuje z ryżu w wersji chińskiej i zabiera żonę do hinduskiej restauracji, chociaż sam ani za curry ani za chili nie przepada. Tym razem odwiedziliśmy restaurację Sankranti w Little India na przeciwko największego hinduskiego sklepu w Singapurze - Mustafa Center.


    niedziela, 4 września 2011

    Mieszakać po Singapursku

    W Singapurskich mieszkaniach ważny jest przewiew, (jeśli nie ma klimatyzacji) okna powinny być stale otwarte, nawet jeśli nikogo nie ma w domu. Słyszeliśmy o rodzinie,  która wyjechała na wakacje i po powrocie miała mieszkanie do remontu, bo ciągu dwóch tygodni spleśniały ściany, książki, pozamykane w szafach ubrania.

    Świetnie osusza klimatyzacja, ale prąd jest tu drogi, a wiele tańszych mieszkań ma klimatyzację tylko w salonie i głównej sypialni. Zresztą trudno zostawić włączoną klimatyzację na dwa tygodnie. Część mieszkań ma kratę w drzwiach. Po powrocie do domu otwiera się drzwi i okna a zamyka kratę, czasem wychodząc ludzie nie zamykają drzwi tylko kratę i widać wtedy całe wnętrze mieszkania, jednak nikt sąsiadowi do środka mieszkania nie zagląda. Zwykle i tak wiadomo kto jest w środku, bo Singapurczycy zostawiają buty przed wejściem do mieszkania... Nasi sąsiedzi mają przed wejściem buddyjski ołtarzyk i kosz na parasole, parasoli też mają więcej niż ludzi w domu.

    My butów przed drzwiami nie zostawiamy, ale mamy wycieraczkę, na której zwykle stoją buty gości naszych sąsiadów... Kraty też nie mamy i zawsze zamykamy drzwi, używamy klimatyzacji i płacimy gigantyczne rachunki za prąd.

    Co to za pustki dzisiaj, czyżby gdzieś poszli?


    Najbardziej nas zdziwiło, że mieszkania nie mają przedpokoju. Wszystkie mieszkania, które widzieliśmy nie miały przedpokoju.. U nas też wchodzi się do razu do salonu, a z salonu do pokoi. Pewnie stąd ten zwyczaj zostawiania butów przed drzwiami..

    Mamy dwie i pół łazienki, dwie są normalne i jedna dziwna obok kuchni w gospodarczej części mieszkania. Pół-łazienka nie ma ciepłej wody i ma prysznic bez kabiny... W części gospodarczej mamy też pokój bez okna, my trzymamy tam hulajnogę i rolki Przychówka, a także mopa, wiadra plastikowe, miski i masę kartonów, które nie wiadomo kiedy będą potrzebne.
    W dużej części domów w pokoju bez okna mieszka maid - czyli pomoc domowa, a właściwie służąca... W Singapurze "niewolnictwo jest nadal legalne" i ma twarz indonezyjskiej,  bądź filipńskej maid.
    Maid mieszkająca w condo i tak się cieszy, bo ma własną przestrzeń, gdy mieszka w Hdb śpi na podłodze w kuchni lub w salonie gdy wszyscy pójdą spać. Nasza maid miałaby ciężkie życie, bo prowadzimy nocny tryb życia.

    Nasze mieszkanie jest duże jak na polskie standardy, a chociaż nie mamy dużo rzeczy to już brakuje nam półek, szczególnie w pokoju Przychówka. Singapurczycy nie gromadzą rzeczy.. gdy nie są potrzebne oddają lub wyrzucają.

    Jak na Singapur nasze mieszkanie jest typowe, ale singapurczycy rzadko mieszkają w małych rodzinach. Zwykle w jednym mieszkaniu mieszkają dziadkowie, dzieci, wnuki czasem kuzyni... oraz wszechobecna maid,  8 czy 10 osób w jednym mieszkaniu to tutejsza norma. Pewnie dlatego wielu młodych ludzi uczy się w kawiarniach i food court-ach.

    My mieszkamy na prywatnym osiedlu i  mamy tu rzeczy, których na polskich osiedlach nie ma..
    Jest siłownia, sala telewizyjna, sala do organizacji przyjęć, 4 baseny, 4 korty tenisowe, stanowiska do grillowania i sauna. Są też zajęcia z aerobiku (również dla facetów), joga dla dorosłych i lekcje pływania dla dzieci. Na 15 piętrze jest dachowy ogród. który pełni rolę palarni.





    Osiedla Hdb nie mają basenu i innych udogodnień, ale wynajęcie mieszkania jest znacznie tańsze. Wszystkie singapurskie osiedla pną się do góry my mieszkamy w 16 piętrowym bloku, a obok nas są bloki  40 piętrowe... Czyli można mieszkać na ostatnim piętrze Pałacu Kultury lub wyżej i mieć guzik z pięknych widoków, bo obok na lewo i prawo takie same bloki.

    sobota, 3 września 2011

    Restaurant, food court and hawker center - czyli gdzie można zjeśc w Singapurze

    W Singapurze właściwie nie gotuje się w domu. Pomijając Malajki, które gotują dla przyjemności raz w tygodniu i domy gdzie gotuje pomoc domowa - maid.
    Większość ludzi żywi się na mieście. Jest w czym wybierać:
    Są restauracje sieciowe różnych marek, takie same jak w Polsce i  wiele innych.
    Są restauracje prowadzone przez rodziny. W tych człowiek może się poczuć jak członek chińskiej, bądź hinduskiej familii. Właściciel przywita, usadzi przy stole zapyta o samopoczucie pożartuje, a na koniec podziękuje za odwiedziny i zaprosi znowu.


    piątek, 2 września 2011

    Pora na pidżamę

    Był początek marca jeszcze czuliśmy się jak turyści i wszystko nas dziwiło. Singapur pachniał i wyglądał inaczej niż znane nam miasta. Przychówek ekscytował się wszystkim, a my uczyliśmy się życia w nowym świecie.

    • Mamo, mamo - tamten chłopiec ubrany jest w pidżamę, krzyczał Przychówek gdy szliśmy o 19 na kolację.
    • Nie wygłupiaj się - powiedział Kura
    • To taki azjatycki dres - nikt nie chodzi po ulicy w pidżamie - dodała.
    • To jednak pidżama - zauważył  Żywiciel

    czwartek, 1 września 2011

    Wycieczka

    Ledwo Kura ochłonęła po szkolnym karnawale, a już pani R zapytała czy pójdzie z klasą Przychówka  na wycieczkę. Kura, która wielokrotnie była towarzyszem polskich wycieczek Przychówka trochę się bała, ale nie wypadało odmówić.

    O umówionej godzinie Kura zjawiła się w szkole. Najpierw była odprawa rodziców, którzy przyszli do pomocy w wycieczce. Każdy dostał  listę zadań i dokładne wytyczne - gwiazdką zostały oznaczone dzieci których trzeba było pilnować podwójnie... Nikogo tu nie burzy brak ochrony danych osobowych wręcz przeciwnie wszyscy widzą tu same zalety pełnej jawności.