Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

sobota, 17 września 2011

Festiwal środkowo-jesienny w community center

Kura była bardzo ciekawa jak singapurczycy obchodzą Festiwal Środkowo-Jesienny. Gdy przeczytała ogłoszenie, że najbliższe community centre za jedyne 3 dolary sprzedaje bilety na osiedlowe obchody święta plonów, postanowiła sobotę spędzić wśród "rolników" dziękujących za dobry rok... Zapowiadało się ciekawie, bo Singapur nie ma własnego rolnictwa ani rolników. Produkty rolne importuje się tu z całego świata. Kura, Żywiciel i Przychówek nie mieli pojęcia czy rolnicy przypłyną statkiem tak jak ryż, czy dolecą samolotem jak większość ludzi przebywających na wyspie.
  • Może ktoś się przebierze za rolników - powiedział Przychówek, gdy szli do community centre zakupić bilety.
  • Może - odpowiedziała Kura


W wyznaczonym dniu Żywiciel, Kura i Przychówek oraz Kogut i Kwoka pojechali autobusem do Community center w Telok Blangah. Przy okazji wysłuchali narzekań Przychówka, że druga cześć żółtej linii metra otwiera się dopiero za miesiąc i podroż autobusem trwa zdecydowanie za długo.

    Gdy dotarliśmy do community centre zobaczyliśmy kolejkę chińczyków, każdy miał w ręku żółtą torbę i uśmiech zwycięstwa na twarzy. Szybko się zorientowaliśmy, że nasze bilety to kupony na owe żółte torby. Prezentacje sceniczne może oglądać każdy kto ma na to ochotę, nawet jeśli  zaplątał się w okolicy przypadkowo. Wzbudziliśmy ogólną sensację wśród tłumu Azjatów. Wszyscy bardzo chcieli nam pomóc i tłumaczyli co będzie za chwilę. Z niecierpliwością czekaliśmy na taniec smoka i zaglądaliśmy do naszych toreb.
    W każdej odnaleźliśmy jabłko, pomarańczę, chińską latarnia z papieru, dwie paczki chrupek, butelkę wody, kilka torebek herbaty oraz moon cake-a.


    Gdy smok skończył taniec Żywiciel załapał się na uścisk dłoni jakieś ważnej osobistości. Nie wiemy kto to był, ale podziękował Żywicielowi za przybycie, uściskał dłoń i odjechał w siną dal czarnym Bmw z prywatnym szoferem... Lokalny fotograf zachęcał nas do oglądania telewizji, bo uwiecznił "historyczny uścisk dłoni".





    Zaczęło się ściemniać, z zapaloną chińską latarnią poszliśmy za tańczącym smokiem na drugą cześć obchodów festiwalu środkowo-jesiennego. Na scenie przemawiał Chińczyk, jakaś Chinka częstowała jaśminową herbatą, a stary Hindus orzeszkami ziemnymi. Można było poskakać w dmuchanym zamku,  zjeść pomelo, porzucać do celu piłeczkami i wziąć udział w loterii. Żywiciel z Przychówkiem wygrali: dwa długopisy z reklamą community center, jeden ołówek i dwa chińskie lampiony. Kura się ucieszyła, bo mogło być gorzej. Główną nagrodą był super nowoczesny garnek do gotowania ryżu.




    Kurę najbardziej zainteresowała grupa tańcząca na pobliskim placu. Panie powyżej 60 i panowie w podobnym wieku wykonywali jakieś skomplikowane tańce. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych, a jedna z pań zachęcała Kurę do wspólnego tańca. Kura grzecznie odmówiła i odszukała współtowarzyszy wyprawy. Siedzieli przed sceną z cierpiętniczymi minami i oglądali disco polo po chińsku. Twierdzili, że im się nie podoba, ale w drodze na kolację Przychówek nucił po chińsku świeżo usłyszane piosenki.



    Herbata z paczki okazała się okropna, pomarańcze niedojrzałe, a moon cake-ów nie mamy odwagi zjeść.

    1 komentarze:

    Troche podobny do czaczy ten taniec.

    Prześlij komentarz