- Może ktoś się przebierze za rolników - powiedział Przychówek, gdy szli do community centre zakupić bilety.
- Może - odpowiedziała Kura
W wyznaczonym dniu Żywiciel, Kura i Przychówek oraz Kogut i Kwoka pojechali autobusem do Community center w Telok Blangah. Przy okazji wysłuchali narzekań Przychówka, że druga cześć żółtej linii metra otwiera się dopiero za miesiąc i podroż autobusem trwa zdecydowanie za długo.
Gdy dotarliśmy do community centre zobaczyliśmy kolejkę chińczyków, każdy miał w ręku żółtą torbę i uśmiech zwycięstwa na twarzy. Szybko się zorientowaliśmy, że nasze bilety to kupony na owe żółte torby. Prezentacje sceniczne może oglądać każdy kto ma na to ochotę, nawet jeśli zaplątał się w okolicy przypadkowo. Wzbudziliśmy ogólną sensację wśród tłumu Azjatów. Wszyscy bardzo chcieli nam pomóc i tłumaczyli co będzie za chwilę. Z niecierpliwością czekaliśmy na taniec smoka i zaglądaliśmy do naszych toreb.
W każdej odnaleźliśmy jabłko, pomarańczę, chińską latarnia z papieru, dwie paczki chrupek, butelkę wody, kilka torebek herbaty oraz moon cake-a.
Gdy smok skończył taniec Żywiciel załapał się na uścisk dłoni jakieś ważnej osobistości. Nie wiemy kto to był, ale podziękował Żywicielowi za przybycie, uściskał dłoń i odjechał w siną dal czarnym Bmw z prywatnym szoferem... Lokalny fotograf zachęcał nas do oglądania telewizji, bo uwiecznił "historyczny uścisk dłoni".
Zaczęło się ściemniać, z zapaloną chińską latarnią poszliśmy za tańczącym smokiem na drugą cześć obchodów festiwalu środkowo-jesiennego. Na scenie przemawiał Chińczyk, jakaś Chinka częstowała jaśminową herbatą, a stary Hindus orzeszkami ziemnymi. Można było poskakać w dmuchanym zamku, zjeść pomelo, porzucać do celu piłeczkami i wziąć udział w loterii. Żywiciel z Przychówkiem wygrali: dwa długopisy z reklamą community center, jeden ołówek i dwa chińskie lampiony. Kura się ucieszyła, bo mogło być gorzej. Główną nagrodą był super nowoczesny garnek do gotowania ryżu.
Kurę najbardziej zainteresowała grupa tańcząca na pobliskim placu. Panie powyżej 60 i panowie w podobnym wieku wykonywali jakieś skomplikowane tańce. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych, a jedna z pań zachęcała Kurę do wspólnego tańca. Kura grzecznie odmówiła i odszukała współtowarzyszy wyprawy. Siedzieli przed sceną z cierpiętniczymi minami i oglądali disco polo po chińsku. Twierdzili, że im się nie podoba, ale w drodze na kolację Przychówek nucił po chińsku świeżo usłyszane piosenki.
Herbata z paczki okazała się okropna, pomarańcze niedojrzałe, a moon cake-ów nie mamy odwagi zjeść.
1 komentarze:
Troche podobny do czaczy ten taniec.
Prześlij komentarz