Przychówek nie jest jedynym polskim dzieckiem w singapurskim systemie edukacyjnym, chociaż większość przebywających tu rodaków wybiera szkoły międzynarodowe. Wiemy o kilku polskich przedszkolakach i polskich studentach. Jedna z polskich studentek mieszka nawet na naszym osiedlu.
Namierzamy się zwykle po języku. Kura od zawsze wiedziała, że język Słowackiego łączy ludzi. Kiedyś w parku Kura spotkała sympatyczną Polkę z małym synkiem, która na tej obcej ziemi miała fatalne doświadczenie z Polakami. Usłyszała Polski w sklepie i zaczepiła mówiącą po polsku dziewczynę, ale zamiast radości usłyszała... ojej kolejna Polka ile was tu jest... Owa niemiła rodaczka ma szczęście, że nie trafiła ani na Kurę ani Żywiciela. Kura powiedziałaby jej, że skoro się wstydzi korzeni to niech gada po angielsku, a Żywiciel nie byłby taki miły, oj nie...
Nie wszyscy są tu na dłużej, sporo ludzi wpada na dwa, trzy dni w drodze do Australii, bądź Tajlandii ogląda miasto i wyrusza w dalszą drogę. Takich polskich turystów Kura spotkała na lotnisku gdy obierała rodziców. Spotkaliśmy kiedyś polskiego studenta, który zwiedzał Azję z plecakiem, oraz pewną parę w metrze w drodze do China Town. Tych Kura zapamięta na długo.
Jechała z koleżanką Francuzką i jej córką do China Town.
Rozmawiały w mało popularnym języku, ale Kura usłyszała polski. Ukradkiem spojrzała na stojącą blisko parę, która zastanawiała się jak dojść do China Town. Chłopak wpadł na pomysł by kogoś zapytać o drogę, Kura miała ochotę mu wytłumaczyć, że jak tylko wysiądzie z metra to będzie w samy sercu chińskiego miasta, ale on był szybszy. Podszedł do Kury i jej towarzyszek i zapytał po angielsku jak powinien iść. Koleżanka Kury odpowiedziała mu równie szybko po angielsku, a chwilę potem Kura nie wytrzymała i powiedziała w języku Słowackiego, że życzy im miłego dnia... Mina ludzi była bezcenna.
Też im się wydawało, że są jednymi z nielicznych, którzy odwiedzają singapurską ziemię.
Wpadli tu na kilka dni w drodze do Tajlandii, ale im się spodobało. Może wrócą, tak jak pani E, która była w Singapurze z mężem kilka lat temu i tak pokochała to miejsce, że porzuciła Warszawę i zamieszkała w mieście Lwa.
2 komentarze:
Ale Wam zazdroszczę mieszkania w tym, mieście.. podobno bardzo trudno tam o pracę, a jak się nie ma bardzo dobrego angielskiego, to nie ma o czym marzyc... może kiedyś też się odważę spróbowac. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa :)
Trudno pracować w Niemczech czy Francji nawet na średnim stanowisku bez dobrego francuskiego czy niemieckiego. W Singapurze jest podobnie. Raczej nie ma co liczy, że zacznie się pracę od "słynnego zmywaka" a potem poszuka się czegoś innego, bo Singapur jest bogatym krajem wśród wielu biednych i ma stały dopływ pracowników z państw ościennych. By tu pracować trzeba mieć dobry angielski, ale też coś czego nie mają tubylcy. Skomplikowane prawo chroni Singapurczyków i obcokrajowca można zatrudnić tylko wtedy gdy nie ma odpowiedniego kandydata na rynku lokalnym. To skompilowanie wygląda, ale znamy wielu Polaków którzy tu pracują. Jedna koleżanka znalazła pracę w tydzień. Jakaś firma potrzebowała kogoś ze znajomością niemieckiego i angielskiego a ona znała więc pracuje. Słyszeliśmy o takich osobach które znajdowały pracę w kilka dni i o takich co nie mogły znaleźć miesiącami a koszty życia są tu niestety wysokie. Osobistych doświadczeń tego typu nie mamy. U nas najpierw pojawiła się propozycja pracy w Singapurze dopiero potem była przeprowadzka, ale nie mamy też 20 lat więc trudniej byłoby zaryzykować zwłaszcza mając dziecko. Na pocieszenie powiem, że angielski nie jest trudnym językiem i przy dobrej motywacji człowiek szybko się go nauczy. :)
Pozdrawiam Kura z Azji od Kuchni
Prześlij komentarz