Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

Jumbo kraby

Zaprzyjaźniony z nami smakosz od długiego czasu polecał nam restaurację gdzie serwują najlepszego kraba w mieście. Od czasu gdy jedliśmy kraba, minęło już ponad pół roku więc postanowiliśmy dać skorupiakowi jeszcze jedną szansę.

Thaipusam

Kolejne święto za nami tym razem bez dnia wolnego, ale za to wyjątkowo widowiskowe. Podczas pełni księżyca w styczniu lub lutym (według tamilskiego kalendarza w miesiącu thai) świętuje się narodziny boga wojny Murugana, młodszego z synów Śiwy i Parwati.

Po hiszpańsku

Korporacja wyciska z Żywiciela wszystkie soki. Codziennie pan mąż wychodzi do pracy chwilę po ósmej rano, a wraca tuż przed dziewiątą wieczorem. Oj, zatęskniliśmy za Europą i jej godzinami pracy. Za europejskim jedzeniem też zatęskniliśmy.

Więcej ludzi niż kwiatów

Namówiona przez uliczne billboard-y Kura bardzo chciała zobaczyć coroczną wystawę kwiatów na wyspie Sentosa. Na kwiatową wyprawę namówiła panią I, ale jej synek się rozchorował i pani I musiała zrezygnować z podziwiania kwiatów.

Chiński Nowy Rok - przygotowania

Zaczęliśmy 4 dniowy weekend. W poniedziałek i we wtorek ulice się wyludnią i zamkną się wszystkie sklepy, food court-y i centra handlowe prowadzone przez Chińczyków. Cześć sklepów i punktów gastronomicznych będzie zamknięta również w niedzielę, a Chińczycy zostaną w swoich domach lub odwiedzą swoje rodziny.

Chleb dla Janka

Pracowy kolega Żywiciela powiedział wtedy, że w latach 70 XX wieku, w Malezji obcokrajowcy ciągle prosili pewnego ulicznego kucharza o smażenie omletów z cebulą. Postanowił więc stworzyć coś co by zasmakowało jego klientom i włożył usmażony omlet do długiej bułki doprawił sosem chili i nazwał to Roti Johna.

Światło świąt

Filipińska legenda opowiada o królu, który przed śmiercią, chciał ustanowić następcę tronu. Pewnego ranka wręczył swoim synom po pięć monet i kazał zapełnić za te pieniądze szopę w zamku

Moda i uroda

Przychówek przywykł do tego, że jego blond włosy i bardzo jasna cera wzbudzają sensację, jednak ani my ani nasz dzieciak nie byliśmy przygotowani na publiczny, zbiorowy zachwyt.

Kuchnia chindian czyli kolacja na dachu

Na tą restaurację trafił przypadkiem Żywiciel w internecie. Otworzyła się zaledwie trzy tygodnie temu na dachu sześciopiętrowego sklepu z hinduskiej dzielnicy - Mustafa Center. Restauracja Kebabs'n'Curries serwuje jedzenie typowe dla hindusów i kuchnię chindian czyli chińskie jedzenie przyrządzane na sposób hinduski.

Wesołego Deepavali

Mamy kolejną sobotę w środku tygodnia czyli Deepavali (Depawali, Dipavali, Dewali, Diwali, Divali, Dipotsavi, Dipapratipad, दीपावली).

środa, 31 sierpnia 2011

Carnival - zabawa w szkole

Ledwo przywykliśmy do tego, że nasz Przychówek jest singapurskim uczniem, a dzieciak przyniósł informację, że szkoła zaprasza  na szkolny karnawał.  To nasz pierwszy karnawał w środku lata, więc nie wiedzieliśmy czego mamy spodziewać.

Żywiciel nie miał ochoty na lipcową zabawę i postanowił relaksować się na kanapie. Kura z Przychówkiem pojechali taksówką i zostali przywitani przez Ronalda McDonalda, który nieudolnie prężył się na scenie... W koło sceny siedział tłum azjatyckich dzieciaków - prawie wszystkie w szkolnych mundurkach. Przychówek zrobił dziwną minę i zaczął rozglądać się za przyjaciółmi z klasy... Może będzie F. a może C. marzył...

Kura chciała zrobić kilka pamiątkowych fotek.

Do tej pory jej pasja fotografowania nie znalazła zrozumienia w szkole. Pani z ochrony pieszczotliwie zwana Buldi, gdy widziała aparat w ręku Kury groziła palcem i powtarzała jak mantrę: no photo...
Kura trochę się jej bała... bowiem pani ma w szkole stanowisko.. Kapo i chociaż pejcza przy boku nie nosi to oficjalna nazwa robi swoje.


wtorek, 30 sierpnia 2011

Kuchnia japońska - czyli nie tylko sushi

Na pytanie co chcesz zjeść na śniadanie Przychówek udzieli jednej z trzech odpowiedzi:
  • Płatki
  • Tosty
  • Sushi
My lubimy sushi, ale nie tak bardzo jak nasz dzieciak, który jadłby maki (i inne teriyaki) najchętniej trzy razy w tygodniu. W sobotę gdy pojechaliśmy do pobliskiego centrum handlowego by oddać książki do biblioteki i zjeść obiad, dzieciak zobaczył, że do japońskiej restauracji nie ma kolejki i natychmiast zgłodniał.


poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Krab

Mówią, ze być Singapurze i kraba nie zjeść to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża.
Mieszkaliśmy  w Singapurze już prawie pół roku, ale kraba nie jedliśmy... Pewnego piątku w towarzystwie polskiego gościa poszliśmy na krabową kolację. Zamówiliśmy dwa kraby na cztery osoby - co się będziemy ograniczać. Przywykliśmy już do tego, że jemy dwa razy więcej niż Chińczycy. W chwili zamawiania Kraby były jeszcze żywe i siedziały w towarzystwie innych krabich męczenników w akwarium. Pół godziny później leżały w chili sosie na naszych talerzach.



niedziela, 28 sierpnia 2011

Głodne duchy

Gdy muzułmanie świętują swój Ramdan, obok nich buddyści obchodzą miesiąc głodnych duchów. Według buddyjskich wierzeń w siódmym miesiącu księżycowym bramy piekieł się otwierają i na 30 dni piekło opuszczają duchy - Prety - z nienasyconym pragnieniem.

Duchy są głodne i złe, więc buddyści chcą je ułaskawić i ustawiają jedzenie specjalnie dla nich. Przy świątyniach buddyjskich lub na ulicy stoją tacki, a na nich jedzenie dla duchów. W koło rozchodzi się charakterystycznych zapach lekko psującego się mięsa i kadziła. Chińska koleżanka Kury powiedział, że duchy piekielne żywią się zapachem. Jeśli tak jest to gust mają wyjątkowo podły, bo śmierdzi strasznie. Jedyna nadzieja, że koty w nocy zrobią porządek z pozostawionym jedzeniem. Jeśli  chodzi o nas to wolimy "piekielnych wegetarian", którzy zadowolą się pomarańczą lub jabłkiem. Żyjący zostawiają to co sami lubią, na stołach ofiarnych stoją więc kubki z kawą, owoce, ryż i piwo...


sobota, 27 sierpnia 2011

Wybory prezydenckie


  • Z okazji wyborów prezydenckich - dostałem jeden dzień wolnego, powiedział Żywiciel po powrocie do domu.
  • A ja mam aż dwa - powiedział Przychówek - bo w mojej szkole będzie lokal wyborczy.
  • To miło - odpowiedziała Kura

Singapore Science Center

I uświadomiła sobie, że w Polsce to inaczej wygląda. Tu nie ma żadnych wielkich bilbordów na mieście, żadnych plakatów.Jakoś nie udało nam się trafić na debatę wyborczą  czy prezentacje problemów politycznych. Nikt nie wcisnął nam do ręki żadnej ulotki...


O wyborach nie powiedziała ani jedna z koleżanek Kury. Nikt się tym nie ekscytuje, może dlatego, że sporo tu emigrantów, osób z czasowy prawem pobytu, a głosują tylko obywatele Singapuru, którzy ukończyli 21 lat i mieszkają w Singapurze. Przebywający za granicą głosują tylko wtedy gdy opuścili kraj nie później niż 3 lata wcześniej.

Nie mają problemów z frekwencją wyborczą, bo do urn idą wszyscy - głosowanie jest obowiązkowe, a ten kto nie głosował, będzie skreślony z listy głosujących w następnych wyborach. Jeśli chce się odzyskać prawo wyborcze trzeba zapłacić karę.

Kandydat na prezydenta musi:
  • Mieć ukończone 45 lat
  • Mieszkać na terenie Singapuru minimum10 lat
  • Pełnić funkcję publiczną conajmniej 3 lata lub być prezesem spółki z kapitałem co najmniej 100 tyś dolarów. 

W ostatnich wyborach prezydenckich tylko jeden kandydat spełnił wymagania, teraz jest aż czterech kandydatów i jest to sytuacja nowa dla Singapurczyków.

Kura w dniu wyborów przeczytała program wyborczy wszystkich czterech panów T... Trochę jej to zajęło, ale dowiedziała się, że każdy chce rozwoju Singapuru. Czym się różnią kandydaci?

Przede wszystkim poparciem partyjnym (chociaż ordynacja zabrania być członkiem jakiejkolwiek partii) Podobno największe szanse ma Tony Tan - popiera go rządząca Partia Akcji Ludowej,  która rządzi Singapurem od chwili odzyskania niepodległości.

Bez względu na to, który pan T zostanie prezydentem Singapurczycy go pokochają, a jego podobizna zawiśnie we wszystkich szkołach, urzędach i szpitalach.

P.S.
Zanim Kura zdążyła dokończyć posta, Singapurczycy policzyli już głosy. Siódmym prezydentem Singapur został: Dr Tony Tan.


Oczyszczająca moc wody

Wiedzieliśmy, że jak się żyje w równikowym klimacie to trzeba dużo pić, nie wiedzieliśmy, że wodzie przypisuje się tu szczególne właściwości. Czasem mamy wrażenie, że według tubylców wszystkie problemy biorą się przez picie zbyt małej ilości wody.
Do sprzątania po singapursku nie potrzeba środków chemicznych tylko dużo wody i szczotki, którą się szoruje bardzo brudne miejsca. W ten sposób myje się tu są chodniki, publiczne toalety, sklepy.
Kaszlącemu człowiekowi wszyscy życzliwie poradzą :

  • Pij więcej wody
Kolega Kury - Indonezyjczyk - zapytał Chinkę:

  • Czemu masz taką ciemną skórę? 
Pytanie było o tyle nietaktowne, że Chinki wydają ogromne pieniądze na kosmetyki wybielające i robią wszystko by mieć jasną, promienną cerę. Gdy inna Chinka zobaczyła łzy w oczach koleżanki próbowała ratować sytuację i powiedział, że to pewnie dlatego, że.. pije za mało wody.
Jeśli się człowiek denerwuje przed egzaminem to Singapurczyka usłyszy:

  • Zrelaksuj się i pij więcej wody. 
Na drobne bóle  głowy, brzucha i kolan też polecana jest woda.
Na problemy w nauce też pomaga w woda.


piątek, 26 sierpnia 2011

Co robi Kura ?

Kurze skończył się kolejny kurs angielskiego, już za kilka dni Kura spotka się ze swoim tatkiem zwanym Kogutem i mamuśką zwaną Kwoką...

Ciekawe czy poznają swój malutki Przychówek, który urósł prawie 10 cm przytył jakieś 3kg i wzbogacił się o okulary. Niedługo dzieciak będzie patrzył na niskopienną Kurę z góry.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Matematyka po Singapursku

Już za chwilę nasz Przychówek zacznie naukę z Libratusem. Będzie, wiec uczniem dwóch szkół singapurskiej i polskiej. Program polskiej szkoły realizować będzie przez internet. Na razie jeszcze nie wiemy jak damy radę to ogarnąć i jak owa nauka będzie wyglądała w praktyce.
Sam egzamin wstępny do Libratusa był dla Przychówka, łatwy a matematyka wywołała salwę śmiechu.

  • Zadania matematyczne były jak z przedszkola - powiedział Przychówek
  • W mojej klasie nawet największy nieudziaba potrafi nazwać figury geometryczne, dodać 23 do 58 i zna tabliczkę mnożenia na dwa i trzy.. - dodał

środa, 24 sierpnia 2011

Racial Harmony Day

Pewnego wtorku  Przychówek powiedział, ze w czwartek w szkole obchodzący będzie Racial Harmony Day czyli dzień harmonii rasowej. W Singapurze nie zawsze było tak różowo jak dziś. W 1964 roku doszło do zamieszek na tle rasowym... ogromną pracę włożono by wszyscy żyli w zgodzie i nie było segregacji rasowej.
Na pewno nie było łatwo: ludzie są różni, co innego jedzą, inaczej spędzają czas wolny, chodzą do różnych kościołów, a jednak żyją obok siebie i mają dzieci w tych samych szkołach. Rządowy program przewiduje zajęcia informujące o świętach i obyczajach w różnych kulturach, a nauczyciele są bardzo wyczuleni na przejawy segregacji rasowej.
W Racial Harmony Day można przyjść do szkoły nie w mundurku, ale w stroju narodowym niekoniecznie własnego kraju. Nie wiedzieliśmy o tym święcie, więc nie byliśmy więc przygotowani. Trudno byłoby zabrać polski strój narodowy w postaci żupana i kontusza - nikt w Polsce tego teraz nie szyje. Moglibyśmy udawać, że strojem narodowym jest jeden ze stroi regionalnych : góralski, łowicki, czy mazowiecki, gdybyśmy go mieli w Singapurze.

Ostatecznie Przychówek zdecydował, że wystąpi w stroju hinduskim, który kupiliśmy jakiś czas temu. Niestety po przymierzeniu okazało się, że strój jest za mały i dzieciak się w niego wbić nie da rady.
W Holland Village zakupiliśmy chińskie ubranko ostatni rozmiar z kategorii dziecięcej
(o ile  ubranie na 150 cm jest jeszcze kategorią dziecięcą), by następnego dnia rano zobaczyć połowę dzieciaków ubranych po chińsku - nie tylko chińczyków. Chińskie ubrania były w wielu kolorach i fasonach i wszystkie wyglądały ładnie.

Pani R, która jest hinduską, w chińskiej bluzce wyglądała pięknie. Malajska koleżanka Kury w chińskim cheongsam też, Kura która ma zawsze aparat w gotowości, tym razem nie zrobiła żadnego zdjęcia. Stała i podziwiała stroje: malajskie, chińskie, filipińskie, koreańskie, "indiańskie", japońskie. Widziała też chłopca, który miał do ubrania doczepionego pluszowego konia, niestety Kura nie wie z jakiego był kraju. 


wtorek, 23 sierpnia 2011

Żabie przysmaki


  • Czemu Twoja córka nie lubiła swojej starej szkoły? - zapytała Kura koleżankę, Francuzkę, która ostatnie dwa lata mieszkała w Londynie.
  • Bo wszystkie dzieci dokuczały jej, że je żaby - powiedziała francuska koleżanka bez radości w głosie.
  • A tu nie jecie? - zapytała Kura i opowiedziała o tym, że widziała żaby w sklepie.
  • Jemy, ale nie jesteśmy jedyni... Malajowie jedzą żaby i Chińczycy też...

Sklepowe żabo-akwarium

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Przychówek i Harry Potter

Przychówek zawsze lubił jak mu czytano, miał czytane zanim nauczył się łazić na dwóch kończynach. Sam zaczął czytać książki zanim poszedł do polskiej zerówki. Brał książki z półki i czytał. Nigdy nie literował, czytał zawsze całe wyrazy.
Czytanie dla Przychówka jest tak naturalne jak oddychanie. Czytanie po polsku - oczywiście.  Do Singapuru zabraliśmy 40 kg polskich książek i po niespełna 6 miesiącach zostały smętne resztki...
Kura z Żywicielem zachęcali dzieciaka do czytania większej ilości książek po angielsku, ale z czytaniem w English był mały problem. Po polsku Przychówek czytał poważne, przeznaczone dla starszych dzieci książki, więc te dostosowane do jego wieku po prostu go nudziły. Czytał, ale traktował to jak dopust Boży.
W singapurskiej szkole nie ma omawiania lektur. Każdy czyta to co lubi czasem trzeba napisać recenzję książki, czasem streścić, a czasem tylko opowiedzieć.  Przychówek szedł na łatwiznę i wypożyczał krótkie historie do czytania w komunikacji miejskiej i do poduszki.
Dzieciak nawet wygrał szkolny konkurs czytelniczy, ale Kura widziała dystans między książkami po polsku i po angielsku.
Wiedziała, że dzieciak poradzi sobie z trudniejszymi rzeczami i podsuwała coraz to nowe lektury. Baśnie Andersena, książki Roalda Dahla... wszystko na nic...
Przychówek nie rozumiał wszystkich czytanych słów więc czytanie szybko go zniechęcało... Po dwóch lub trzech stronach książka lądowała w szafce z książkami i czekała na lepsze czasy.

Z pomocą przyszła miłość do Harry-ego Pottera.


Dla wytrwałych czytelników

W pierwotnym planie miał to być blog o egzotycznych potrawach w Singapurze i o gotowaniu. Z taką myślą założyliśmy ten blog, ale życie tu okazało się na tyle nieprzewidywalne, że chcieliśmy je opisać.
Dziękujemy wszystkim, którzy do nas zaglądają i zechcieli poczytać o naszych przygodach.
Szczególnie, dziękujemy tym którzy zostawili ślad w postaci komentarza.
Będziemy pisać dalej o kuchni również.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Muzeum cywilizacji Azji

Pewnej soboty wybraliśmy się do jednego z dwóch muzeów cywilizacji Azji. Przychówek, który jak diabeł święconej wody unikał tego typu miejsc w Polsce i lubił tylko jedno muzeum w swoim rodzinnym mieście, w Singapurze jakby wydoroślał i do pomysłu podszedł entuzjastycznie. Opracował trasę dojazdu z finiszem na Raffles Place i  wyruszyliśmy...


Nazwisko ważna rzecz

Każdy człowiek ma nazwisko... Tak myśleliśmy zanim przybyliśmy do Azji. W Singapurze okazało się, że nie każdy, wielu przybyszów z Bangladeszu nazwiska nie ma. Nazwiska nie miała też arabska księżniczka koleżanka Kury z angielskiego.
Malajowie bardzo chcą mieć w rodzinie Mohameda, więc połowa malajskich chłopców w szkole Przychówka nosi to imię. To tak jakby u nas co drugi chłopiec miał na imię Jezus.
Hinduskich wieloczłonowych nazwisk nie sposób wymówić no chyba, że się jest naszym Przychówkiem. Ten potrafi wymówić wszystkie dziwolągi...

sobota, 20 sierpnia 2011

Kary w singapurkiej szkole

Zanim zamieszkaliśmy w Singapurze w internecie znaleźliśmy informacje o surowych karach stosowanych w szkołach. Podobno do dyscyplinowania dzieci używany jest rattan, a maluchom wolno jedzącym w przedszkolu dosypuje się pastę chili do jedzenia by jadły szybciej. Naszemu Przychówkowi pasta chili w jedzeniu nie grozi je szybko i lubi wszystko, ale tego rattanu trochę się obawialiśmy.

  •  Jeśli ktoś uderzy mojego dzieciaka to oddam - powiedział Żywiciel.
Poszukaliśmy informacji  i bardzo byliśmy zdziwieni, że singapurskie Ministerstwo Edukacji zachęca szkoły do fizycznego karania uczniów. Można oberwać w podstawówce, gimnazjum i w liceum. Kary są różne zależnie od winy, ale nie mogą  przekraczać sześciu batów. Dziecko można wymierzyć karę:

  • w pokoju dyrektora, 
  • wobec klasy
  • wobec całej szkoły. 
Są specjalne rózgi dla dzieci. Kura widziała je już Polsce, w sklepie wszystko za 4 zł i zastanawiała się do czego służą badyle z rączką. Teraz już wie.

W Singapurze rattan jest tańszy

piątek, 19 sierpnia 2011

Niech Was błogosławi...

Kura nie lubi pani Ładnej współpracownicy męża... Nie lubiła jej  od momentu gdy zobaczyła jej zdjęcie. Od taka babska zazdrość... Poza tym zbyt często pani Ładna przychodzi do mężowskiego biurka i go zaczepia. Zadaje prawie tyle pytań co pani Wścibska i wstrząsa mu butelkę z ulubionym napojem. Poza tym zdecydowanie za ładnie się uśmiecha. Nie to, żeby była niesprawiedliwa. Pani Ładna obdziela swoim promiennym uśmiechem pół biura ... Uśmiech ma szeroki, serce pojemne więc dla jej prywatnego męża wystarcza, bo Facet nie wygląda na zaniedbanego i zdziwionego zachowaniem żony. Kura pewnie jest przewrażliwiona, ale jak się ma w domu taki skarb co żywi, ubiera i kocha już nasty rok to lepiej go na pokuszenie nie wystawiać.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Rezerwat małp

Korzystając z przerwy międzysemestralnej Kura namówiła Przychówek i Żywiciela na odwiedziny w rezerwacie małp. W towarzystwie polskiego gościa wyruszyliśmy... dojechaliśmy autobusem, wysiedliśmy przy ulicy i szybko odnaleźliśmy drogowskaz. Pomost przy rezerwacie był niestety w trakcie remontu, a ludzi też nie było za wielu. Leśną ścieżką doszliśmy do rezerwatu. Rezerwat MacRitchie Reservoir Park rozciąga się wokół jeziora. Nie można karmić małp i zostawiać śmieci.








środa, 17 sierpnia 2011

Dzieciak X - czyli jak być dobrym kierownikiem

Przychówek pierwszego dnia pobytu w szkole dostał opiekuna w postaci dzieciaka X. Ten chińsko-koreański mix rolą się przejął i bardzo troskliwie zajął się Przychówkiem.
Dzieciaki się polubiły, Kura poznała mamę dzieciaka X, a ta kibicowała jej w lekcjach angielskiego chwaląc je postępy.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Mały pociąg LRT

W sobotni ranek Kura zapytała Przychówek gdzie ma ochotę pojechać. Lista nieodwiedzonych atrakcji jest długa, więc było w czym wybierać.
Przychówek się zamyślił, a Żywiciel zaproponował  przejażdżkę małym pociągiem LRT.
Kura  nie była szczęśliwa, tramwajem to już się najeździła w Polsce, ale dała się przekonać. W Singapurze są trzy pociągi LRT jeden na czerwonej linii metra i dwa na linii fioletowej  (trzy inne są
w budowie). Tym razem pojechaliśmy do Cho Chu Kang.

Stacja LRT nie wygląda jak nasz przystanek tramwajowy, bardziej jak tutejsza miniaturowa wersja stacji metra (przynajmniej tego nadziemnego).


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Ucz się angielskiego

O tym jak daleki jest angielski od singielskiego mieliśmy okazję przekonać się wielokrotnie....
Pewnej niedzieli, gdy Przychówek odstawił swoją ulubioną hulajnogę i poszedł się bawić do Kury podszedł  chłopiec i zapytał:

  • Do jun can play suto?
  • No understand - powiedziała  Kura i pomyślała, że winny jest jej nienajlepszy angielski, bo za nic na świecie nie mogła odszukać w swojej pamięci słowa: suto i jun...

sobota, 13 sierpnia 2011

Jednodniowa wyprawa do Malezji

O tym, że wszyscy Singapurczycy jeżdżą na zakupy do Malezji słyszeliśmy od pierwszych dni pobytu w Singapurze. Najpierw na małą wyprawę pojechał nasz polski gość i wrócił z informacją, ze jest wyjątkowo tanio. Nie zdążyliśmy zapytać o szczegóły, bo nasz gość globtroter posiedział u nas trzy dni i ruszył poznawać Azję.
Pewnej niedzieli postawiliśmy skorzystać z dobrodziejstwa malezyjskich sklepów i wyruszyliśmy...
Metrem do stacji Kranji (tej samej przy której są wyścigi konne) potem autobusem linii 160 podjechaliśmy do przejścia granicznego. Po szybkiej odprawie paszportowej  autobus jakieś prywatnej linii przewiózł nas przez most z widokiem na piękną zatokę ma malezyjską stronę życia. Z autobusu wysiedliśmy prawie w centrum handlowym.


Pani Wścibska

Przyzwyczailiśmy się do życia w Singapurze. Marzniemy szybko (tu Żywiciel - ja nie, mi zawsze jest gorąco), nie chodzimy piechotą, odwiedzamy centra handlowe i kupujemy książki do nauki chińskiego. Rozumiemy, że kiedy Singapurczyk mówi: na zachodzie to ma się na myśli kraje arabskie, a kiedy na wschodzie to myśli o Filipinach lub Japonii...
Wiemy, że Polska jest dla tubylców tak egzotyczna jak dla nas Burkina Faso.
Europa to dla wielu ogromny kraj - taki sam jak Chiny. Z państw europejskich kojarzą zwykle Anglię, Francję, Niemcy i Rosję... O Polsce niewiele wiedzą więc pytają...
Azjaci pytań się nie boją.

piątek, 12 sierpnia 2011

Geografia po singielsku

Pewnego dnia jadąc taksówką Kura rozmawiała przez telefon z Żywicielem.

  • Jakiej jesteś narodowości? - zapytał chiński taksówkarz, gdy Kura skończyła rozmowę.
  • Jestem Polką - odpowiedziała Kura
  • A Polką... ty mówiłaś po niemiecku? - pytanie było raczej retoryczne, Kura widziała w lusterku radosną minę taksówkarza.
  • Nie mówiłam po niemiecku - odpowiedziała i zobaczyła zaciekawienie na twarzy
  • Po  holendersku - taksówkarzowi spodobała się gra
  • Nie - odpowiedziała Kura

Krówka

Nie o krowę krowiastą chodzi, bo tych w Singapurze nie ma. Mleko krowie importuje się tu głównie z Austalii, ale nie jest to produkt popularny.

Krówka (Wikipedia)

czwartek, 11 sierpnia 2011

Taki sobie dzień

Dzień po National Day był dniem wolnym w szkole Przychówka, Żywiciel wziął tego dnia urlop, bo w planie pierwotnym mieliśmy pojechać na małe wakacje, ale ponieważ Kura zambitniała i poszła na kursy angielskiego wakacje zostały odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Kura poszła na lekcje, a Żywiciel miał zrobić to co wszystkie Kury domowe robią od lat, w czasie kiedy nic nie robią, czyli:

  • zagnać dzieciaka do mycia
  • zorganizować śniadanie 
  • ogarnąć ciut chatę

środa, 10 sierpnia 2011

Majulah Singapura

9 sierpnia 1965 roku Singapur odłączył się od Malezji.Tego dnia jest w Singapurze święto państwowe, taki nasz 11 listopada. Singapurczycy kochają swój kraj i są z dumni z jego błyskawicznego rozwoju, z dumą podkreślają, że przynależą do jednej wielkie singapurskiej rodziny, chociaż pochodzą z różnych miejsc na świecie i są bardzo rożni.


Już w połowie czerwca czyli półtora miesiąca przed świętem na ulicznych straganach i w centrach handlowych pojawiły się koszulki z napisem:
Koszulka z http://www.spreadshirt.com

wtorek, 9 sierpnia 2011

Ramadan - czyli jak wejść do raju

Gdy Singapur przygotowywał się do 46 Singapore National Day,



bez wielkiej fety muzułmanie zaczęli Ramadan. Podczas Ramadanu nie je się i nie pije od świtu do zmierzchu, nie pali tytoniu i nie prowadzi życia seksualnego. Muzułmanin powinien odmawiać modlitwę co trzy godziny i jeść dwa razy w ciągu dnia rano i wieczorem - jak to wygląda w praktyce zależy od rodziny.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Jednoliterowa przyjaciółka

Kura przez szkolne matki została przyjęta bardzo serdecznie. Malajki zaprosiły na gotowanie, hinduski pokazały jak wiązać hinduską chustkę, a Chinki podchodziły i mówiły:

  • Nie mów, że słabo mówisz po angielskiego, powiedz z jakiego miasta jesteś.
Wszystkie z chęcią słuchały tego co Kura ma do powiedzenia o Polsce.
Pewna chińska Pani, która okazała się muzykiem ciągle pytała Kurę o Chopina. Ta była zawstydzona, że tak mało o nim wie i w domu dokształcała się przy pomocy komputera. Za to nauczyła ową panią wymawiać ładnie po polsku: Żelazowa Wola.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Gdzie żyją pingwiny?

Kura ma nową grupę na angielskim. Tym razem nie ma księżniczki, ale odnalazła się miłośniczka psich chrupek i pani D ulubiona nauczycielka Kury.
Pojawili się nowi ludzie między innymi De z Indonezji i Ha z Kambodży. Obaj  bardzo byli zdziwieni, że istnieje taki kraj jak Polska. Ciągle pytali jak bardzo zimno mamy zimą.

  • Czy tak jak w lodówce? - zapytał Pan Ha
  • Czasami  zimniej - odpowiedziała Kura, która nauczona doświadczeniem temperaturę poniżej 25*C (na plus) określiła jako bardzo zimno.
  • Czy macie w Polsce pingwiny? - zapytał De


Kura z trudem powstrzymała śmiech. I z powagą na twarzy odpowiedziała...

  • Mamy w Zoo. Tak samo jak w Singapurze.

Pingwiny w singapurskim zoo

Sprzątanie po singapursku

Podstawowym zajęciem wszelkich ekip sprzątających jest walka z pleśnią, ta jeśli wymknie się spod kontroli rośnie jak szalona. Nasze osiedlowe baseny codziennie, miedzy 13 a 14, są zamknięte na czas sprzątania. Czasem mamy wrażenie, że sprzątanie trwa tu ciągle. Nasze osiedle ma dwóch panów ogrodników,  pana od sprzątania basenu, pana od zamiatania i panią która jeździ windą z góry na dół i myje lustra w windzie. Ta sama pani myje drzwi wejściowe. Ludzi sprzątających widujemy o różnych porach. Czyżby byli w pracy cały dzień?  

My powoli rezygnujemy ze starych niepraktycznych tu nawyków i sprzątamy nasze mieszkanie tak jak tubylcy.
Jak  wygląda sprzątanie po singapursku?
Psika się prysznic jakimś chlorowym płynem, wyciera lustro specjalnymi serwetkami, a na koniec bierze się prysznic i leje wodę na podłogę... Ważne by było jej dużo. Kurz ze wszystkich zakamarków spływa do kratki ściekowej razem z paproszkami, resztkami mydła i pasty do zębów. Sprzątanie łazienki trwa 15 minut z myciem toalety włącznie, ale łazienka schnie potem dwie lub trzy godziny. Singapurczycy chyba nie używają zbyt dużo środków chemicznych. Wierzy się tu w oczyszczającą moc wody. Przed nami w naszym mieszkaniu raczej nie mieszkali singapurczycy, bo zostawili nam w spadku tyle chemii, że przez trzy miesiące kupiliśmy tyko proszek do prania i płyn do mycia naczyń.
Wet market  w Little India

sobota, 6 sierpnia 2011

Skąd jesteś sir?

Żywiciel po ciężkiej pracy usadowił się w taksówce i powiedział adres naszego mieszkania..

  •  Where are you from, sir?- usłyszał
  • Poland
  • A Holland... I see Amsterdam, very nice city.

Okulista

Pewnego dnia w szkole były badania wzroku... Nic nadzwyczajnego, bo w polskiej szkole, a także w przedszkolu, Przychówek też miał wielokrotnie badane oczy. Tym razem jednak dostaliśmy informację, że nasz Przychówek nie widzi zbyt dobrze. Żywiciel zaczął więc szukać okulisty, który dokładnie przebada nasze dziecko. Z dużym zdziwieniem stwierdziliśmy, że okulista w Singapurze zajmuje się poważnymi operacjami oczu i dziecko powinien zobaczyć optometra.