Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

Jumbo kraby

Zaprzyjaźniony z nami smakosz od długiego czasu polecał nam restaurację gdzie serwują najlepszego kraba w mieście. Od czasu gdy jedliśmy kraba, minęło już ponad pół roku więc postanowiliśmy dać skorupiakowi jeszcze jedną szansę.

Thaipusam

Kolejne święto za nami tym razem bez dnia wolnego, ale za to wyjątkowo widowiskowe. Podczas pełni księżyca w styczniu lub lutym (według tamilskiego kalendarza w miesiącu thai) świętuje się narodziny boga wojny Murugana, młodszego z synów Śiwy i Parwati.

Po hiszpańsku

Korporacja wyciska z Żywiciela wszystkie soki. Codziennie pan mąż wychodzi do pracy chwilę po ósmej rano, a wraca tuż przed dziewiątą wieczorem. Oj, zatęskniliśmy za Europą i jej godzinami pracy. Za europejskim jedzeniem też zatęskniliśmy.

Więcej ludzi niż kwiatów

Namówiona przez uliczne billboard-y Kura bardzo chciała zobaczyć coroczną wystawę kwiatów na wyspie Sentosa. Na kwiatową wyprawę namówiła panią I, ale jej synek się rozchorował i pani I musiała zrezygnować z podziwiania kwiatów.

Chiński Nowy Rok - przygotowania

Zaczęliśmy 4 dniowy weekend. W poniedziałek i we wtorek ulice się wyludnią i zamkną się wszystkie sklepy, food court-y i centra handlowe prowadzone przez Chińczyków. Cześć sklepów i punktów gastronomicznych będzie zamknięta również w niedzielę, a Chińczycy zostaną w swoich domach lub odwiedzą swoje rodziny.

Chleb dla Janka

Pracowy kolega Żywiciela powiedział wtedy, że w latach 70 XX wieku, w Malezji obcokrajowcy ciągle prosili pewnego ulicznego kucharza o smażenie omletów z cebulą. Postanowił więc stworzyć coś co by zasmakowało jego klientom i włożył usmażony omlet do długiej bułki doprawił sosem chili i nazwał to Roti Johna.

Światło świąt

Filipińska legenda opowiada o królu, który przed śmiercią, chciał ustanowić następcę tronu. Pewnego ranka wręczył swoim synom po pięć monet i kazał zapełnić za te pieniądze szopę w zamku

Moda i uroda

Przychówek przywykł do tego, że jego blond włosy i bardzo jasna cera wzbudzają sensację, jednak ani my ani nasz dzieciak nie byliśmy przygotowani na publiczny, zbiorowy zachwyt.

Kuchnia chindian czyli kolacja na dachu

Na tą restaurację trafił przypadkiem Żywiciel w internecie. Otworzyła się zaledwie trzy tygodnie temu na dachu sześciopiętrowego sklepu z hinduskiej dzielnicy - Mustafa Center. Restauracja Kebabs'n'Curries serwuje jedzenie typowe dla hindusów i kuchnię chindian czyli chińskie jedzenie przyrządzane na sposób hinduski.

Wesołego Deepavali

Mamy kolejną sobotę w środku tygodnia czyli Deepavali (Depawali, Dipavali, Dewali, Diwali, Divali, Dipotsavi, Dipapratipad, दीपावली).

sobota, 31 grudnia 2011

Witamy w Nowym Roku

Od kilku minut jesteśmy o rok starsi. Nowy Rok przyszedł po cichutku gdy oglądaliśmy film w naszym domu. Za oknem też spokojnie nikt nie odpala fajerwerków i nie krzyczy: 

  • Szczęśliwego Nowego Roku. 
W większości okien pogasły już światła. Sztuczne ognie i huczne świętowanie odbywa się na Marina Bay. Pewnie będzie pięknie i pewnie będą tłumy. 
Wszystkim naszym czytelnikom życzymy samych radości w Nowym Roku, a imprezującym zabawy do białego rana.

Już za parę dni, za dni parę...

Już za trzy dni Przychówek zapakuje plecak w swoim ulubionym kolorze, a potem wróci do szkoły. Bardzo szybko minęły sześciotygodniowe wakacje. Dużo ciekawych rzeczy udało nam się zobaczyć, ale nie wszystkie udało się opisać. Kończące się wakacje uznajemy za udane i już nie możemy doczekać się następnych.
Trzeciego stycznia zacznie się nowy roku szkolny, a Kura przypomni sobie jak to jest wstawać bladym świtem. Przychówek musi być w szkole o 7.15!
By ogarnąć poranny chaos i dotransportować dzieciaka do szkoły Kura powinna wstawać o 6 i teraz wydaje jej się, że lepiej byłby wcale się nie kłaść. 
W starym roku Przychówek zaczynał lekcje o 12.30 i wszyscy bardzo lubiliśmy tę popołudniową zmianę. W nowym roku dzieciak będzie zaczynać lekcje "w środku nocy", a Kura już ma czarne wizje, że dzieciak spóźni się do szkoły pierwszego dnia.

piątek, 30 grudnia 2011

Muzeum dla malutkich czyli w świecie znaczków pocztowych.

Pełną historię znaczków pocztowych poznaliśmy w Singapore Philatelic Museum. Żywiciel zbierał kiedyś znaczki pocztowe, ale kolekcja była nieuzupełniana od wielu lat.
Kura wiedziała, że pierwszy znaczek wprowadzono na terenie Wielkiej Brytanii i Irlandii, ale nie miała pojęcia, że było to 6 maja 1840 roku. Znaczek został nazwany Penny Black i miał wartość jednego pensa, a jego wzorem był portret młodej królowej Wiktorii wybity w 1837 roku. Już Penny Black miał zabezpieczenie przed fałszerstwem, a do jego produkcji użyto papieru z znakiem wodnym.

Penny Black (Wikipedia)

czwartek, 29 grudnia 2011

W połowie drogi do setki

Jeszcze w Polsce Żywiciel założył bloga, który miał opisywać azjatyckie potrawy, które będziemy jeść w Singapurze. Jesteśmy łasuchami, a jedzenie jest dla nas nie tylko sposobem na zaspokojenie głodu, ale też przyjemnością.
W pierwszych miesiącach naszego singapurskiego życia nie mieliśmy czasu na pisanie. Pierwszy wprowadzający wpis pojawił się w maju (ponad 4 miesiące po przyjeździe do Singapuru) gdy biegaliśmy po sklepach w poszukiwaniu iPad-a 2 i gdy nie udało nam się odwiedzić wyścigów konnych.

W zimnym kinie

Gdy Przychówek namówił swoją starą matkę na obejrzenie "Kung - Fu Panda 2". Kura założyła płócienne spodnie i bluzkę na krótki rękaw. Jej angielski był wtedy bardzo słaby więc zdrzemnęła się w trakcie filmu. W kinie było  chłodno i przyjemnie, ale filmu Kura nie pamięta.
Dwa miesiące później cała Kurza rodzina poszła na ostatnią cześć Harrego Pottera. Film był nudny jak flaki z olejem i przez cały film Kura zastanawiała się:

  • Co jest takiego wyjątkowego w czarodzieju w okularach?

środa, 28 grudnia 2011

W oku wielkiego brata

Prawie każdego turystę odwiedzającego Miasto Lwa dziwi ogromna liczba kamer rozlokowana po całym mieście. Oczy Wielkiego Brata patrzą na ludzi robiących zakupy, na uczniów w szkole oraz na podróżujących. Każdy wagon metra i każdy autobus ma kamerę.


wtorek, 27 grudnia 2011

Blog roku

Znudzeni świątecznym lenistwem zgłosiliśmy naszego rodzinnego pieszczoszka do konkursu "Blog roku". Razem z obieżyświatami i garstką polskich emigrantów gościmy w kategorii "Podróże i szeroki świat".

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Na bogactwo

Wszyscy już w korporacji wiedzą, że chociaż Żywiciel wychował się w kraju nad Wisłą to jest kulinarnym Chińczykiem.

  • Zjedz - powiedział pan T wyciągając kurze odnóże w stronę Żywiciela 
  • Nie, dziękuję - odpowiedział pan mąż
W trakcie obiadu opowiedział, że w Polsce też jada się kurze nóżki i niektórzy uważają je za przysmak.

  • W Chinach wierzymy, że jedzenie kurzych łapek przynosi bogactwo, bo ich kształt pomaga zgarnąć to co najlepsze - powiedział J.
  • Może się skuszę innym razem - odparł Żywiciel
  • To koniecznie zjedz w Nowy Rok, będziesz wtedy zgarniał bogactwo przez cały rok - oznajmił troskliwie T.

Katedra świętego Andrzeja

Katedra świętego Andrzeja  została wzniesiona w 1861 roku. Do jej budowy  zastosowano specjalny tynk znany jako Madras Chunam,  który jest to mieszanką wapienia, białka jaj, cukru i łupin orzecha kokosowego. Białe ściany i kolorowe okienne witraże tworzą wyjątkowy duet. Katedra została zbudowana w stylu neogotyckim. Delikatna dekoracja powoduje, że ogromna katedra wydaje się niezwykle lekka. Materiały użyte do budowy okazały się wyjątkowo trwałe, bo katedra przetrwała bez remontu prawie 125 lat.


niedziela, 25 grudnia 2011

Obiad świąteczny u Chińczyka

  • Jeśli zostajecie na święta w Singapurze to zróbcie rezerwacje w jakieś restauracji, bo w święta raczej wolnych miejsc nie będzie - oznajmiła troskliwie koleżanka Kury
  • E tam przy takiej ilości restauracji zawsze się coś znajdzie - odpowiedziała Kura.
Jeszcze nam się nie zdarzyło wracać do domu z pustym brzuchem. Byliśmy więc spokojni.
    • Jeść mi się chce - powiedział dzieciak, gdy włóczyliśmy się po mieście
    • No dobrze popatrzmy gdzie można zjeść - powiedział Żywiciel patrząc na mapę.
    • O Paradise Inn - krzyknął Przychówek - już kiedyś byliśmy w restauracji tej sieci i było smacznie.

    sobota, 24 grudnia 2011

    Wesołych świąt

    Zdążyliśmy już posprzątać po polskiej Wigilii na singapurskiej ziemi. Zjedliśmy pierogi, rybę, grzybową z uszkami i śledzie. Było prawie ja w domu, prawie bo obok pierogów z kapustą i grzybami na naszym stole postawiliśmy sushi i krewetki z cebulką.

    • Ta wigilia jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że jesteśmy sami. Dziś nie ma barszczu - powiedział Przychówek
    • I całe szczęście - dodał Żywiciel
    Kura nie ugotował barszczu, bo Przychówek i Żywiciel nie jadają baraków. Bardzo nam brakowało keksa, sernika i makowca. Brak tradycyjnych polskich wypieków zrekompensujemy sobie jedząc long cake.


    piątek, 23 grudnia 2011

    Zakupy przez internet

    W Polsce zakupy w sieci były proste. Siedział sobie Żywiciel z Kurą przed komputerem i klikali. Gdy pojawiał się dostawca płacili i mówili do widzenia. Nikomu nie przeszkadzało, że Kura i Żywiciel nie lubią płacić kartą kredytową przez internet i wolą płacić przy odbiorze.

    • Singapur technologicznie wyprzedza Polskę o dobrą dekadę to zakupy w sieci będą proste i przyjemne - myślała Kura.
    Dziś rano usiedliśmy przed komputerem i bardzo chcieliśmy zrobić zakupy on-line w Fair Price.

    • Klik, klik, klik - robił Żywiciel, a lista zakupowa rosła z każdą  minutą
    • Jeszcze dziesięć butelek napoju na C i przywiozą nam za darmo - powiedział Żywiciel z triumfalną miną
    • O ku.. - wysyczał nagle - system im się popsuł i nie można robić zakupów
    • Idźmy do innego sklepu - oznajmiła Kura pijając kawę.

    czwartek, 22 grudnia 2011

    List do Mikołaja.



    Drogi Mikołaju
    Jeśli jesteś na świecie,
    daj mi ładną figurę
    byłam grzeczna przecież.
    O męża mego dbałam,
    i koszule prasowałam.
    Dziecko pilnie uczyłam,
    jednak ciut przytyłam.
    Innych grzechów nie naliczyłam
    za dużo jadłam i się zaokrągliłam.
    Czasem tylko długo spałam,
    i na dziecko wrzeszczałam
    Poza tym naprawdę byłam miła,
    ale mi się dupa roztyła.
    Nie lubię mojego rozmiaru,
    bo mój gabaryt pozbawiony jest czaru.
    Poproszę figurę filmową,
    bym mogła nosić bieliznę odlotową.
    O więcej nie proszę, 
    bo biżuterii nie noszę
    Telefony psuję taśmowo,
    mąż jest cierpliwy, ja mam urolopowo.
    Proszę Cię bądź dla mnie miły,
    na odchudzanie nie mam siły.
    Nie grzeszę urodą,
    cera też mam już niemłodą.
    Niska jestem i kudłata,
    noszę szalik nawet w środku lata.
    Poza tym nic specjalnego,
    więcej nie powiem, wiesz dlaczego.
    Męża mam najprzystojniejszego,
    i naprawdę bardzo mądrego.
    Dziecko mam zdolne i wesołe,
    a to tego ładne i nie chodzi gołe.
    Tak na serio to figurę mam w nosie,
    nie wyglądam przecież jak prosię.
    Chce byśmy zdrowi byli
    i wiele lat razem ze sobą żyli.


    środa, 21 grudnia 2011

    Światło świąt

    Filipińska legenda opowiada o królu, który przed śmiercią, chciał ustanowić następcę tronu. Pewnego ranka wręczył swoim synom po pięć monet i kazał zapełnić za te pieniądze szopę w zamku. Starszy widząc robotników, którzy zbierali trzcinę cukrową wpadł na pomysł by szopę napełnić trzciną. Za pięć monet nie mógł jej jednak kupić zbyt wiele, więc kupił to co zostaje z trzciny po wyciśnięciu z niej soku. Słoma cukrowa była tania i bez użyteczna, ale starszy syn wypełnił nią szopę wydając wszystkie otrzymane pieniądze.
    Młodszy syn poprosił o wyrzucenie słomy cukrowej, gdy szopa była pusta zapalił na jej środku świecę i powiedział, że wydał tylko jedną monetę.
    Król widząc blask światła powiedział:

    • Bez światła nic by nie było, ono jest początkiem wszystkiego i to ty będziesz moim następcą bo napełniłeś szopę tym, czego ludzie najbardziej potrzebują!"
    Nie tylko według filipińskiej legendy światło jest symbolem początku, bez niego nic by nie było.
    Ch. (Filipinka) opowiadała Kurze i Przychówkowi, że to Chrystus przynosi światło nie wiedząc jeszcze, że Kura i Przychówek też są chrześcijanami.
    Co roku  chrześcijanie na całym świecie zapalają lampki i oświetlają swoje domy, a potem czekają na Jezusa.
    W Singapurze Boże Narodzenie świętuje całe miasto, chociaż chrześcijan tu stosunkowo niewielu. Od kilku tygodni największa ulica zakupowa Orchad Road co wieczór mieni się kolorami. Sztuczne choinki obwieszone są sztucznymi bombkami, a ze sklepowych głośników słychać kolędy w wielu językach.


    wtorek, 20 grudnia 2011

    Biblioteka w ogórku

    • Co to za dziwo zaparkowało przy wjeździe na nasze osiedle - pomyślała Kura widząc bardzo stary autobus.  
    Autobus kształtem przypominał polskiego jelcza zwanego ogórkiem. Kura nie widziała takich autobusów od wielu lat.

    • Kto dopuścił takiego rupiecia do ruchu - pomyślała i podeszła bliżej. 
    Z boku autobusu widniał napis i logo National Library czyli narodowej biblioteki Singapuru. Przed drzwiami stała pani i zachęcała do skorzystania. Kura weszła do środka i bardzo się zdziwiła, bo we wnętrzu zamiast siedzeń były półki pełne książek. Nie miała ze sobą bibliotecznej karty, bo wyszła z domu tylko na chwilę i nie spodziewała się, że w drodze po śniadanie będzie mogła wypożyczyć książkę.
    Kura nie wie jak to się stało, że mieszkając tak długo w tym miejscu nigdy nie trafiła na ten dziwny autobus.

    poniedziałek, 19 grudnia 2011

    Ciężkie życie Kury

    • Kochanie, czy ja mogę wiedzieć co robiłaś dzisiaj cały dzień? - zapytała Żywiciel szukając wolnego miejsca na stole.
    • Byłam zajęta - powiedziała wymijająco Kura i rozsiadła się na kanapie.
    • Byliśmy w kinie z panią I i jej synkiem, poszliśmy na obiad od wielkiego M, karmiliśmy karpie, a na koniec pojechaliśmy do domu pani I i jej synka. Czas uciekł nam bardzo szybko - wypaplał dzieciak nie pytany
    • To miło, cieszę się, że się dobrze bawiliście - powiedział Żywiciel z zazdrością w głosie
    • A co jutro będziesz robić? Byłoby miło gdybyś uprasowała mi chociaż jedną koszulę - poprosił Żywiciel błagalnym tonem
    • Jutro jak nie będzie lało to pojedziemy na plażę - powiedziała Kura i pomyślała, że nigdy nie była na plaży w grudniu.
    • W takim razie idę zaklinać deszcz, może wtedy znajdziesz czas na prasowanie - oznajmił Żywiciel.


    niedziela, 18 grudnia 2011

    Zupa montowana

    Dawno, dawno temu, kiedy Kura była małą dziewczynką jej mamusia Kwoka gotowała jej zupki. Kura pluła tymi zupkami dalej niż widziała, w dzieciństwie bowiem preferowała kiełbasę. Gdy Kura podrosła i została studentką z cieniutkim portfelem rozsmakowała się w domowym rosołku, ale innych zup nie lubiła i nie potrafiła ich ugotować. Przychówek i Żywiciel też nie przepadali za zupami. Czasem skusili się na biały barszcz, pieczarkową i grochówkę, ale pozostałych zup nie jedli.

    Gdy Kura zamieszkała w Singapurze ze zdziwieniem stwierdziła, że wiele jej azjatyckich koleżanek je na śniadanie zupę. Dużą popularnością wśród tubylców cieszyła się zupa montowana, jedzona z wielkiej miski. Zanim Kura odważyła się tą cudaczną zupę spróbować obserwowała jak tubylcy podchodzą do lady i przy pomocy szczypiec wrzucają do miski: pierożki, rybne kulki, kawałki marchewki, kapustę i tofu.


    sobota, 17 grudnia 2011

    Singapur 5 rano

    Piąta rano, a nasze życie rodzinne kwitnie. Kura popija znany napój na C, a Żywiciel leży na kanapie i ogląda film. Nie sprzątamy mieszkania, nie pieczemy ciasta, bo nie mamy nawet piekarnika. Nie przygotowujemy świąt nie robimy nic pożytecznego. Rozkoszujemy się ciszą i bzyczeniem klimatyzatora.
    Dzieciaka wygnaliśmy go spania trzy godziny temu  oczywiście w trosce o jego prawidłowy rozwój. Gdybyśmy byli bardziej tolerancyjni dzieciak siedziałby z nami. Może nie do końca z nami tylko z iPadem.

    Singaurska heroska

    • Zobaczcie to pani, którą widujemy koło przystanku - powiedział Przychówek i pokazał uliczny bilbord.
    Kura z Żywicielem spojrzeli na bilbord i w uśmiechniętej chińskiej twarzy rozpoznali panią, którą widują prawie codziennie.

    • To herosi naszej dzielnicy - wykrzyczał Przychówek
    Kura i Żywiciel popatrzyli na fotografie i nikogo poza ową panią nie rozpoznali. Nasza dzielnica (jak wiele innych w Singapurze) nagradza co roku wyjątkowych mieszkańców. Przyznaje nagrody pieniężne i wiesza ich podobizny na bilbordach. Glosują sąsiedzi wybierając tych, którzy żyją niebanalnie i robią coś dla lokalnej społeczności.

    piątek, 16 grudnia 2011

    Wigilia w polskiej ambasadzie

    Plan był prosty. Kura i Przychówek złapali taksówkę pod domem i pojechali nią pod pracę Żywiciela. Będąc w drodze zadzwonili do Żywiciel by ten się zbierał do wyjścia. Wszyscy mieli dojechać jedną taxi do polskiej ambasady. Pod pracą Żywiciela okazało się, że musimy chwilę poczekać. Singapurski taksówkarz był bardzo niezadowolony z postoju. Postanowił pokazać, że nie pieniądz rządzi światem, a on ma w nosie rosnący z każdą minutą rachunek i chciał nas z auta wyrzucić. Kura tłumaczyła, że to tylko chwileczka, ale kierowca uznał, że pięciominutowe czekanie to za duży wysiłek, bo on jest od jeżdżenia po mieście. Taksówkarz nie chciał wjechać na parking i złośliwie zaparkował tak, że Żywiciel musiał okrążyć cały budynek. Do samochodu dotarł wściekły nie na siebie (wyszedł później niż się umawialiśmy) i nie na taksówkarza, tylko na Kurę.
    W efekcie do ambasady dotarliśmy wkurzeni, a Kura pomyślała, że jest to jeden z niewielu momentów w singapurskim życiu w którym brakuj jej samochodu.


    czwartek, 15 grudnia 2011

    Paraliż komunikacyjny

    Z nieznanych nam powodów pierwszy raz od niewiadomo kiedy popsuło się dziś singapurskie metro. Ludzie, którzy zwykle przemieszczają się pod ziemią zostali zmuszeni do zmiany środków transportu. Awaria w metrze spowodowała, że autobusy wożące zwykle garstkę pasażerów miały problemy z zamknięciem drzwi. Przestały obowiązywać wyznaczone na rozkładzie godziny odjazdów, a ludzie nerwowo spoglądali na zegarki. Kura i Przychówek poczuli się prawie jak w godzinach szczytu w Polsce.

    środa, 14 grudnia 2011

    W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie

    • Widziałaś się ostatnio z Jednoliterową? - zapytała koleżanka Kurę podczas rozmowy telefonicznej
    • Nie widziałam jej miesiąc - odpowiedziała Kura, która lubi spotkania z Jednoliterową
    • Ona ma coś twojego - powiedziała tajemniczo K.
    • Coś ci się pomyliło niczego jej nie pożyczałam - zauważyła Kura
    • Ona ma twój słownik - dodała K.
    • Mój słownik - ucieszyła się Kura.
    • Zgubiłam go w szkole i Jednoliterowa go znalazła? - zapytała Kura koleżankę.
    W słuchawce zapadła krępująca cisza.

    • Nie do końca - powiedziała K - Jednoliterowa ma twój słownik i ci go da jak się spotkacie. 
    • Nie pytaj mnie o więcej - dodała
    • Dlaczego mam nie pytać? Nie rozumiem - powiedziała Kura trochę już zła.
    • Jak byłam kiedyś u ciebie to pożyczyłam twój słownik polsko-francuski bo Jednoliterowa go potrzebowała, a tu był nie do kupienia. Obiecałam, że się wszystkim zajmę i coś wymyślę, a ona go skopiuje i ci odda. Tylko, że ja nic nie wymyśliłam, a Jednoliterowa i tak zwali na mnie, bo jest muzułmanką i nie kłamie - powiedziała K z prędkością światła.

    wtorek, 13 grudnia 2011

    O oszczędzaniu

    Singapurczycy muszą oszczędzać ziemię więc nauczyli się budować tak by maksymalnie wykorzystać przestrzeń. Wysokie bloki mają na dachu boiska lub ogrodzone siatką place zabaw. W szkole Przychówka na dachu jest basen. Sklepy na dachach mają wszystko. Widzieliśmy sklep ze sztucznym jeziorem i placem zabaw chłodzonym wodą, w innym odwiedziliśmy park, a w Mustafa  jedliśmy w dachowej restauracji.

    Singapurscy architekci chyba nie znają powiedzeń: nie da się i szkoda niszczyć. Gdy blok się starzeje i przestaje pasować do koncepcji urbanistycznej odkupuje się od ludzi mieszkania powyżej wartości rynkowej i blok się burzy.


    poniedziałek, 12 grudnia 2011

    Chińska matka

    Kura znęca się nad Przychówkiem i codziennie katuje polską szkołą. Naiwna łudziła się, że w wakacje dzieciak będzie wypoczęty i z zapałem będzie poznawał polską historię, tradycję oraz przypominał sobie znane obyczaje.
    Kura już wie, że się myliła. Przychówek nie ma ochoty na polską szkołę. Matematyczne zadania z treścią go nudzą, bo są za łatwe, historia jest do przyjęcia pod warunkiem, że Kura opowiada, ale gdy trzeba zbudować wypowiedź na podstawie tekstu wygadany Przychówek się gubi. Nie umie zbudować zdania, wtrąca angielskie słowa lub używa angielskiej gramatyki. Pisanie po polsku to prawdziwy dramat. Przychówek opuścił polską szkołę ze świetnymi ocenami, ale teraz po polsku pisać nie lubi. Przy każdym ćwiczeniu z pisania  pada pytanie:

    • Czy ja muszę?

    sobota, 10 grudnia 2011

    Dwie kawy i dwie wuzetki... I co jeszcze?!

    • O jakie pięknie ciasteczka (Coffee Stars by Dao) - powiedział Przychówek przyklejając nos do chłodniczej lady.
    • Uspokój się - skarciła Kura - przed chwilą zjedliśmy obiad
    • Ja też zjadłbym ciastko, zobacz jakie ładne - kusił Żywiciel 
    Kura została przegłosowana i posłusznie ustawiła się w kolejce Azjatów.

    • Chyba powariowaliśmy, żeby czekać w kolejce do kawiarni - oznajmiła Kura i zobaczyła, że nikt z siedzących nie ma ochoty na opuszczenie kawiarni.
    • No to ty nie jesz - powiedział Żywiciel z triumfalną miną.
    • Więcej dla nas - Przychówek jak zwykle poparł tatusia.
    Kura nie zdążyła się obronić, bo elegancki kelner zaprosił do stolika chociaż wcale nie byliśmy pierwsi. Nikt nie protestował więc usiedliśmy na wygodnej puchatej kanapie.

    • To pewnie dlatego, że jestem dzieckiem i nie mogę długo czekać - powiedział Przychówek, który ma wzrost dorosłej Azjatki.
    • Z pewnością - wysyczała Kura, która bardzo lubi ciasta, ale wie, że nie powinna ich jeść
    • Sernik - krzyczał dzieciak
    • Uspokój się bo nic nie dostaniesz - karciła Kura.
    Caramel Macchiato

    piątek, 9 grudnia 2011

    Małe Indie po naszemu

    Małe Indie w Singapurze to zaledwie kilka uliczek między stacjami metra Little India, a Farrer Park (linia fioletowa). Uliczki są wąskie, domy zaniedbane, wszędzie jest brudno, a na drogach nie obowiązuje lokalny kodeks drogowy, tylko prawo silniejszego, walczące z prawem tłumu. Mimo to Małe Indie mają swój urok, a Kura uwielbia to miejsce.

    To świat zupełnie inny od poukładanego Singapuru. Między straganami z bransoletkami, wisiorkami, zegarkami i pachnącymi kwiatami przechadzają się turyści nie mogąc się nadziwić mieszance barw, kolorów, zapachów. Ci sami turyści zatykają nosy przechodząc koło wet marketu ze świeżymi rybami i odwracają głowę widząc lady z mięsem. Nie wiedzą pewnie, że to co jedzą na kolację w ulicznej knajpce pochodzi  z owego wet marketu.

    W Małych Indiach można podpatrzeć jak hinduscy specjaliści przywracają życie sprzętom których pozbyli się bogaci singapurczycy. Po drobnej naprawie pralki, telewizory i lodówki pojadą do Indonezji  i będą cieszyć tamtejsze panie domu. Łatwo tu naprawić stare spodnie lub dopasować świeżo kupione. Za kilka dolarów uliczni krawcy dopasują i poprawią co trzeba.


    O Durianie

    Robaczek ze znanego wiersza Brzechwy "Entliczek-Pętliczek" jadł wciąż jabłka, gdyby był Azjatą jadłby duriana.

    Durian jest wszędzie, bez względu na porę dnia i roku można go kupić na ulicy. Ten wyjątkowy owoc ma zwykle swoje stoisko. Tylko raz widzieliśmy duriana w sklepie. Leżał smutno na półce zapakowany szczelnie w pięć warstw foli. Można kupić całe owoce, które przypominają trochę przerośnięte kasztany i fragmenty.


    czwartek, 8 grudnia 2011

    Dlaczego nie chodzimy piechotą?

    Wsiadamy do autobusu i przytykamy kartę biletową do czytnika.

    • Pi, pi - brzęczy automat biletowy
    Kierowca w białych rękawiczkach wita się z nami jak z dobrymi znajomymi. Powoli przesuwamy się na środek autobusu i stajemy na przeciwko wyjścia, jedziemy tylko kilka przystanków.
    Współpasażerowie siedzą w milczeniu, cześć gra na swoich telefonach, cześć czyta gazetę. Jakiś Arab słucha modlitwy płynącej z jego telefonu. Słuchawek nie ma więc razem z nim słucha cały autobus. Nikt się nie irytuję współpasażerowie udają, że nie słyszą sur. Przy meczecie Arab wysiada. Zrobiło się dziwnie cicho.

    środa, 7 grudnia 2011

    Szkoła w wakacje ...

    Listę z potrzebnymi podręcznikami na kolejny rok szkolny Przychówek dostał od pani R. dwa dni przed końcem roku szkolnego.

    • My nie dostaliśmy kartki na bezpłatne podręcznik - zasmucił się dzieciak. 
    • Nie szkodzi pewnie to tylko dla tubylców - powiedziała Kura
    Popytała swoje singapurskie koleżanki i dowiedziała się, że magiczna kartka na książki to rodzaj bonu na podręczniki dla dzieci z biedniejszych rodzin. Pierwszego dnia szkoły wszystkie dzieciaki będą miały takie same podręczniki, zeszyty i mundurki. Nie będzie wiadomo kto kupił sam, a kto dostał w prezencie.

    wtorek, 6 grudnia 2011

    Mix kulinarny czyli my tu wszystko mamy..

    • A macie tam ziemniaki? - zapytała J. gdy korzystaliśmy z dobrodziejstw techniki i rozmawialiśmy przez Skype. 
    • No jasne, że mamy - odpowiedzieliśmy zgodnym chórem
    W singapurskich sklepach kupno ziemniaków nie jest prostą sprawą. Są bataty i swojsko wyglądające ziemniaczki, których cena zależy od kraju pochodzenia. Najdroższe, niemieckie, podobno są pyszne.
    Kura jest leniwa i od kuchni trzyma się z daleka, więc ziemniaków nie gotuje.
    Gdy chwilowo przejedzą nam się azjatyckie specjały po prosty jemy w innym miejscu. Przychówek ma swój ulubiony food court gdzie sprzedają ogromną kiełbasę o smaku parówki. Żywiciel odnalazł miejsce gdzie jest najlepsza pizza w mieście na cienkim cieście.
    Przez ciągłe deszcze zatęskniliśmy za południem Europy zapachem oregano i w ostatnią niedzielę wybraliśmy się na pizzę. Najlepszą pizza w Singapurze przygotowuje Chińczyk, ale robi takie ciasto, że przed Włochami nie musi się wstydzić. Wyrób pizzy można zobaczyć przez szybę.

    • Wolę kiełbasę więc poproszę 7 calową pizzę - powiedział Przychówek

    poniedziałek, 5 grudnia 2011

    Gdyby głupota miała skrzydła...

    Przychówek autentycznie cierpiał, że w nowym roku szkolnym nie będzie w jednej klasie z Ch. Kurze też było smutno, bo bardzo polubiła dziewczynkę o pięknym uśmiechu.
    Ch. jest piekielnie zdolna i gdyby tylko miała szanse odrobić pracę domową, na testach wypadłaby lepiej, ale ponieważ pracowała ponad siły i nie zawsze miała szansę przygotować się do lekcji i jej testy wypadły średnio.

    • Będziecie w różnych klasach, ale zawsze możecie się przyjaźnić - powiedziała Kura gdy widziała załzawione oczy Ch. 
    • Możecie spotykać się po szkole i razem bawić - dodała i zobaczyła radość w oczach Ch.
    • Będzie nam miło jak nas odwiedzicie - powiedział Przychówek do cioci Ch. 
    • Chętnie przyjdziemy - powiedziała ciocia, ale nie możemy zostawić starszego brata samego w domu 
    • To go zabierzcie - powiedziała Kura i bardzo się ucieszyła, że w końcu Ch. nas odwiedzi.
    Do wizyty Kura z Przychówkiem przygotowywali się bardzo starannie. Przychówek posprzątał swój pokój, a Kura planowała usmażyć polskie naleśniki.
    O 9 rano ciocia spotkała się Kurą na stacji metra i powiedziała:

    • Nie mogę zostać, bo mam rozmowę w sprawie pracy.
    Kura nie powinna się zgodzić na opiekę nad dziećmi skoro się na nią nie umawiała, ale szkoda jej się zrobiło Ch i Przychówka, którzy tak czekali na to spotkanie. Odchodząc ciocia powiedziała, że jak skończy rozmowę to zadzwoni. Kura pożyczyła jej powodzenia i poszła z dzieciakami do domu.
    Mimo deszczu dzieci się nie nudziły. Bawiły się zgodnie, a Kura trochę zapomniała, że czas płynie nieubłaganie. O 15 nasmażyła naleśników i zaczęła dzwonić do cioci. Chciała wiedzieć kiedy ciocia planuje przyjść. W pierwotnym planie po obiedzie miało być wspólne pluskanie w basenie, ale Kura nie mogła sama pilnować trójki dzieci. Niestety ciocia nie odbierała telefonu. Kura robiła się niespokojna i około 20 zaczęła się zastanawiać:

    • Czy coś się stało?
    • Czy powinna zawiadomić policję?
    • Czy powinna poinformować filipińską ambasadę?

    sobota, 3 grudnia 2011

    O wodzie i rodzicielskich obawach

    • Czy to prawda, że w Europie pijecie wodę gazowaną na co dzień? - spytała zdziwiona H
    • Tak i nawet inne napoje pijemy - zażartował Żywiciel
    • Po co wy taką dziwną wodę pijecie? - zapytała H
    • Bo lubimy - odpowiedział Żywiciel

    W Singapurze jest kult wody. Gazowaną wodę można kupić w niektórych sklepach, jednak tubylcy jej nie piją. Wszyscy piją ze swoich wodnych butelek. Podpisane bidony na długich paskach noszą małe dzieci, a kierowcy wożą je w swoich pojazdach. Ludzi z wodopojami w ręku widać wszędzie. Eleganckie paniusie wieszają sobie bidony na nadgarstku jak bransoletę, a szkolne dzieciaki swoje wodne butelki wkładają do specjalnej przegródki w plecaku.

    piątek, 2 grudnia 2011

    Bożonarodzeniowe drzewko

    • Będziesz na ubieraniu drzewka? - zapytała polska koleżanka Kurę
    • Nic nie wiem - powiedziała smutno Kura, bo do niej żadna informacja nie dotarła.
    Chwile potem dostała maila z informacją, że w piątek o 17 w Singapurskim Ogrodzie Botanicznym  Polonia będzie brać udział w projekcie Trees of the World i będzie ubierać świąteczne drzewko.
    Każdy kraj, który ma rezydentów w Singapurze może ubrać Bożonarodzeniowe drzewo według własnego pomysłu. Przystrojone świąteczne drzewka można potem oglądać aż do świąt.
    Bez trudu odnaleźliśmy naszych rodaków i nasze drzewko chociaż w całym ogrodzie było aż 300 takich drzewek. Nasze drzewko nie przypominało poczciwej choinki ale nikomu to jednak nie przeszkadzało. Wszyscy ochoczo zabrali się do pracy i po godzinie można było podziwiać prawdziwie polskie bożonarodzeniowe cudo.


    czwartek, 1 grudnia 2011

    Moda i uroda ostatnie wspominki z miasta na wielu wyspach

    Przychówek przywykł do tego, że jego blond włosy i bardzo jasna cera wzbudzają sensację, jednak ani my ani nasz dzieciak nie byliśmy przygotowani na publiczny, zbiorowy zachwyt. W Hong Kongu  ludzie podchodzili do naszego dziecka i prosili o wspólne zdjęcie. Blade lico Przychówka będzie pewnie atrakcją wielu chińskich albumów ze zdjęciami. Panie chciały chociaż dotknąć blond włosów, a mniej odważni Chińczycy robili naszemu dzieciakowi zdjęcia z ukrycia.
    Trzeciego dnia nasz dzieciak się zdenerwował i zaczął chodzić w czapce z daszkiem by nie było widać jego jasnych włosów. Twarzy i jasnej cery jednak zakryć się nie dało.
    Zachowanie Chinek i Chińczyków wcale nie dziwiło. My też robiliśmy im zdjęcia.
    Najbardziej zaskoczyły nas kozaki na damskich stopach. Temperatura w Hong Kongu nie spadła poniżej 15*C i nawet nam wygrzanym singapurskim słońcem w półbutach bywało gorąco, ale chińskie elegantki były twarde i czasem defilowały w kozakach i szortach. My na modzie zbytnio się nie znamy, ale wierzymy, że może się to podobać.
    Jednak najbardziej zdziwiły nas uszy myszki Miki noszone jako opaski przez dorosłe kobiety. Gdy my się dziwiliśmy Przychówek poprawiając swoją czapkę powiedział:

    • Ja wiem czemu oni tak się ubierają.
    • Czemu? - zapytała Kura
    • Gdyby nosili takie same ubrania wyglądaliby identycznie go są bardzo siebie podobni - zauważył dzieciak
    • Masz rację - powiedziała Kura i popatrzyła na dzieci wychodzące ze szkoły, które wyglądały jak armia klonów

    Widoki Hong Kongu

    Hong Kong opisywany jest jako miasto łączące wschód z zachodem.
    Wieloletnia "opieka" Wielkiej Brytanii nie pozostała bez wpływu na miasto i jego mieszkańców. Od roku 1997 Hong Kong jest chińskim miastem z dużą autonomią. Nie może decydować w sprawach zbrojnych i polityki zagranicznej, ale w kwestiach ekonomicznych, finansowych, prawnych, kulturalnych i oświatowych jest niezależny. Rozwija się więc niezależnie od wielkich Chin. W miasto wpompowano ogromne pieniądze i przyciągnięto zagranicznych inwestorów.

    Na najbliższe kilka lat Hong Kong widoki ma ciekawe.