Wsiadamy do autobusu i przytykamy kartę biletową do czytnika.
- Pi, pi - brzęczy automat biletowy
Kierowca w białych rękawiczkach wita się z nami jak z dobrymi znajomymi. Powoli przesuwamy się na środek autobusu i stajemy na przeciwko wyjścia, jedziemy tylko kilka przystanków.
Współpasażerowie siedzą w milczeniu, cześć gra na swoich telefonach, cześć czyta gazetę. Jakiś Arab słucha modlitwy płynącej z jego telefonu. Słuchawek nie ma więc razem z nim słucha cały autobus. Nikt się nie irytuję współpasażerowie udają, że nie słyszą
sur. Przy meczecie Arab wysiada. Zrobiło się dziwnie cicho.
Stara Chinka, która ma wielkie torby z zakupami zajmuje dwa siedzenia, na jednym siedzeniu siedzi ona, a na drugim stoją jej wielgaśne torby. Chyba jej się nudzi, bo wyjmuje komórkę i zaczyna rozmowę. Dyskutuje po chińsku więc nic nie rozumiemy. Znowu robi się głośno, bo pani mówiąc ma telefon przy ustach, a słuchając przy uchu.
- Dzyń, dzyń - dzwonek informuje kierowcę, że ktoś chce wysiąść z autobusu
Cześć współtowarzyszy podróży wysiada, ale wsiadają inni, robi się gęsto i głośniej, bo grupa hinduskich nastolatków jedzie na tor deskorolkowy. Ich deskorolki lądują na półce przeznaczonej do przewozu dużego bagażu.
- Łubudu - słuchać co chwilę.
Pani z niemowlakiem, która wsiadła na ostatnim przystanku rozgląda się nieśmiało i zajmuje jedyne wolne miejsce. Po chwili wstaje jak rażona piorunem i próbuje zobaczyć swój tyłek. Nie jest jej łatwo, dziecko w nosidełku śpi, a autobus jedzie. Dobrze, że jej się nie udaje, bo jej spodnie są mokre i wyglądają tak jakby pani zaliczyła toaletową wpadkę. Zrezygnowana siada na tym samym siedzeniu.
- Kolejne pi, pi, pi - sygnalizuje, że jesteśmy przy metrze, więc odbywa się wymiana pasażerów.
Wysiada pani z niemowlakiem i pani z zakupami. Wsiadają trzy psiapsiółki, studentki chyba nie jadą daleko, bo stają koło nas. Jedna z nich pokazuje koleżankom swoje zakupy. Z czarnej torby wyjmuje spodnie i macha nimi przed oczami koleżanek, chyba im się podobają, bo pieją z zachwytu. Po spodniach z czarnej torby wyłaniają się skarpetki i kremik do twarzy i...
Podróżowanie autobusami jest męczące, ale ciekawe ze względów kulturowych i tanie. Z tego powodu nie chodzimy piechotą.
2 komentarze:
Kochana Kuro, a właściwie kochani Wszyscy, cała rodzino!
Bardzo przypadkowo weszłam na tego bloga i wsiąknęłam :) Po pierwszej, zachwyciła mnie Wasza historia, mieszkacie w Azji, poznajecie inną kulturę, jedno wielkie wow. Po drugie, droga Kuro, piszesz genialnie, nie przekopałam się jeszcze przez całe archiwum, więc nie wiem kim jesteś z wykształcenia, co robiłaś w Polsce, może pisałaś? Te notki są tak ciekawe, z dobrymi puentami i ciekawymi uwagami, że aż chce się to czytać! Mam zamiar posiedzieć tu troszkę i stać się stałą czytelniczką :)
Pozdrawiam z deszczowego Miasta Królów!
Milena
Hej Milena ( i wszyscy którzy się nie ujawnili)
Cieszę się, że Ci się tu podoba. Rozsiądź się w naszej azjatyckiej kuchni.
W Polsce wiodłam bardzo prozaiczne życie i nie żyłam z pisania.
Prześlij komentarz