- Co to za dziwo zaparkowało przy wjeździe na nasze osiedle - pomyślała Kura widząc bardzo stary autobus.
Autobus kształtem przypominał polskiego jelcza zwanego
ogórkiem. Kura nie widziała takich autobusów od wielu lat.
- Kto dopuścił takiego rupiecia do ruchu - pomyślała i podeszła bliżej.
Z boku autobusu widniał napis i logo
National Library czyli narodowej biblioteki Singapuru. Przed drzwiami stała pani i zachęcała do skorzystania. Kura weszła do środka i bardzo się zdziwiła, bo we wnętrzu zamiast siedzeń były półki pełne książek. Nie miała ze sobą bibliotecznej karty, bo wyszła z domu tylko na chwilę i nie spodziewała się, że w drodze po śniadanie będzie mogła wypożyczyć książkę.
Kura nie wie jak to się stało, że mieszkając tak długo w tym miejscu nigdy nie trafiła na ten dziwny autobus.
Wiedziała o jeżdżących bibliotekach, ale nie przypuszczała, że autobus z książkami przyjedzie prawie pod jej drzwi, a ona będzie mogła wypożyczyć książkę lub film w drodze do przystanku autobusowego. Niestety nie zdążyła zapytać czy biblioteka przyjeżdża regularnie czy jest to akcja wakacyjna.
- To mógł wymyślić tylko Singapurczyk - powiedziała K, gdy Kura opowiadała jej o jeżdżącej bibliotece.
Singapur ma centralny system biblioteczny więc po założeniu bibliotecznej karty można korzystać z wypożyczalni w całym mieście. Będąc mieszkańcem dzielnica A można wypożyczyć książkę w dzielnicy B, a oddać ją w C. To bardzo wygodne rozwiązanie i dla czytelników i dla pracowników bibliotek. Każdy kto wkłada kartę do czytnika spowiada się przed "Wielkim Bibliotecznym Elektronem", który wie:
- co delikwent czyta,
- z których bibliotek korzysta,
- jakie grzechy popełnia
Uwadze "Bibliotecznego Elektrona" nie umkną zniszczone, zgubione i przetrzymane książki, a grzesznik nic nie wypożyczy w całym mieście do czasu uiszczenia stosownej kary.
Wracając do domu Kura zazdrościła Singapurczykom pomysłu na wykorzystanie starych autobusów, które nie nadają się do przewozu ludzi. Teraz Kura zachowa się jak Singapurka i nie będzie jeździła do biblioteki w centrum handlowym tylko poczeka, aż biblioteka przyjedzie do niej.
5 komentarze:
Swojego czasu w Polsce na wsiach też jeździły obwoźne biblioteki, ale nie wiem, czy to się nadal praktykuje. W miastach nigdy się z tym nie zetknęłam.
Natomiast w Anglii, w dużym mieście, do przedszkola mojego dziecka taka biblioteka w eleganckim autobusie przyjeżdża co tydzień. Dzieciaki chodzą tam grupkami z panią i wybierają sobie książki do czytania na najbliższe dni. Nie jestem pewna, ale filmy na DVD chyba też mają.
Pozdrawiam,
A.
Szkoda, że w Polsce nie ma już bibliotek na kółkach.
Ciekawa jestem czy gdzieś poza Anglią i Singapurem są mobilne biblioteki?
Tak, sa jeszcze w Irlandii :)
W Nowej Zelandii to też standard - przyjeżdżają do wiosek, czasem nawet pod sam dom starszych ludzi ;) nawet internet mają!
Poza Anglia i Singapurem takie biblioteki na kolkach sa tez Grecji.
Prześlij komentarz