Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

czwartek, 15 grudnia 2011

Paraliż komunikacyjny

Z nieznanych nam powodów pierwszy raz od niewiadomo kiedy popsuło się dziś singapurskie metro. Ludzie, którzy zwykle przemieszczają się pod ziemią zostali zmuszeni do zmiany środków transportu. Awaria w metrze spowodowała, że autobusy wożące zwykle garstkę pasażerów miały problemy z zamknięciem drzwi. Przestały obowiązywać wyznaczone na rozkładzie godziny odjazdów, a ludzie nerwowo spoglądali na zegarki. Kura i Przychówek poczuli się prawie jak w godzinach szczytu w Polsce.
Było prawie jak w domu, prawie bo był bardziej gorąco, duszno i wszędzie był tłum Chińczyków. Ucieczka z tego szaleństwa przy pomocy taxi graniczyła z cudem, bo kolejki do taxi przypominały kolejkę za mięsem w latach 80. Ludzi było znacznie więcej niż deficytowego towaru.
Byłoby nawet zabawnie, gdyśmy nie musieli dojechać do domu i gdyby podróż zajęła tyle co zwykle, a nie godzinę.

  • Beznadzieja - powiedział Żywiciel gdy wchodziliśmy do mieszkania
  • Beznadzieja - odpowiedziała Kura, która była zła potrójnie.
Po pierwsze czuła się winna, bo to przez nią wszyscy znaleźli się na Orchad w tym feralnym dniu.
Po drugie obtarła sobie stopy do krwi, bo chciała być elegancka i założyła niewygodne buty.
Po trzecie nie spotkała ani pani I ani pani M chociaż zakładała, że obie tam będą.
Ten dzień miał kilka zalet, ale o nich napisze Kura innym razem gdy przestanie być taka wściekła.

1 komentarze:

A no wlasnie kolezanki opowiadaly ze utknely w metrze, normalnie Polska sie przhpomima :) Tez jechalam dzis z Orchard, ale na szczescie godzine wczesniej...

Prześlij komentarz