W związku z urodzinami Singapuru i stosunkowo dużą ilością muzułmanów w uczących się w szkole Przychówka ustalono, że szkoła zorganizuje wspólne obchody Nacional Day i Hari Raya. To już nie pierwszy raz gdy uczestniczyliśmy w takim świątecznym miksie, więc nie byliśmy zdziwieni.
Bardziej szokowało nas ogólne szaleństwo przygotowań. Do roboty zagoniono wszystkie wolontariuszki oraz leniwą panią z biblioteki, która wyprodukowała prawie 500 ketupatów, oczywiście w kolorach narodowych.
Kura jako kobieta o wzroście niewiele ponad 160 cm została przydzielona do sekcji koszykówki i miała pomagać w organizacji dnia sportowego na świeżym powietrzu. Gdy wszystko było dopięte na ostatni guzik, a dzieci gotowe do zabawy rozpadało się po singapursku i cała zabawa musiała zostać przeniesiona do klas. Zmagania sportowe były nudne, ale dzieciaki dziwnie radosne i podekscytowane. Brzydka pogoda nie przeszkadzała im w śpiewaniu singapurskich piosnek i chwaleniu najwspanialszego na świecie rządu.
Tegoroczna piosenka "One Singapore" w wykonaniu uczniów brzmiała tragiczne, ale nikt się tym nie przejął. Wszyscy przepełnieni dumą narodową pomachali flagami, dwukrotnie odśpiewali hymn i życząc Singapurowi Wszystkiego Najlepszego uśmiechali się życzliwie.
- Słuchaj, a jak Tobie się żyje w Singapurze? - zapytał pewien Chińczyk
- Świetnie - powiedziała Kura
12 komentarze:
Dzięki za mundurki harcerskie.Ewidentne widać brak odznaki "Estety ubraniowego", co nie tytlko guziki przyszyje ale i koszule wyprasuje :D
Te ketupaty wyglądają jak nasze zabawki na choinkę - tylko czy plastikowa otoczka nie szkodzi pierogom?
Cztery dni weekendu... Jak na Singapur - szaleństwo.
Pozdrawiam
W środku oryginalnych ketupatów jest ryż, ale wtedy otoczka zrobiona jest z liści bananowca lub innego nieszkodliwego tworzywa. Te które widać na zdjęciu to ketupaty zreformowane z cukierkami w środku. :)
Ależ piękna dziewczyna w tej niebieskiej "sukience" Z takimi słicznymi dziewczynami kojarzy mi się własnie Singapur..:)
Kura w sekcji koszykówki...hehe...:)
Ta dziewczyna w niebieskiej sukience ma 3 dzieci i prawie 4 dychy na karku... jest Malajką i nigdy nie widziałam jej z chustką na głowie. Tak wiem życie jest niesprawiedliwe, a proces starzenia często o Azjatkach zapomina.
:D Niezłe :D W Polsce też są takie kobiety, znam co najmniej kilka - aczkolwiek to wyjątki, a w Azji reguła. Na pociechę rodaczkom dodam - że mając lat 20 wyglądają jak 15-latki i nikt nie traktuje ich poważnie. A z chłopcami jest jeszcze gorzej, jako- tako męskiego wyglądu nabierają po trzydziestce (i to nie wszyscy).
Kuro czytam od niedawna twój blog.Musze powiedzieć ze jest bardzo wciągający i interesujący.rzuca mi się w oczy czasem jezyk jak opisujesz pewne zdarzenia kulturowe kiedy masz kiepski dzień. ,,nie muszę kupować bilety do cyrku bo Singapur jest cyrkiem" nie brzmi dowcipnie tylko rasistowsko- ksenofobicznie.miej to na uwadze. Wiele lat mieszkałem w Japonii,Wietnamie,Chinach pewne zwyczaje są dla Europejczyków obce ale wystrzegajmy się języka który z nich drwi.pozdrawiam Gaijin
Az niesamowita, jeszcze na nią zerkam i nie mogę sie napatrzeć.:)
Gaijin Ty sam nadajesz pejoratywne znaczenie słowu: "Cyrk", więc nie ja jestem adresatem Twoich pretensji.
Szunupia w wiesz, że wszystkie panie na zdjęciu (poza panią niebieską) są po 60? Jak to usłyszałam to szybko pognałam po krem ze śluzem ślimaka. Niesety kremik nie pomógł i nadal wyglądam na tyle ile mam. Na szczęście azjatyckie dzieci są dobrze wychowane i niektóre twierdzą, że wyglądam jak siostra Przychówka. Bardzo je za to lubię ;)
<< Cofnij
Lekarz rysuje pacjentowi trójkąt i pyta się pacjenta, z czym mu się to kojarzy:
- Z gołą babą - odpowiada pacjent.
Lekarz rysuje kwadrat:
- Z gołą babą.
Dalej następuje okrąg, sześciokąt, itp. - odpowiedz nieodmiennie brzmi:
- Z gołą babą.
- Panie pan jest zboczony! - wola lekarz.
- Tak? A kto mi te wszystkie świństwa rysował?
Tak mi się skojarzyło. Kura rasistką i ksenofobką tego to nawet w ruskim cyrku nie grali. ;)
A.
Wiesz, zastanawialam sie Kuro, czemu nie zatrudnicie jakiejs pani do prasowania koszul? Na serio, ty bys nie musiala dluzej o tym myslec, pani by sobie dorobila, a Zywiciel by mial szafe pelna uprasowanych koszul. Same plusy.
Annimula a na co ja będę narzekać jak ktoś koszule męża wyprasuje. ;)
A tak na serio to nie cierpię obcych osób w domu. Mój dom to moja twierdza, moja żółwia skorupa do której wpuszczam tylko rodzinę lub przyjaciół. Jestem w stanie zaakceptować pana co przyjdzie i sporadycznie kran naprawi, ale kogoś kto by przychodził stale i dotykał moją bieliznę ( lub bieliznę mojego Żywiciela) nie zniosę za nic na świecie.
Prześlij komentarz