- Stolicą Australii to jest Melbourne czy Sydney? - zastanawiał się Przychówek przed wyjazdem na wakacje
- Canberra - odpowiedziała Kura i zobaczyła zdziwienie na twarzy
Wyjątkowo nudna, kurza familia musiała je odwiedzić i naocznie stwierdzić, czy obieżyświaty różnej maści mają rację. Niestety tuż po wjeździe do miasta Kura, Żywiciel i Przychówek boleśnie się rozczarowali. Spodziewali się bezkresnych pół i kangurów skaczących wzdłuż autostrady, a zobaczyli miasto. Co prawda bez tysiącletniej historii, ale nie pozbawione miejsc wartych odwiedzenia.
3 komentarze:
Pewnie wizyta w poselskiej toalecie była najciekawszym punktem zwiedzania:)
pozdrawiam
Ta parlamentarna sala obrad wygląda trochę maławo w porównaniu do wielkiej sali naszego sejmu... Doczytałam, że mieści 226 parlamentarzystów (wow! to chyba magiczna sala posiadająca taki sam sekret zakrzywiania czasoprzestrzeni, jak przedziały w pociągach...) - i jeszcze miejsce dla Kurzej familii i innych wizytatorów się znalazło!
Sam gmach - ogromny, a szczególnie spodobało mi się zdjęcie z blaszanymi kangurem i emu dzielnie dzierżącymi godło Australii....
A co do różnic z polskimi realiami - wy się dziwiliście, że was nawet do toalety wpuścili, ja przeżyłam lekki szok kulturowy, gdy w moim Kaohsiung otwierano nową świątynię/centrum buddyjskie, a owo wydarzenie uświetnił między innymi premier i inni dygnitarze (a ponadto milionowy tłum rozentuzjazmowanych Tajwańczyków i buddystów z całego świata, plus turyści). Nic nie było odgrodzone, żadnych kordonów policyjnych, żadnych "agentów śmithów" w ciemnych okularach i kablami w uszach, żadnych snajperów na dachach - i żadnego rzucania jajkami...
Pozdrawiam
W parlamencie dwóch panów ochroniarzy i bramka przy wejściu rozwiązały problem "niechcianych prezentów". I masz rację to kwestia podejścia. Wszyscy jesteśmy niewolnikami kultury w której wzrastaliśmy. ;)
Hinduski są nadwrażliwe na puncie córek i niezwykle rzadko wypuszczają je z domu bez obstawy, singapurczycy zaś są mocno niefrasobliwi. Gdy kilka tygodni temu na sobotnią zabawę Kredka przyszła w towarzystwie pana z ochrony, bo tatusiowi nie chciało się wjeżdżać na teren osiedla byłam mocno zdziwiona. Żadna znana mi europejska matka nie puściłaby dziecka , hinduska też nie. ;)
Prześlij komentarz