Kura zapisała się na kurs i nawet w najczarniejszych snach nie podejrzewał, ze zapisuje się na całodobową orkę. Powtarzała sobie, ze to tylko miesiąc i najgorszym razie zrezygnuje, ale im więcej się uczyła tym więcej chciała wiedzieć.
W szkole językowej Kury kursy kupuje się na jeden miesiąc. Po 80 godzinach jest egzamin, kto nie dał rady zdać powtarza klasę... Problem jest taki, że każdy kurs kosztuje słono, a repetujący muszą zapłacić ponownie. Kura wielokrotnie zazdrościła arabkom, które mają kurs finansowany przez ich króla.
Król Abdullah bin Abdulaziz Al Saud znany jest ze swoje hojności nawet tu. Arabki mogły powtarzać każdy poziom po kilka razy, ale tego nie robiły, bo uważały, że to wstyd.
Chociaż zajęcia w szkole były codziennie po 4 godziny zegarowe, to tempo nauki było tak duże, że kolejne 4 godziny trzeba było poświecić w domu by nie odstawać od grupy. Do tego dochodziły duże prace domowe, które Kura odrabiała z Przychówkiem lub Żywicielem. Bez nich nic by się nie udało.
Kura, bowiem została przyjęta z bardzo słabym wynikiem i jedynie w miarę dobra komunikacja z egzaminatorem spowodowała, że nie odesłano jej na kurs dla nieumiałków... Na egzaminie końcowym Kura uzyskała 3 lokatę w grupie mając przed sobą tylko dwoje chińskich nastolatków.
Gdy Kura wypocznie, a Przychówek wróci do szkoły, gdy goście z Polski pojadą do domu Kura znowu zostanie studentką, a Żywiciel zapomni co to znaczy mieć radosną żonę.
Znowu wszędzie będą angielskie książki a Kura będzie gdakać od rana do nocy...
- Muszę się uczyć , bo nie zaliczę.
0 komentarze:
Prześlij komentarz