Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

Jumbo kraby

Zaprzyjaźniony z nami smakosz od długiego czasu polecał nam restaurację gdzie serwują najlepszego kraba w mieście. Od czasu gdy jedliśmy kraba, minęło już ponad pół roku więc postanowiliśmy dać skorupiakowi jeszcze jedną szansę.

Thaipusam

Kolejne święto za nami tym razem bez dnia wolnego, ale za to wyjątkowo widowiskowe. Podczas pełni księżyca w styczniu lub lutym (według tamilskiego kalendarza w miesiącu thai) świętuje się narodziny boga wojny Murugana, młodszego z synów Śiwy i Parwati.

Po hiszpańsku

Korporacja wyciska z Żywiciela wszystkie soki. Codziennie pan mąż wychodzi do pracy chwilę po ósmej rano, a wraca tuż przed dziewiątą wieczorem. Oj, zatęskniliśmy za Europą i jej godzinami pracy. Za europejskim jedzeniem też zatęskniliśmy.

Więcej ludzi niż kwiatów

Namówiona przez uliczne billboard-y Kura bardzo chciała zobaczyć coroczną wystawę kwiatów na wyspie Sentosa. Na kwiatową wyprawę namówiła panią I, ale jej synek się rozchorował i pani I musiała zrezygnować z podziwiania kwiatów.

Chiński Nowy Rok - przygotowania

Zaczęliśmy 4 dniowy weekend. W poniedziałek i we wtorek ulice się wyludnią i zamkną się wszystkie sklepy, food court-y i centra handlowe prowadzone przez Chińczyków. Cześć sklepów i punktów gastronomicznych będzie zamknięta również w niedzielę, a Chińczycy zostaną w swoich domach lub odwiedzą swoje rodziny.

Chleb dla Janka

Pracowy kolega Żywiciela powiedział wtedy, że w latach 70 XX wieku, w Malezji obcokrajowcy ciągle prosili pewnego ulicznego kucharza o smażenie omletów z cebulą. Postanowił więc stworzyć coś co by zasmakowało jego klientom i włożył usmażony omlet do długiej bułki doprawił sosem chili i nazwał to Roti Johna.

Światło świąt

Filipińska legenda opowiada o królu, który przed śmiercią, chciał ustanowić następcę tronu. Pewnego ranka wręczył swoim synom po pięć monet i kazał zapełnić za te pieniądze szopę w zamku

Moda i uroda

Przychówek przywykł do tego, że jego blond włosy i bardzo jasna cera wzbudzają sensację, jednak ani my ani nasz dzieciak nie byliśmy przygotowani na publiczny, zbiorowy zachwyt.

Kuchnia chindian czyli kolacja na dachu

Na tą restaurację trafił przypadkiem Żywiciel w internecie. Otworzyła się zaledwie trzy tygodnie temu na dachu sześciopiętrowego sklepu z hinduskiej dzielnicy - Mustafa Center. Restauracja Kebabs'n'Curries serwuje jedzenie typowe dla hindusów i kuchnię chindian czyli chińskie jedzenie przyrządzane na sposób hinduski.

Wesołego Deepavali

Mamy kolejną sobotę w środku tygodnia czyli Deepavali (Depawali, Dipavali, Dewali, Diwali, Divali, Dipotsavi, Dipapratipad, दीपावली).

niedziela, 29 kwietnia 2012

Wszystkim jest dobrze

Obywatele Singapuru swój dobrobyt zawdzięczają rządowi i jego polityce. Tubylcy cenią rządowych za:

  • szybki rozwój małego kraju
  • wysoki poziom edukacji
  • porządek i bezpieczeństwo na ulicach
  • poszanowanie religijnych upodobań
Dobrze żyje się  przybyszom z Ameryki, Australii, Europy, ich dzieci są radosne, bezpieczne, a gdy zachorują pojadą do świetnie wyposażonego szpitala. My nie znamy nikogo kto by powiedział, że w mieście Lwa żyje się mu gorzej niż w rodzinnym kraju. W Singapurze tanio można mieć pomoc domową, tanio i bezpiecznie zjeść obiad w ulicznej knajpce, a miasto szybko się rozbudowuje. Słyszeliśmy, że bogaty Singapur żyje z wyzyskuje biednych emigrantów z krajów ościennych wiec popatrzyliśmy na singapurskie realia:

  • Filipińskie i indonezyjskie pomoce domowe często pracują ponad siły, ale w rodzinnych krajach przymierałyby głodem.
  • W większości niepiśmienni robotnicy budowlani w Indiach żyliby na ulicach wielkich miast lub uprawiali nieurodzajną ziemię. Zarobione  pieniądze pozwalają  wyżywić zostawioną w Indiach rodzinę.
  • Przybysze z Bangladeszu, którzy co rano wywożą śmieci zwykle uciekli przed nędzą i brakiem wody wraz z rodzinami. Ich dzieci mają szansę robić coś innego niż rodzice. 
Kura zna: uśmiechnięte indonezyjskie i filipińskie pomoce domowe, przybyszów z Bangladeszu, uchodźców z Pakistanu i czasem pyta :

  • Czy nie czujecie się oszukani pracując tak ciężko za tak mało?
Wszyscy odpowiadają zgodnie :

  • Nie i tak zarabiamy więcej niż u siebie.
  • Jeśli Singapur zbiednieje, przybysze zza mórz wrócą do domu to ja nie będę mieć pracy, a moje dzieci będą musiały przerwać edukację - powiedziała smutno pewna Indonezyjka
  • Czyli nie wyzysk, tylko symbioza - pomyślała Kura
Symbioza, bo kawa kupiona na ulicznym straganie szybko budzi zaspaną Kurę, a pewnej rodzinie zapewnia porcję ryżu. Codziennie rano polska Kura i uciekinierka z Bangladeszu życzą sobie: "Miłego dnia" ciesząc się z tego, że są w Singapurze.

27 komentarze:

Niestety, ale niektórym się wydaje, że w SG żyją jedynie executive'y i CEO - to oni często przekazują jak wspaniałe życie prowadzą w SG. Nie mówi się o niepiśmiennych robotnikach z Indii ( nawiasem mnóstwo mieszka np. w Dubaju - polecam dokument "Dubaj miasto marzeń", czy też scenę z Sex&City 2 gdzie jest rozmowa między bohaterką, a lokajem z Indii), pomocach domowych itd. Popatrzmy na to tak : w Azji tak jak w Europie są państwa bogatsze i biedniejsze. W Singapurze, w Korei czy w Hong Kongu są całe masy "blue collar" z Azji Płd-wsch. Podejście na zasadzie : a Singapur wyzyskuje słabszych, szczególnie w ustach Europejczyków to hipokryzja. Na czym opiera się w Wielkiej Brytanii przemysł( przepraszam opierał - jak kryzys dał im po ... to nawet mop i zmywak dla brytyjczyka wydał się atrakcyjny)na czym opiera się w większości gospodarka USA - tak jest wszędzie. Czy Singapur poniża lub mocno niszczy tych ludzi ? Tego nie wiem - wiem, że ci ludzie uciekają przed rzeczytwistą biedą - gdybym miał do wyboru wegetować na ulicy pijąc deszczówkę, a mieć dach nad głową i coś do jedzenia, za ciężką pracę to wybrałbym drugą opcję. Niestety, ale Singapur jest jedynym państwem regionu, które jest zamożne- jeśli w np. Indonezji, pracownik planatacji krewetek nie może zebrać 20 funtów przez rok, aby wrócić do domu, to to jest przykre :(. Wyjeżdżając np. z Indii czy Bangladeszu, ludzie ci robią to nie tylko dla siebie, przede wszystkim dla swoich rodzin, aby oni mogli uniknąć ich losu. Podobna sytuacja jest np. w HK gdzie filipińczycy po przepracowaniu kilkunastu lat jako pracownicy fizyczni są w stanie kupić porządny dom za 50 tys dolarów. Dodatkowo, ktoś musi budować domy, drogi, sprzątać - kogo rząd Singapuru miałby sciągnąć - Australijczyka ? Może, ale kosztowałby on więcej niż 10 pracowników z Indonezji. Takie miejsca pracy są podwójną korzyścią - jest siła robocza, a ludzie mogą zarobić o wiele więcej niż mogliby zarobić w rodzinnym kraju przez rok. My patrzymy na to z punktu widzenia Europejczyków, ludzi którzy mają darmową edukację, służbę zdrowia i może narzekamy, ale za nic w świecie nie chcielibyśmy być na miejscu mieszkańca indonezji - pracować za średnio funta dziennie przez 18 h, 6 dni w tygodniu. Oczywiście nie można powiedzieć, że Singapur to raj na ziemi - ale jest to spokojne miejsce do pracy i mieszkania, gdzie człowiek ciężko pracuje, ale ma wymierne efekty swojej pracy i może cieszyć się jej efektami - wiedza i umiejętności są szanowane. PS. Jest takie psioczenie na Singapur, podejrzewam, że robotnicy żyją tam lepiej niż w Dubaju.

Trochę się rozpisałem - przepraszam. Pozdrawiam serdecznie z 30*C Polski :)

O losie singapurskich robotników czytałam,wiele hindusek się martwi, że jak rząd ograniczy napływ" taniej siły roboczej" i hinduskich robotników tu nie będzie to ich rodziny po prostu będą bez środków do życia.Rozmawiałam z kilkoma maid, wszystkie każdego zarobionego dolara wysyłają do domu do swoich rodzin. Ciężko jest zostawić dzieci i jechać do obcego kraju i zajmować się obcymi dziećmi, tulić je w chorobie, ale gdyby tych pań tu nie było to ich dzieci byłby bez szans na edukację:(.
Przybysze z Bangladeszu też mają trudno. Większość z nich nie zna języka więc do żadnej pracy poza sprzątaniem się nie nadają. Nie jest im lekko szczególnie na początku, ale w swoim kraju mieli jeszcze gorzej. Poziom analfabetyzmu jest wysoki. Jednoliterowa ma bardzo słabe wykształcenie nie z powodu lenistwa czy braku możliwości intelektualnych tylko dlatego, że miała pcha urodzić się w Bangladeszu. Gdyby ktoś na początku ich pobytu w Singapurze nie dał im szansy i prostej pracy oni wraz z dziećmi pomarliby z głodu. Mąż Jednoliterowej pracował jako śmieciarz ona długi czas sprzątała w jednym z centrów jedzeniowych...
Michał dziękuję za Twój komentarz.

Witam !

Bardzo się cieszę, że ten temat został podjęty. Ja sam wstyd się przyznać myślałem, że w Azji to ludzie żyją na średnim poziomie - tam obecnie istnieje cała światowa produkcja, pudło ! Wgryzając się w temat poznałem wiele szokujących faktów nt warunków życia ludzi wszędzie od Malezji przez Tajlandię aż po Kambodżę.( Pamiętam jak kiedyś oglądałem kreskówkę o malezyjskim chłopcu z dżungli, The Kampung boy - w pewnym odcinku jego babcia dostała propozycję sprzedaży ziemi i dostała mnóstwo kasy, nie mogli się zdecydować na co wydać i padła propozycja społecznej kuchni - w Europie czy USA to by nie przeszło). Dalej były dokumenty ( wspomniany o Dubaju) czy też o produkcji żywności w Azji Płd-wschodniej( grupa Brytyjczyków jedzie do Azji). Historie tych ludzi, jak wiele poświęcają aby zapewnić byt rodzinie, zderzenie światów państw Azji ( pani Anna z wkorei przytoczyła historię koleżanki, która "oddała" dziecko pod opiekę dziadków bo kolokwialnie mówiąc, chciała mieć spokój. Tym czasem w Tajlandii dzieci widzą swoich rodziców raz do roku bo ci pracują w fabrykach w Bangkoku i "wpadają" czasem - w wioskach zwyczajnie nie są w stanie zarobić). Dodatkowo dla mnie fascynujące jest, że ci sami ludzie są szczęśliwi, znają swoje trudne położenie, ale są szczęśliwi. Ten ogromny rozdźwięk sprawia, że zaczynam dostrzegać, jak ślepi są ludzie w Polsce i Europie. Kiedy słychać, że kogoś nie stać na nowy samochód z salonu w Polsce i on uważa się za biednego, to ja mam ochotę wysłać go do takiego Bangladeszu, aby zobaczył co to bieda .Kuro, moim zdaniem w życiu każdego z nas przyda się taka osoba jak Jednoliterowa, osoba, która nauczy nas, że szczęście to rzeczy małe i jak mało potrzeba nam aby być szczęśliwym. Tak jak napisałaś, dla nas to szczęście, że urodziliśmy się w Europie w stosunkowo zamożnym państwie, że nie musimy wybierać czy utrzymywać rodzinę, czy uczyć się i skazać ich na nędzę. Jako Polacy mamy szansę na wyjazd do SG czy Korei i być tam zupełnie na innych warunkach niż mieszkaniec Bangladeszu. Jednoliterowa to osoba cudowna, chociażby przykład z jedzeniem pokazał, w jakim "dobrobycie" zostaliśmy wychowani -> pokazałem ten post mojej mamie, która czasem wyrzuca nadmiar ryżu czy ziemniaków, bo zwyczajnie nie ma co z tym zrobić, była pod wrażeniem :)
Także pozdrawiam !

Przynam, ze jestem pod duzym wrazniem tego, jak latwo przyszlo Ci Michale porownanie, a raczej wrzucenie do jednego worka tego, co dzieje sie w UK, Dubaju i SG... Owszem, cecha wspolna sa pewnie ludzie poszukujacy lepszego zarobku, byc moze za cene rozstania ze swoimi bliskimi, ale na tym - moim zdaniem - cechy wspolne sie koncza.
Pracujac w UK masz pewne prawa i one sa dokladnie takie same jak wszystkich pracujacych tam ludzi. Nie ma znaczenia pochodzenie, narodowosc itp. Gdybys - hipotetycznie - zechcial podjac w SG prace jako maid, mialbys prawo do jednego dnia wolnego w tygodniu, pod warunkiem, ze zawarles umowe po 1 stycznia 2013 roku... To nie pomylka. Na dzien dzisiejszy to, ze kobiety pracujace jako pomoce domowe maja choc jeden dzien w miesiacu wolny, jest li i wylacznie dobra wola ich pracodawcy. I tak, to prawda, ze dzieki swojej ciezkiej pracy moga zapewnic lepsze zycie swoim dzieciom, a czesto calym rodzinom. Ale czy ten fakt powoduje, ze pracujac mecza sie mniej i co wiecej usprawiedliwia te jawna dyskryminacje?
Nie znam sytuacji w Dubaju, ale znam ja z innego kraju arabskiego. Jest jeszcze gorzej niz tutaj. Mniej wiecej rok temu czytalam artykul w jakims internetowym wydaniu dubajskiej gazety. Dotyczyl on pracownika budowlanego z kraju biednaj Azji, ktory popelnil samobojstwo wyskakujac z Burj Kalifa. Artykul dotyczyl glownie tego, jakie szkody wyrzadzilo spadajace cialo owej dumie architektonicznej Dubajczykow. No comment.
A najbardziej bulwersujace w tym wszystkim jest to, ze rzad, np. Filipin zdziera prawdziwy haracz ze swoich obywateli, ktorzy zmuszeni sytuacja ekonomiczna decyduja sie na prace w warunkach przypominajacych nowoczesna forme niewolnictwa. I nie mam tu na mysli podatkow, ale specjalna oplate, dzieki ktorej podjecie pracy za granica kraju jest w ogole mozliwe...
Nie wiem, jak Was, ale wszystko to raczej mnie smuci, niz cieszy....
Pozdrawiam,
M.

M. wybacz Michałowi młody jest. Najważniejsze, że chłopak myśli czyta i szuka. Tytuł posta był ciut prowokujący ( mówiłam już, że uwielbiam dyskusję z czytelnikami), ale większość pomocy domowych, robotników, pracowników gar kuchni jest tu szczęśliwych, bo bogaty Singapur - trzeci na liście Forbsa jest dla nich szansą na godne życie.
Nie czuję się lepszym człowiekiem z tego powodu, że to ja kupuję tę kawę a nie ją parzę, mam świadomość tego, że jeśli ja i 1500 ludzi tej kawy nie kupi to owej rodzinie będzie ciężko przeżyć dzień.

Najważniejsze jest to by zawsze po drugiej stronie widzieć człowieka. Wiele maid i pracowników całodobowych ma los ciężki i okrutny a wiele ma dobre warunki pracy. Boli mnie serce gdy widzę 16 letnią dziewczynę myjącą samochód pracodawcy o 6.30, ale gdy z nią rozmawiam ona mówi, że dzięki jej pracy brat studiuje. Na to, że tu jest tak a nie inaczej nakłada się jeszcze kultura i to, że ludzie myślą, żyją i czują inaczej niż europejczycy.
W naszym ulubionym stoisku jedzeniowym pan w czerwonej koszulce pracuje od 11 do 11 bez dnia wolnego. Gdy zabraknie turystów, ekspatów z leniwymi niegotującym żonami to stoisko się będzie musiało zamknąć.:( Teraz po całym dniu pracy pan wsiada na motor i wraca do Malezji.
Nasi sąsiedzi mieli piec lat pomoc domową a na koniec opłacili jej naukę w szkole fryzjerskiej.
Polscy przyjaciele mają panią do pomocy która lekkiej pracy nie ma ( troje małych dzieci) ale traktują ją jak członka rodziny. Więc trudno mówić o wyzysku ze strony "bogatych". Pomoc domową ma tu wiele rodzin średniozamożnych. Singapur nie płynie mlekiem i miodem, ale dla wielu jest szansą chociaż z naszego europejskiego punktu widzenia jest nowoczesnym niewolnictwem gdzie najbardziej skubią tych ludzi rządy państw ościennych i ściągają podatki oraz "opłatę specjalną" za możliwość pracy za granicą zupełnie się o nich nie troszcząc.

Witam M ! :)

Być może trochę źle użyłem porównań, ale chodziło mi oto, że w USA czy UK podstawowe prace, dzięki którym państwo funkcjonuje jako tako, dzięki którym innym jest lepiej wykonują imigranci, którzy racja są bardzo często nielegalnie i nie mogą liczyć na pomoc i prawa, ale ludzie ci nie są w tak zwanym podziemiu - pracują jawnie, ludzie ich widzą, często zatrudniają nie troszcząc się o ich los czy sytuację. Oczywiście, jeśli taka osoba zalegalizuje w jakiś sposób pobyt to ma prawa równe z native Szwedem, Brytyjczykiem czy Amerykaninem - w większości jednak są to osoby, które przebywają nielegalnie i są zdane na siebie. Opinie, że Singapur wyzyskuje ludzi i przez to jest zły (a w domyśle UK czy USA nie to hipokryzja). Oczywiście nie porównałem sytuacji SG, USA i Dubaju - być może źle skonstruowałem zdania - przepraszam. Dodatkowo tak, wszędzie jest inne prawodawstwo, które wynika z tradycji historycznych itd - w Singapurze wciąż funkcjonuje tradycja kolonii i nie można oczekiwać, że znajdą się tam rozwiązania jak choćby w Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Oczywiście - nic nie usprawiedliwia jawnej dyskryminacji, niezależnie od szerokości geograficznej, ale prawda jest taka, że patrzymy z punktu widzenia europejczyka - wyjeżdżając do UK czy Niemiec i tam przeżywając katusze, mamy możliwość powrotu - choć będzie to trudne itd, mamy do czego wrócić. A co ma powiedzieć mieszkanka Filipin ? Podejrzewam, że nie przeprowadziła się ona do Singapuru czy Korei bo pogoda jest lepsza czy są ładniejsze budynki - my tego nie zrozumiemy - trzeba urodzić się w takiej, a nie innej sytuacji społecznej. Mając ona do wyboru - pracować za głodową pensję w fabryce, a spróbować jako maid w takim Singapurze, gdzie być może spotka ją coś dobrego - może spróbować. My mamy ten luksus, że dla nas bieda to bardzo często luksus dla mieszkańców Indonezji itp. :) Artykuł o samobójstwie pracownika - rzeczywiście no comment - ale to właśnie pokazuje dokument Dubaj miasto marzeń - książę naobiecywał pracownikom cuda, a jak przyjechali, to się okazało, że nigdy w praktyce nie będą w stanie odpracować długu - czyste niewolnictwo, tylko ich obozy są ślicznie upakowane za Dubajem, gdzie przeciętny Jones z USA się nie zapuści.
Co do rządu Filipin - szkoda gadać, zdzierstwo, ale nich ich nie upomni. To my jesteśmy przyzwyczajeni i uczuleni na "prawa obywatela i człowieka" - my o nie walczymy. Niestety wielu ludzi zwyczajnie nie jest świadomych swoich praw - stąd nagminnie się je łamie. A trzeba szukać aż tak daleko w Azji - a plantacje truskawek we Włoszech czy Hiszpanii ? Masowo pracują tam nie tylko Polacy, ale też mieszkańcy Afryki Północnej - są historie, że kobiety z Algierii mimo wyjazdu z "obozu pracy" nadal tam wracają - bo w większości w kraju nie mają szans na zarobek - tam mimo jawnej formy niewolnictwa coś zarabiają- oczywiście nie usprawiedliwiam takiej sytuacji, ale trzeba spojrzeć, że ci ludzie są często podstawieni pod ścianą i z tym trzeba walczyć, aby takich sytuacji nie było !
I tak jak powiedziała Kura- > trzeba widzieć człowieka, jego dramat i jeśli jest się w stanie pomóc, pomagać - nie mijać obojętnie. Niestety, ale z tego co słyszałem, to w Singapurze wielu ludzi ( "miejscowych") traktuje takich ludzi jak powietrze.
Kuro -> myślę, że mojego braku wiedzy, absolutnie nie można zrzucać na kark wieku - moje opinie nie są nacechowane dziennikarską retoryką, nie uważam się za specjalistę, eksperta czy znawcę - to moje prywatne zdanie. Bardzo często info czerpię z mediów ( wiemy jakie są relacje), programów podróżniczych, książek, blogów -> na przyszłość postaram się weryfikować fakty.
Dziękuję za zwrócenie uwagi na mój błąd.
Pozdrawiam M i Kurę.

Oj Michał piszemy po to, aby się wymienić poglądami i podyskutować. Cieszę się, że tu jest takie miejsce. :)

Ja również się cieszę, ale uwaga M była jak najbardziej słuszna - z posta wynikało, że generalnie nieważne gdzie się pracuje - USA, UK czy Dubaj - jeden grzyb, wszędzie niewolnictwo. To oczywiście nieprawda - doprecyzowałem :) i jest ok. I przynajmniej tu panuje kultura wypowiedzi - trudno dziś o takie miejsce w neosferze :)

Michal, co do opisywanych faktow - zgadzam sie z Toba. Mam swiadomosc, ze w kazdym miejscu na swiecie pracuja ludzie, ktorzy sa zatrudnieni "na czarno", ich prawa nie sa przestrzegane, maja miejsca przerozne naduzycia, vide: obozy pracy we Wloszech, o ktorych wspominasz. Ale to jest NIELEGALNE, stanowi pogwalcenie istniejacych regul. Natomiast tutaj owa nowoczesna forma niewolnictwa jest usankcjonowana prawnie. Jesli masz szczescie byc z "lepszej" czesci swiata, to masz, np. prawo do weekendu, a jak masz pecha byc z tej "gorszej", to takiego prawa nie masz. Wszystko zgodnie z litera prawa. I to jest cos, co sie w mojej glowie nie miesci.
Pozdrawiam,
M(onika)

Co nie zmienia faktu o którym pisałam...jak nie będzie ludzi chcących kupić usługę pomocy domowej czy tani obiad na ulicy to spora cześć tych ludzi będzie mieć tylko gorzej. :(.

Troszkę mnie dziwi łatwość z jaką odbierasz ludziom biednym ich prawo do równego traktowania i prawo do bycia człowiekiem. Argument, że mają lepiej niż np. w Bangladeszu nie może usprawiedliwiać wyzysku, niewolniczej pracy, przemocy itp. Spójrz proszę na raporty Amnesty International (chyba ich nie znajdziesz w bibliotece w Sin, bo jest cenzura). Krytyczne podejście do niektórych spraw, które dzieją się w tym państwie nie oznacza ataku na ludzi tylko na system. To, że nie jest on dobry świadczy chociażby to,że tak łatwo odebrać komuś człowieczeństwo co jest na porządku dziennym w Singapurze. Smutne są słowa tutaj napisane. Ludzie niezależnie gdzie żyją i dlaczego tam żyją nie mogą być traktowani jakby byli niewolnikami a tak traktuje się tych najbiedniejszych tutaj. Legitymizacja takiego podejścia, że przecież w Bangladeszu umarli by z głodu, więc damy im zarobić ale nie damy żadnych praw (do wolnego, godnego wynagrodzenie itp.) to taki nowoczesny kolonializm a ja powiedziałbym nawet mocniej, to nowoczesny faszyzm. Najsmutniejsze jednak jest to, że Singapurczycy tego nie rozumieją, bo na wszytko patrzą przez tylko jeden pryzmat - pieniądze, bo wbrew pozorom system stworzył naród ale naród bez umiejętności myślenia, wyciągania wniosków. Jednak ich rozumiem - tak wykształcił im system. Nie moja sprawa, nie mój kraj. Jednak Ty Kuro jesteś z Europy z Polski więc z naszej historii raczej powinno być dla Ciebie jasne, że nie jest takie traktowanie robotników dobre, że najgorsze co być może spotkać człowieka to łamanie jego prawa do godności. Przykro mi bardzo, że z ust mojej rodaczki (a raczej z pod klawiatury) płyną słowa tak nie przemyślane. Zachęcam do odrobiny refleksji i pozdrawiam.

P.S.
Co sądzisz w takim razie o zjawisku obozów pracy dla Polaków w krajach Europy zachodniej? Rozumiem idąc Twoim tokiem myślenia, że nie widzisz w tym nic złego. Przecież bezrobotny z Polski pracując w np. Holandii przy zbiorze pomidorów po 14 godzin dziennie, bez dnia wolnego, za małe pieniądze, mieszkający w baraku po kilkanaście osób i tak ma lepiej!? Przecież dzięki tej pracy utrzymuje rodzinę w PL a bez tego nadal wiec wolno go wykorzystywać!?

A czy przeczytałaś komentarze i to co napisałam wcześniej? I to napisała Monika?
Nie jest mi z tym lepiej, że mam lepiej. Jest mi z tym źle, że wielu ludzi żyje za mniej niż mało mam jednak świadomość, że jak zabraknie ogromnej rzeszy zamożnych ludzi to tym ludziom będzie jeszcze ciężej. Jest mi z tym źle, że matki indonezyjskie i filipińskie zostawiają swoje dzieci i przyjeżdżają do Sin zajmować się obcymi dziećmi. Tak samo jest mi źle gdy wiem, że Polki też to robią i pracują u bogatszych sąsiadów. Jak czytam o obozach pracy też jest mi źle bez względu na to kto w nich pracuje. Zawsze z kimkolwiek rozmawiam widzę po drugiej stronie człowieka bez względu na pochodzenie czy zasobność portfela. Nie wiem na ile odebranie człowieczeństwa jest nagminne w Singapurze. Nie wiem na ile jest to wina rządu a na ile pracodawcy który każe pucować swoje auto o 6.30. Wiem, że pomoce domowe są zadowolone nawet jeśli z naszej europejskiej perspektywy ich los jest ciężki i okrutny. Wiem, że wielu dzieciom które przychodzą do szkoły trzeba dać mundurek ołówek i kupon na jedzenie bo dzieci nic nie mają a rodzice nie mogą kupić, bo ich nie stać. Jak na wyzyskujący rząd to strasznie są hojni dając mało zamożnym co roku komplet nowych podręczników.
Żadna z maid, pań z garkuchni nie narzekała na los w Singapurze. Wręcz przeciwnie wszystkie się cieszą, że mogą tu być by zapewnić byt swoim rodzinom i narzekają na własne rządy które zgarniają ogromną kasę za samą możliwość zarobkowania w Singapurze. Te panie nie są ze mną niczym związane żadnej z nich nie zatrudniam. Nie korzystam z pomocy domowej i sama prasuję mężowskie koszule. Nie znam pracodawców indonezyjskich maid. Z kilkoma rozmawiałam i wszystkie mówią co pani od kawy : Jest dobrze. Nigdy nie odebrałam prawa do bycia człowiekiem boli mnie, że nie ma nawet podstawowej opieki medycznej opłacanej przez państwo (które na to stać) a starsi ludzie są zależni od swoich dzieci.
Jeśli czytasz bloga regularnie to wiesz, że jestem bardzo wyczulona na dyskryminację i niesprawiedliwość. A raport Amnesty jest w necie ? Jeśli tak zapodaj link.

Ps. Czy możesz mnie oświecić gdzie wyczytałeś, że jestem za wykorzystaniem , niewolniczą pracą i obozami?

Do Anonima z 1.maja 2012 18.41.

Weszłam na stronę Amnesty International w Singapurze i owszem można poczytać o braku wolnej prasy, zakazie zgromadzeń a nawet aresztowaniu brytyjskiego dziennikarza opisującego karę śmierci, ale nie ma ani słowa o wykorzystywaniu emigrantów, o pozbawianiu ich godności. Może nie wszystko jest. Może raport dostępny tu jest niekompletny. Jeśli masz jakieś informacje to skopiuj proszę i przyślij na maila. Szczególnie te które dotyczą zwykłych ludzi i ich codzienności.

Ja widze tutaj dwa problemy:
1. brak uniwersalnych rozwiazan systemowych dla wszystkich zatrudnionych osob w SG, bez wzgledu na pochodzenie, wykonywany zawod itp. Pisalam juz o tym wczesniej, ze moj rozum tego nie obejmuje! Moje doswiadczenie zyciowe powoduje, iz zdaje sobie sprawe z tego, ze zasady mniej lub bardziej lamane sa wszedzie, ale tego, ze zasady moga byc tak rozne nie jestem w stanie pojac.
2. Zgadzam sie z Anonimowa, ze zbyt latwo usprawiedliwiamy panujaca tu sytuacje tlumaczac to tym, ze w swoich krajach niewykwalifikowani pracownicy mieliby gorzej... To oczywiscie jest prawda, ale prawda jest tez, ze gdyby mieli pelnie praw, byloby im tu jeszcze lepiej... A nie jest, bo ich trudne polozenie jest wykorzystywane. LEGALNIE!
M.

Nic nigdzie na świecie nie może usprawiedliwiać wyzysku. Nie można godzić się na to, że człowiek pozbawiony jest godności i podstawowych praw przez to, że urodził się w złej części świata czy w mniej zamożnej rodzinie. To wszystko pięknie wygląda w teorii. A w praktyce. Ile lat działa ONZ ? Ile dobrego zrobił i ile przezwyciężył złego w kwestii handlu ludźmi itp. ? Niestety, ale to nie jest takie piękne. Dlaczego Tajlandia jest nazywana kolokwialnie burdelem Azji - wszyscy wiedzą co tam się dzieje, jakie dramaty się rozgrywają, a decyzji na wysokim szczeblu brak. Niestety, ale świat nie jest czarno-biały. Jakim prawem mieszkaniec Bangladeszu musi pracować ponad siły, a w tym samym czasie Australijczyk czy Polak może popijać kawę i czytać książkę ? Żadnym, ale tak skonstruowany jest świat. Czy my możemy godzić się na bierność -> absolutnie nie ! Ważne jest aby zamożniejsza jednostka pomagała tym ludziom jak tylko się da; dając im np. zatrudnienie. Powtarzam jeszcze raz my patrzymy na to z punktu widzenia Europejczyka. Gdzie ma mieszkaniec Indonezji czy Filipin jechać ? Jeśli zostanie w swoim kraju w biedzie, wszyscy będziemy urągać jak ma źle itp. Od tego w misce jedzenia mu nie przybędzie. Zaczniemy psioczyć jak nieudolny jest miejscowy rząd, jak beznadziejne są organizacje międzynarodowe itd. że nie mogą takich ludzi wyrwać z takiego stanu. Ok weźmy teraz sytuację, w której taki człowiek jedzie do Europy czy Ameryki Płn. Przyjeżdża on do UK czy Polski lub Norwegii i co się dzieje ? Zaraz podnoszą się głosy, że wzrasta przestępczość, spadają płace, spada poziom szkół, robi się brudno źle itp. Zaczynają się protesty, politycy zbijają kapitał, mówiąc, że ograniczą imigrację i kropka. =>

Jaki morał : i tak źle i tak niedobrze. Niestety, ale my ludzie świata zachodniego lubimy mówić, jacy to jesteśmy otwarci na świat i pomoc innym - bardzo często kończy się to na klawiaturze komputera. Niewielu jest takich ludzi, którzy autentycznie działają. Pytanie co może zrobić przeciętny Kowalski aby poprawić los pana Chu ? Przestać kupować ryż, odzież ? To pogorszy sprawę - taki H&M zwinie fabrykę i ludzie zostaną bez pracy i środków do życie. Weźmy teraz na warsztat Singapur- nie wiem jak tam jest, nie byłem tam, wiem tylko co się dzieje z prasy itp. Fakt, Singapur nie jest oazą demokracji - nie słyszałem o protestach przeciwko ACTA czy regularnych demonstracji jak ma to miejsce na Wiejskiej. Czy to znaczy, że ludzie martwią się jedynie o zepsute metro ? Absolutnie nie, fakt faktem, są być może mniej wrażliwi na sprawy świata niż Polak czy Brytyjczyk. Podejrzewam, że Kura nie jest Attache rządu Singapuru i nie ma za zadanie propagować jak to cudownie tam jest. Wszędzie takim ludziom jest ciężko, Singapur tak jak napisała Kura mógłby za sponsorować opiekę medyczną najuboższym, jakąś formę pomocy zamiast ładować ciężką kasę w nowe budynki i upiększanie miasta. To jest minus, ale jeszcze raz powtarzam, to jest relatywnie najbogatsze państwo Azji Południowo-wschodniej, takich miejsc jest kilka : Korea, Tajwan, Japonia czy Królestwo Brunei. I podejrzewam wszędzie jest podobnie - to wynika z mentalności i głęboko zakorzenionych różnic kulturowych. Zastanówmy się, jeśli Kura i kilka tysięcy osób przestałoby zamawiać kawę na znak solidarności to temu człowiekowi tylko to by zaszkodziło. Nie ukrywajmy - Polacy pracując na zachodzie w obozach pracy też nie mają łatwo. Czy mogą liczyć na pomoc od miejscowych rządów - w teorii tak, w praktyce są zdani sami na siebie. Niestety, ale pomimo zalet, Singapur to tak naprawdę czysto biznesowe miejsce, miasto ma służyć pomnażaniu bogactwa, jest rajem podatkowym, ma działać jak sprawna maszynka. Dlatego są tam ograniczenia w wolności słowa, dlatego są takie a nie inne sytuacje. Czy można to usprawiedliwiać - nie ! Ale nie ukrywajmy, że tym ludziom stwarza to szansę na jakąś poprawę życia, zamiast pracować za 4 funty miesięcznie, jest szansa na poprawę życia. Jak podchodzi do tego rząd ? Nie podoba się to można jechać do UK -> tam są prawa, tam są wolności, tam jest też pewien sprzeciw społeczeństwa ; i tak źle. Tak naprawdę, gdyby człowiek miał przejmować się całym złem na świecie to padłby, bo nawet myślenie o tym wykańcza

Tak jak powiedziała mądrze powiedziała Monika : nigdzie nigdy nic nie usprawiedliwia niewolnictwa, należy z tym walczyć, ale tu trzeba by przeorganizować współczesny świat, współczesne rynki, bo od starożytności nic w praktyce się nie zmieniło : najpierw byli rzymianie, potem pan chłopa pańszczyźnianego, II WŚ, i dzisiejszy świat : bogatszy może więcej, biedniejszy cierpi.

Odnosząc się analogicznie do twojej myśli czy Polak pracujący w obozie pracy ma lepiej ? Nie, ale jesteśmy w Europie, gdzie jakiś dorobek prawny funkcjonuje, w Polsce istnieją jako takie systemy wspomagania biednych - czy coś takiego istnieje w Bangladeszu, Indiach ? Poza tym, wiele osób wyjeżdżając do "obozu pracy" nie wie, że to obóz -> zwykle jest to oszustwo i jak taka osoba się wyrwie z takiego miejsca to do niego nie wraca. Nie porównuj sytuacji Polaka i osoby, która żyje za mniej niż 1,5 dolara dziennie. Inne są horyzonty i priorytety takich osób - w Indiach dzieci umierają na ulicach z głodu, w Polsce być może też, ale jest marginalne zjawisko. Dodatkowo, warto postawić pytanie, czy statystycznie taki pracownik obozu pracy zamieniłyby swoje warunki na pracę przy złomowaniu statków, prostymi narzędziami bez żadnych zabezpieczeń i ochrony po 20h na dobę. - podejrzewam, że nie. Podkreślam jeszcze raz, nie można godzić się na krzywdę biedniejszych, ale co ma taki expat w SG zrobić ? Protestować, pisać petycję - > rząd raz dwa go usunie, a pracownik oferujący usługę straci źródło zarobku. Taka osoba powinna wspomagać organizacje, działać na rzecz najuboższych, ale jeśli organizacje międzynarodowe nic nie są w stanie nic zrobić i wywrzeć efektu, to Jones z Kowalskim tym bardziej. To jest smutne i temu trzeba przeciwdziałać.
Pozdrawiam Serdecznie :)

PS. Moja wypowiedź nie jest nacechowana negatywną energią, nic z tych rzeczy :)

M : zgadzam się z tobą . Singapur ma problemy, tak jak ma je każde państwo na świecie. Miejscowych to mało interesuje, że taki Filipińczyk nie posiada pełni praw - tak samo jest w Polsce, czy statystycznego Nowaka interesuje, że Afgańczycy czy Wietnamczycy nie mają tego czy tamtego, każdy martwi się o swój garnek. W Singapurze trzeba by zmian, ale to państwo to tak naprawdę wielki plac dla korporacji - nie ma surowców, przemysłu jako takiego, a i tak jest silną gospodarką - podejście jest takie, wszystko gra i spina więc działamy. Niestety racja : kupując ciuch z Bangladeszu nikt z nas nie zastanawia się jak żyje jego ludność, jakie ma problemy - zbyt łatwo zamiatamy to pod dywan. I prawda, że gdyby Ci pracownicy mieli zagwarantowane pakiet praw, ochronę, to żyło by się im lepiej. Myślę, że tekst Kury ( jakby nie patrzeć prowokacyjny :D), miał za zadanie pokazać, że w tym szaleństwie jest też metoda, że pomimo minusów, ludzie są jakoś zadowoleni, mają jakąś iskrę nadziei, poczucie, że ich praca może pomóc. To jest warte podkreślenia. Oczywiście byliby spokojniejsi, gdyby było jakieś prawne oparcie, ale póki co, dobrze jest nawet z tym co mają, bo pomimo ciężkiego losu i innych problemów, mają poczucie, że robią coś co pomoże ich bliskim - to trzeba wspierać ! :)

Pozdrawiam !

Ja to trzy razy czytam i nie mogę się doczytać gdzie Azja jest za wyzyskiem, nierównością i niewolniczą pracą ?
Przeleciałam cały blog w kilka dni jakiś czas temu i raczej myślę, że to osoba o wyjątkowej wrażliwości. Widzi uśmiech bo Azjaci tacy są. Nawet jeśli dwa dni nie jedli jak uda im się sprzedać kawę to się cieszą bo niedługo zjedzą i właściwie się nie skarżą. Tak są wychowani. Śmieją się zawsze. Dawna opiekunka mojego syna z uśmiechem na ustach powiedziała mi o śmierci własnej matki a ja myślałam, że zwariowała. Uśmiech mają na stałe, ale czy są szczęśliwi nie wiem. Pewnie w Singapurze bardziej niż gdzie indziej bo ciut bogaciej a dla wielu to ziemia obiecana i raj gdzie ryżu jest pod dostatkiem.
Bolesna prawda jest taka, że organizacje światowe mają w głębokim poważaniu co się dzieje z obywatelami tzw. krajów 3 świata. Z jednej strony są przeciw niewolniczej pracy a z drugiej szukają tanich fabryk.
My też nie jesteśmy lepsi bo buty, sweter i spodnie też chcemy kupić tanio i nie myślimy o pani co te ciuchy szyje i za ile. Piejmy kawę i herbatę a na plantacjach indyjskich pracują często dzieci.
Dobrze się mówi wyzysk , wyzysk a potem na blogach pisze jaka to Azja tania i ciekawa a biały to król którego na służbę stać. Tak wszyscy w tej gów..nianej symbiozie żyjemy czy nam się podoba czy nie.
Pozdrawiam Pola T

M a żyłaś w innym azjatyckim kraju? Znasz kraj w Azji gdzie prawnie jest usankcjonowane ile pracownik fizyczny i pomoc domowa ma mieć urlopu? To jest kwestia umowy 2 stron. Czy wiesz, że wcale zatrudnienie pomocy domowej w Sin to nie jest łatwa sprawa? Jest szkolenie trzeba zapewnić jej jakieś minimum w tym wspomnianą wcześniej opiekę zdrowotną. Są agencje a państwo zdziera podatek, ale nie można takiej dziewczyny wyrzucić jak nam się znudzi bez słowa. W Indiach bierze się dziewczynę z ulicy i tam odstawia jak mamy jej nie potrzebujemy.
Pola T

Raporty Amnesty dostępne są w ich siedzibie np. w Polsce. Czy we wspaniałym Sin jest takie biuro? Pewnie nie, bo nie wolno o Was mówić źle. Ja kuro nie twierdzę, że akceptujesz ten stan rzeczy ale Twoje słowa na tym blogu świadczą nieco inaczej. Przykro, że tego nie widzisz. Piszesz cyt:" Żadna z maid, pań z garkuchni nie narzekała na los w Singapurze. Wręcz przeciwnie wszystkie się cieszą, że mogą tu być by zapewnić...". Gdy widzę stwierdzenia WSZYSTKIE i ŻADNE przypomina mi się pewien ustrój - nazywa się totalitaryzm. Czy Ci się to podoba czy nie ten ustrój panuje w obecnie Twoim kraju. Jakie masz prawo wypowiadać się za wszytkich?czy są jakieś badania na ten temat, bo ja niestety znam tylko AI. Powołujesz się na wysokie miejsca Sin w rankingach Forbsa a może napisz o równie wysokich miejscach SIN w raportach gdzie ten kraj, mlekiem i miodem płynących jest obok Białorusi, Chin czy Korei. Wówczas staniesz się trochę bardziej wiarygodna, bo dzisiaj swój obraz nakreślasz jako ekspat sankcjonujący upadlanie człowieka w imię "kompletu nowych podręczników" a prasowanie mężowych koszul to naprawdę nie wyczyn! Potrzebujemy wszyscy na tym świecie więcej refleksji ale przede wszystkim nad samym sobą. Pozdrawiam serdecznie i nie mam zamiaru Cię Kuro w żaden sposób obrazić czy wytykać takie a nie inne poglądy. Szanuję każdego ale mam również własne zdanie na temat tego Państwa i oboje wiemy, że nie jest ono takie różowe jak na Twoim blogu. Oboje z własnego doświadczenia...

Raport do mnie dotrze przeczytam i podzielę się refleksją. Jeśli przesłanie mi go na mail to dla ciebie zbyt wielki wysiłek to trudno. Wyrywasz zdania z kontekstu a potem się ich czepiasz otóż napisałam:

Kura zna: uśmiechnięte indonezyjskie i filipińskie pomoce domowe, przybyszów z Bangladeszu, uchodźców z Pakistanu i czasem pyta :

Czy nie czujecie się oszukani pracując tak ciężko za tak mało?

Wszyscy odpowiadają zgodnie :

Nie i tak zarabiamy więcej niż u siebie.

Co zmienia "troszkę" sens wypowiedzi bo mój opis dotyczy osób mi znanych z imienia i realnych. I ich uśmiechu, który dla mnie jest synonimem szczęścia. Wydawało mi się to oczywiste! Słowa ŻADNE chyba w głównym poście nie użyłam. Pisząc je w komentarzach też odniosłam się do osób znanych. To nie jest oczywiste?
Blog niespodzianie zrobił się popularny postaram się pisać jaśniej by wszyscy zrozumieli.
I nie jestem ani zwolennikiem postkolonializmu, ani neofaszyzmu ani innego totalitaryzmu jak mi sugerujesz.
I nadal nie wiem gdzie wyczytałeś, że jestem za niewolniczą pracą, wyzyskiem obozami.
Masz szacunek dla pracy ludzkich rąk zawsze bez względu na miejsce życia a moim krajem jest Polska.

Świat Singapuru nie jest różowy pisałam o tym wiele razy : historia Jednolitrowej, Roma, małej Ch, chorowania po singapursku...i wielu innych.

Niemniej uśmiech ludzie mają przyklejony na zawsze.
Pozdrawiam serdecznie nocna Kura

Pola T nie mogę manipulować komentarzami i przesuwać ich w kolejności, ale bardzo bym chciała by twój zamykał dyskusję na ten temat.

Ja to trzy razy czytam i nie mogę się doczytać gdzie Azja jest za wyzyskiem, nierównością i niewolniczą pracą ?
Przeleciałam cały blog w kilka dni jakiś czas temu i raczej myślę, że to osoba o wyjątkowej wrażliwości. Widzi uśmiech bo Azjaci tacy są. Nawet jeśli dwa dni nie jedli jak uda im się sprzedać kawę to się cieszą bo niedługo zjedzą i właściwie się nie skarżą. Tak są wychowani. Śmieją się zawsze. Dawna opiekunka mojego syna z uśmiechem na ustach powiedziała mi o śmierci własnej matki a ja myślałam, że zwariowała. Uśmiech mają na stałe, ale czy są szczęśliwi nie wiem. Pewnie w Singapurze bardziej niż gdzie indziej bo ciut bogaciej a dla wielu to ziemia obiecana i raj gdzie ryżu jest pod dostatkiem.
Bolesna prawda jest taka, że organizacje światowe mają w głębokim poważaniu co się dzieje z obywatelami tzw. krajów 3 świata. Z jednej strony są przeciw niewolniczej pracy a z drugiej szukają tanich fabryk.
My też nie jesteśmy lepsi bo buty, sweter i spodnie też chcemy kupić tanio i nie myślimy o pani co te ciuchy szyje i za ile. Piejmy kawę i herbatę a na plantacjach indyjskich pracują często dzieci.
Dobrze się mówi wyzysk , wyzysk a potem na blogach pisze jaka to Azja tania i ciekawa a biały to król którego na służbę stać. Tak wszyscy w tej gów..nianej symbiozie żyjemy czy nam się podoba czy nie.
Pozdrawiam Pola T

Dziękuję Ci bardzo za informację o uśmiechu. Teraz gdy go zobaczę nie zawsze będę widziała szczęście. Napisałam maila do polskiego Amnesty z prośbą o wspomniany raport. Bardzo jestem ciekawa co w nim jest. Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji i proszę aby była merytoryczna i pozbawiona personalnych ataków.
Pozdrawiam serdecznie buszująca w nocnym necie Kura

Azja wybacz, ale nie mogę się powstrzymać.
Miałaś gorączkę byłaś chora i post się nie udał, nie wyszło tym razem :( Wybaczamy. Nie brnij dalej, bo ci kłamanie nie wychodzi. Tylko nakręcasz frustratów.Wiesz, że system jest zły a ty go nie zmienisz za mała jesteś. Już wiesz czemu ludzie się śmieją? To uśmiechnij się do nich i ty. Koniec kropka.
Nie umiem się tu zalogować, ale jestem fanką z edziecka

Czy wy naprawdę mieliście problem ze zrozumieniem tego posta? Azja nie miała gorączki doskonale wiedziała co chciała napisać.
Czy ktoś to pakuje jakieś paczki dla innych ludzi w nie swoim kraju nie widzi biedy?
Czy ktoś kto kupuje książki na urodziny dla jakiejś kobiety jest bezduszny?
Czy osoba która gna gotować kluski do obcego domu jest nieczuła?
Oj łatwo przychodzi osądzanie... na podstawie czego? Tego co chcieliście zobaczyć białą expatkę zadzierającą nosa. Bo tak wygodnie.
Czy po poście Poli nie jest jasne, że jedyne co możemy zrobić to pożyczyć tym ludziom miłego dnia, bo jesteśmy od ich niewolniczej pracy zależni. Od herbaty, kawy, bawełny...i nasze podwórko dokładamy z własnej woli pani od sprzątania? a może śmieciarzowi? jesteśmy chociaż mili dla pani ze spożywczego? doceniamy jej ciężką pracę?
Nie byłam w Sin i nigdy tam nie pojadę, ale w Polsce też są biedni pomóżcie dzieciom z byłych terenów PGR nie są azjatyckie, ale są blisko.
Azjo- Kuro namiar na kuchnię mam od Twojego taty może być z ciebie dumny.

@Pola T
Zylam w dwoch azjatyckich krajach, z tym ze jeden byl na Bliskim, a drugi na Dalekim Wschodzie. Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest jeszcze gorsza niz tutaj, a gwarancje prawne dla FDW (foreign domestic workers) jeszcze mniejsze.
Piszesz, ze wymiar ulopu to jest zawsze kwestia umowy dwoch stron. Otoz nie, bo moj maz ma na przyklad przez lokalne prawo ZAGWARANTOWANY minimalny wymiar urlopu. Oczywiscie, mozna na podstawie umowy zwiekszyc ten wymiar, ale nie mozna go zmniejszyc. Prawo wyznacza granice minimum. I to minimum jest zdecydowanie nizsze w przypadku FDW. Chcialabyc byc zatrudniona przez kogokolwiek, wiedzac, ze wszelkie Twoje przywileje, jako pracownika, sa wynikiem dobrej woli Twojego pracodawcy? Moze jestem czlowiekiem malej wiary, ale ja bym wolala miec jakies gwarancje prawne.
Co do utrudnien zwiazanych z zatrudnieniem pomocy domowej to pomimo szkolen, egzaminow, ubezpieczen itp, realnie rzecz biorac jedynym utrudnieniem jest kasa. Szkolenie i egzamin odbywaja sie online, bez limitu czasowego, w ramach ubezpieczenia zdrowotnego FDW raz na pol roku przeprowadzana jest kontrola zdrowia pracownika, czyli nazywajac rzecz po ludzku kontrola poziomu ludzkiej gonadotropiny kosmowkowej... Raj, nie?
Wiecie, dla mnie ten uklad, ktory tutaj panuje to nie jest symbioza, chociaz w szerokiej definicji symbiozy miesci sie tez pasozytnictwo. ;) A nawet gdyby byl, to prawo jest nauka humanistyczna, a nie przyrodnicza i dlatego moje oczekiwania sa wyzsze, niz proste usankcjonowanie ukladow istniejacych w naturze.
Pozdrawiam,
M, czyli ciagle Monika
P.S. Sorry, ze raz sie podpisuje tak, a raz tak, ale to ciagle ja. ;)

I tym akcentem zakończymy...

Jesteśmy pasożytami wszyscy i tak jak napisała Pola T żyjemy w chorym symbiotyczny( pasożytniczym) związku zupełnie o tym nie myśląc. Koszulka z bawełny, kawa, herbata, pokojówka co sprząta pokój i maid to symbole ludzi którzy pracują dla nas. Pytanie tylko co my z ową wiedzą zrobimy?

Dziękuję wszystkim za utrzymanie kultury dyskusji. Myślę, że każdy wyciągnął już wnioski.

Pozdrawiam serdecznie Kura

Prześlij komentarz