- Chyba ciągle gotujesz, zwykle jak wracam to ślicznie pachnie - powiedziała chińska sąsiadka
- Czasem coś piekę - odpowiedziała Kura mile połechtana
Ona każdy dzień zaczyna o 4.30 od namoczenia ryżu i fasoli. Potem musi się spieszyć, bo rano czas leci nieubłaganie. Błyskawicznie więc wrzuca do blendera namoczony dzień wcześniej ryż, sól i jakieś cuda i robi coś co wygląda jak ciasto na naleśniki. Potem wyjmuje z lodówki dwa ziemniaki robi z nich ciapę, miesza z ugotowanym wieczorem grochem i świeżo podsmażoną cebulą. O 5.30 smaży córkom dosę na śniadanie.
Zanim dziewczynki wyjdą do szkoły uszykuje im pudełka z obiadem, a cała klasa na ich widok będzie dostawać ślinotoku. Jeśli dziewczynki będą w szkole dłużej niż 5 godzin, o 13 przyniesie im ciepłe danie z ryżem, mięsem i warzywami oraz świeże sosy. Punktualnie o 17 poda dzieciom i mężowi pożywną zupę, a o 20 wyda ciepłą kolację. Sama położy się spać o 22 po ugotowaniu ziemniaków, fasoli i ciecierzycy, które wykorzysta w dniu następnym.
Rani twierdzi, że spędza w kuchni codziennie 6 godzin. Kura nie ma pojęcia jak znajduje czas nas na prowadzenie sklepu i normalne życie skoro ciągle miesza w garach. Ona sama na takie poświęcenie nie jest gotowa. Dla niej dosa to wyprawa do hinduskiej restauracji i wydatek kilku dolarów. Powiedziała kiedyś Rani, że spędzanie 6 godzin w kuchni jest szaleństwem, że można ten czas przeznaczyć na inne miłe zajęcie. Rani odpowiedziała, że nigdy nie zaakceptuje słabej jakości w kuchni, że nigdy w życiu nie była w restauracji, a gotowanie w hinduskim domu jest najważniejszą czynnością. Szczerze wyznała, że przygotowywaniu posiłków podporządkowany jest dzień wielu hindusek, bo to jedzenie jest najważniejsze.
Dopiero po rozmowie z Rani Kura zrozumiała, że świetnie wykształcony, hinduski kolega Żywiciela, który marzy o porzuceniu klimatyzowanego biura, stabilnej pracy i regularnie wypłacalnej pensji na rzecz rozkręcenia rodzinnej restauracji, gdzie będzie gotowała jego żona nie zwariował tylko ma inne priorytety nie zawsze zrozumiałe dla przybyszów z Europy.
9 komentarze:
Maaatko, cały dzień w kuchni... To trzeba lubić. :D Podziwiam Rani.
A Twoje gotowanko też musi dobrze smakować, skoro aż sąsiadka chwali. ;) To co ładnie pachnie, zawsze dobrze smakuje. :)
6 godzin w kuchni dziennie? hmmmm... tyle czasu spędzam szukając jedzenia w lodówce ;) Fotografia bardzo apetyczna!!
Zawsze powtarzałam, że kuchnia indyjska jest niesamowicie pracochłonna i ja sobie nie wyobrażam tego pichcić na codzień. Dlatego właśnie w domach klasy średniej i wyżej jest zatrudniona do tego specjalna osoba - z odpowiednio wysokiej kasty (która NIE sprząta, NIE opiekuje się dziećmi, NIE pierze i NIE prasuje).
Stołowanie się w Indiach na zewnątrz niestety często kończy się Delhi Belly :((
Życie i priorytety... każdy ma coś swojego, my lubimy dobrze zdrowo zjeść, ale czas w kuchni to często minimum. Doba jest za krótka ;-)
Ja też spotkałam się z tym, że gotowanie w hinduskim domu jest bardzo ważne. Kilka lat temu byliśmy z mężem w Anglii w mieście Leicester. Znajomi, których odwiedziliśmy, mieszkali w dzielnicy wielonarodowościowej. W sąsiednim domu mieszkała właśnie wielopokoleniowa hinduska rodzina. Od wczesnego świtu docierały do naszej sypialni przecudne zapachy, które mile łechtały nasze nosy i budziły nas. Co gotowały te Hinduski - tego nie wiem, ale smakowite zapachy roznosiły się przez cały dzień. Pozdrawiam - mirandat
Oj teskno mi do takiej masali dosy :) A po wakacjach w Azji moja chec do stania przy garach jest wysoce zminimalizowana ;)
Nie bądź wiśnia, zdobądź i wrzuć przepis na dosę z sosami! Zwłaszcza interesują mnie zielony i biały.Priiiiiz, priiiiiiiiiiiiizzzzzzzzzz.
Olena w tym Katarze Hindusów nie macie? Zdobędę dla ciebie ten przepis, ale dopiero jak się nam w styczniu szkoła zacznie. w końcu to ty "zasponsorowałaś" mi rozrywkę w postaci dwóch bezsennych nocy gdy cztałam o ślubach dzieci.
Mamy, mamy, ale nei znam osobiście dobrej hinduskiej kucharki, a dose uwielbiam, zwłaszcz ten zielony sos.
Prześlij komentarz