- Mama pojedziesz z nami na wycieczkę? - zapytał Dzieciak
- Oczywiście - opowiedziała Kura
- To dobrze, że masz czas, bo dzieciaki cię uwielbiają - reklamował Przychówek
- Ja też je uwielbiam - stwierdziła Kura, która Akademię Chińczyków polubiła tak samo jak dwie poprzednie klasy Przychówka
- Ciociu czy wiesz, że w Sungei Buloh rosną mangrowce?
- Ciociu czy wiesz, że lasy mangrowe umierają?
- Ciociu czy wiesz, że drzewo mangrowców jest bardzo twarde i bardzo drogie?
- Nie mam pojęcia o mangrowcach - powiedziała Kura
- Ciocia jak zwykle żartuje - powiedział Lz
Wycieczka do rezerwatu pewnie byłaby nudna gdyby nie National Geographic, który szukając zdjęcia idealnego wypożyczył dzieciakom aparaty mówiąc :
- Róbta co chceta
Gdy dzieciaki robiły zdjęcia Kura mogła się przekonać, że rezerwat przyrody po singapursku to wygodne alejki spacerowe, tarasy widokowe, altanki chłodzące, automaty z zimnymi napojami i ostrzeżenia przed krokodylami, których od lat nikt tam nie widział. W sumie fajne miejsce.
- Widziałaś kiedyś krokodyla? - zapytała zeszłoroczna nauczycielka Przychówka
- Widziałam w zoo mają wybieg koło pingwinów - żartowała Kura
Chociaż wszystkie zdjęcia dzieciaków zgarnęło National Geographic to wycieczka się udała. Fotki Kury nie są doskonałe, ale dzięki wycieczce Kura już wie, że drzewa mangrowe to element lasów namorzynowych, które idealnie chronią lądy przed tsunami i cyklonami, ale umierają, bo ludzie wolą mieć ładne plaże niż jakieś krzaki.
6 komentarze:
ale ładnie..
a waranów nie spotkaliście?
National Geographic ma głowę na karku. Dzieci potrafią mieć cudowną intuicję do zdjęć :-)
My wypatrywaliśmy tych krokodyli i wypatrywaliśmy, no i w końcu się objawiły ...w książce wpisów dla gości :) (podobno widział je jakiś Francuz). A tak naprawdę to spotkaliśmy je w Płn Terytorium. Widzę że macie czas na podróże a z S. do Darwin to żabi skok. Nam udało się wyrwać na północny kraniec Australii, liznęliśmy ten kontynent za pomocą campera - wrażenie niezapomniane. Pozdrawiam Wojtek
Warany byly i owszem, ale już kiedyś pojawił się waran na blogu a ja nie lubię pisać dwa razy o tym samym. Może kiedyś jak mąż będzie miał więcej czasu to obrobi wsztyskie filmiki z waranem w tle.
My też wypatrywaliśmy krokodyli przez całą podróż w rezerwacie i udało się zobaczyć krokodyla dopiero pod koniec. Pracownik siedział na moście z lunetą i pokazywał każdemu kto chciał zobaczyć.
Prześlij komentarz