- Zgaś światło w kuchni, bo one najlepiej czują się ciemności - ripostował dzieciak
- Pomóż mi rozgniatać płatki, bo już nie mam siły - jęczał Przychówek
- Sprawdzałaś jak się czują? - wypytywał chwilę przed szóstą rano
Przez kilka dni dzieciak obserwował życie roboczej rodzinki, a swoje obserwacje zapisywał do specjalnego zeszytu. Po obserwacji rosnącej fasoli, hodowla robaka domowego jest koniecznym elementem lekcji science. Obserwując robaki Przychówek zauważył, że:
- Śpiące robaki wyglądają jak martwe
- Nieśpiące robaki ciągle jedzą
- Mniejsze robaczki poruszą się szybciej
- Robacza rodzina potrzebuje niewiele tlenu
- Robaki nie piją, bo do życia wystarczy im woda zawarta w pożywieniu
- Robaki nie lubią ostrego światła i nadmiaru wrażeń
Wszyscy wiedzą, że szkolne robaki cenniejsze są niż złoto, bo podróżują w celach naukowych. Dzieciaki się ekscytują, rodzice pomagają a pani od science zaciera ręce, bo dzięki robaczkom będzie miała mniej roboty.
Gdy pudełko z robakami dwukrotnie odwiedzi wszystkich uczniów z klasy Przychówka nauczyciela już nie będzie musiała tłumaczyć, że potrzeby robaków zmieniają się z ich wiekiem. Dzieciaki zauważą to same, bo będą porównywać swoje obserwacje. W bezbolesny sposób do ich główek wejdzie wiedza o cyklach życia i nieuchronności śmierci. Kura jest bardzo ciekawa co z wiercącej bandy wyrośnie, ale na razie mocno się dziwi, że temat który w polskiej szkole omawiany był kilka tygodni w Singapurze zajmie nie więcej niż godzinę.
12 komentarze:
ble :P
ooo matkooo... a ja myślałam, że to jakieś specjalne nadzienie do pączków....singapore style..;-p
Zapewniam Cię Droga Kuro, że mimo całej mej sympatii do własnych dzieci nie byłabym w stanie wspierać ich w tym projekcie. Nie przeżyłabym tych robaków brrr... wolę pająki, każdej wielkości i w każdej ilości.
Na ryby?
Kiedy jechałem dzisiaj z Changi do centrum, mijałem różne szkoły. Uśmiechałem się na myśl, że gdzieś tam w jednej z nich siedzi właśnie Przychówek :) Pozdrowienia z Waszego miasta. Dobra...trochę i mojego, bo od pierwszego pobytu w 1989 roku byłem tu wiele razy. Miasto lwa zawsze chętnie odwiedzam, chociaż to zdrcydowanie najmniej azjatyckie miasto Azji.
Z owych robaków mają wyrosnąć jakieś żuki podobno do polowy marca , bo wtedy jest plnowana wycieczka celem wypuszczenia osobników na wolność. Ciekawa jestem co będzie jak jakieś robaki postanowią nie dorosnąć w ustalonym czasie?
Erzet zgodzę się z Tobą, że Singapur to ani Europa ( bo geograficznie nie pasuje) ani Azja, bo azjatyckiego rozgardiaszu tu nie ma.
Przychówek nie jest jedynym singapurskim uczniem o polskim rodowodzie, ale gdybyś zobaczył słowiańska urodę i blade włosy wśród Chińczyków oraz potargana babę co gna za całym towarzystwem to mógłbyś trafić na Kurę i Przychówka.
ałć...spojrzawszy przelotem na fotkę, pomyślalam, że Kura przygotowuje jakąś specjalną potrawę z makaronem dla specjalnych gości i zabralam się za czytanie. Dopiero wtedy dowiedzialam się, że chodzi o robale! Nigdy w życiu nie wpuścilabym nawet kawalka takiego gościa za próg!
Z netem jest pewnie, jak z radiem :) Zazwyczaj ludzie, których słyszysz wyglądają inaczej, niż nam się wydaje :) Pogoda nas nie rozpieszcza i funduje ciepły shower każdego dnia. Pozwolisz Kurza Rodzino, że opuszczę Wasze miasto i udam się powolnie w kierunku ukochanego Bangkoku :) Pamiętam rozdrażnienie mojego rocznego syna, kiedy Azjaci pragnęli dotknąć jego głowy i sprzeciw po dwoch tygodniach. Nastepne 1,5 miesiąca dawkowaliśmy mu oznaki zainteresowania. Kiedy podczas kolejnego wyjazdu mial 3 lata i 2 niesiące bronił się już sam. Niemniej z każdego wyjścia wracal, niczym sroka z jakiniś darami :) Blondyn nie ma lekko. Zmniejszenia opadów życzę i pozdrawiam, pozostając wiernym czytelnikiem :)
Na dzień dzisiejszy robacza rodzina, która gościła u nas przeistoczyła się w kokony i siedzi w akwarium szkolnym. Nasze robaki wyrosły najszybciej. Jesteśmy z nich dumni tym bardziej, że gdy Przychówek oddawał je do szkoły to jeden z Chińczyków martwił się, ze je przekarmiliśmy. Nasze rodaczki były jakieś pulchne, dwa razy szersze niż inne.
Jednej grupie robaki zdechły więc dostali nowe i hodują od początku.
Fantastyczny pomysł z tymi robakami. Bardzo bym chciała by i w naszych Polskich szkołach uczyli przyrody zbliżając się do niej. Ja ciągle pamiętam kurzące się wszelakie instrumenty do badania przyrody na wysokich regałach, które wykorzystywne były tylko do patrzenia a nie do badania. Tylko raz miałam lekcję fizyki gdzie w fartuchach coś mieszaliśmy a nie tylko patrzyłam jak robi to nauczyciel :( Mam nadzieję, że teraz Polska szkoła trochę się zmieniła. Gdyby tak znaleźć młodych, ambitnych nauczycieli, może dali by się namówić na trochę inne podejście do nauki? Wszystko przed nami. Podrowienia z upapranej snieżnym błotem Warszawy :)
To raczej w Polskiej szkole omówienie cyklu życia robaka trwa godzinę, bo w Singapurskiej robaki wędrują przez kilka tygodni. Obiektywizm ździebko szwankuje chyba? Ja wolałabym, żeby moje dzieci nie uszczęśliwiały mnie takimi gośćmi.
Anonimowy w mojej szkole ( tak przyznaję dawno temu ) cykl rozwoju robaków omawiany był teoretycznie długo i wnikliwie, ale nikomu nie przyszło do głowy by pokazać dzieciakom dżdżownicę w różnych fazach rozwoju. Omówienie roboczego cyklu w klasie Przychówka zajęło 1 godzinę science. Było podsumowanie obserwacji i dzieciaki przeszły do kolejnego tematu. Dzięki eksperymentowi roboczego cyklu nauczyły się bezboleśnie i zrozumiały o co w nim chodzi. Ten kto szuka obiektywnej oceny powinien kupić sobie gazetę. Ja opisuję naszą codzienność w sposób dalece subiektywny i to się nie zmieni.
Prześlij komentarz