Kura zaczęła szukać kogoś kto ma kontakt z jej rodziną, ale poszukiwania były bezowocne. Mała Ch oraz cała jej rodzina zniknęli, a mieszkanie, które wynajmowali przez ostatni rok było zamknięte na cztery spusty.
- Ma pani kontakt z rodziną małej Ch? - pytała Kura patrząc błagalnie na jej nauczycielkę
- Nie mam, ale jak mi się uda do nich dotrzeć powiem, że pani ich szuka - powiedziała nauczyciela
Kura miała dziwne wrażenie, że nauczycielka wie coś o czym nie chce mówić. Szósty zmysł zwany tez intuicją tym razem nie wyprowadził Kury w pole. Gdy nauczycielka mówiła, że nie ma kontaktu z rodziną małej Ch była świeżo po rozmowie z jej bratem. Chłopak chodził do szkoły na drugim końcu miasta, ale nie był przejęty faktem, że jego siostra jest na Filipinach. Chińska nauczycielka nie mogła pojąć jak można tak nierówno traktować dzieci i co się stało, że jedno wróciło na Filipiny, a drugie nie. Zdziwiona sytuacją spotkała się ojcem, który bez emocji powiedział :
- Mam czterech synów i córkę nie dam rady wykształcić wszystkich, więc córka na razie pomaga żonie przy młodszych dzieciak, a jak podrośnie będzie pracować
Chińska nauczycielka wiedziała, że z facetem się nie dogada, więc odszukała adres małej Ch na Filipinach wsiadła w samolot i pojechała pogadać z matką małej Ch. Gdy sobie porozmawiały to ustaliły, że trzeba zrobić wszystko by rodzina była razem i by mała Ch wróciła do szkoły.
Chińska nauczycielka nawiązała kontakt z anglikańska parafią, która zobowiązała się otoczyć rodzinę opieką, pomogła znaleźć tanie mieszkanie i zorganizowała specjalne lekcje dla małej Ch. Dużym wysiłkiem doprowadziła do tego, że dziewczynka wróciła do szkoły i nie będzie za nią płacić aż do 16 urodzin.
Mała Ch opuściła w tym roku 17 tygodni szkoły, słabo napisała egzaminy, ale wszyscy wierzą, że uda jej się nadrobić zaległości oraz, że ta rodzina będzie już nigdy nie będzie pozostawiona sama sobie. Jeśli zostaną sami to sytuacja znów się powtórzy, a mała Ch znów będzie ofiarą. Gdy w szkole zabrakło
pani D rodzice poczuli się porzuceni i uznali, że dawne ustalenia nie obowiązują, a oni są zdani na siebie.
Tajemnicą pozostanie dlaczego wycięli dziecku
podobny numer po raz drugi, czemu nie poprosili o pomoc innego pracownika szkoły i dlaczego nie zapisali małej Ch do szkoły na Filipinach?
Historię małej Ch opowiedziała Kurze opowiedziała pierwsza, szkolna plotkara czyli pani z biblioteki. Chińska nauczycielka widząc Kurę powiedziała tylko:
- Cieszę się, że Przychówek nie zapomniał o ich dawnej przyjaźni
Kura też się cieszyła, ale rozmawiając z nauczycielką nie wiedziała gdzie ma schować oczy. Było jej wstyd, że przez kilka tygodni patrząc na jej grube okulary widziała
walniętą scrablistkę, a nie dobrego człowieka, który filipińskiej uczennicy okazał więcej serca niż rodzice i zrobił więcej niż ktokolwiek mógł od niej wymagać.
13 komentarze:
niesamowita historia, szkoda, że w tej kulturze nadal kobiety są w tle. Ale cieszę się że mimo tak trudnej sytuacji jest dobre zakończenie. Przesyłam pozdrowienia z pachnącej akacją okolicy :-)
Ania pozycja kobiet się nie zmieni dokąd będą słabiej wykształcone od facetów. Dokąd dla ojców córki będa gorszym dzieckiem niż synowie.
Niestety cały czas się obawiam , że w tej rodzinie to nie pieniadze na szkołę są problemem, ale dziwne przeswiadczenie, że dziewczynka sobie bez szkoły poradzi.
taaak, wyjdzie za mąż i urodzi dwoje dzieci....smutne to jest Kuro
Już mnie nie dziwi, że wiele młodych filipińskich, bardzo ładnych dziewczyn przyjeżdża do Singapuru do pracy jako pomoc domowa i robi wszystko by znaleźć męża ( najlepiej bladolicego). Skoro miały podobne domy :(
Mała Ch jest śliczna, bardzo inteligentna i gdyby tylko rodzina jej nie przeszkadzała za kilkanaście lat pewnie skończyłaby studia i mogła ich utrzymywać. Tylko, że moje prywatne zdanie jest takie, iż ojciec nie może znieść faktu, że ona taka zdolna. Syn jest głąbiasty ale dzięki pomocy szkoły i rodziny ( dodatkowe lekcje słono płatne) jakoś udaje mu się przeciskać przez singapurską szkołę.
To, co zrobiła nauczycielka, jest niesamowite. Wielki szacunek dla niej. Mam nadzieję, że Mała Ch, mimo poglądów rodziców, skończy szkołę.
Niesamowita historia! Nauczycielka z własnej inicjatywy poleciała na Filipiny, odnalazła dziewczynę i ściągnęła ją z powrotem do Singapuru. Robi wrażenie, oby jak najwięcej takich nauczycieli! I ogólna refleksja - singapurski system musi jednak być niezły, skoro takich ludzi udaje się skłonić do wyboru tego zawodu i pracy w szkole.
Głupie trochę faworyzować głupszego syna, zamiast inteligentną córkę... nawet nie patrząc na płeć, zawsze mi się wydawało, że jeśli już jakaś nierówność w sympatii rodziców to chociaż powinna być rozsądna.
Człowiek nabierac pokory, do wszystkiego co go otacza kiedy slyszy o takich sytuacjach. I cieszy sie, ze mial w miare normalne zycie bez takich wystrzalow, gdzie rodzice po rowno i tak samo mocno kochaja swoje dzieci. Chyba nigdy nie zrozumiem, takiej "kulturalnej" segregacji. A pani nauczycielce, należą się najwyższe honory, bo gdyby nie Ona to los tej dziewczynki bylby bardzo smutny zapewne.
Nie rozumiem, tylko dlaczego jej rodzice odwalili jej taki numer po raz drugi? Wolą, żeby kobieta siedziała w domu a nie kształciła się i rozwijała talenty. Smutne to, na prawdę.
piękna historia!
W społecznosciach, w których zabezpieczeniem rodziców na starość nie jest emerytura, ale ich dzieci, rozumowanie jest często takie: inwestycja w syna się opłaca: skonczy szkołę, dostanie dobrą pracę, znajdzie pracowitą zonę i zaopiekuje się starzejącymi rodzicami. Wykształcenie córki to wyrzucanie pieniędzy w błoto - jesli dzięki niemu będzie dobrze zarabiać, to wspomoże rodzinę męża. A jeśli nie uda jej się wyjść za mąż, to zapewne dlatego, że poswięcając czas szkole nie nauczyła się dobrze dbać o dom i rodzinę, przynosząc im w ten sposób wstyd. Jeszcze raz: syn utrzymujący rodziców = świetnie, córka = powód do zażenowania.
Poza tym opieka i wychowanie piątki dzieci w drogim Singapurze to nie bułka z masłem, jeśli tylko pan domu pracuje zarobkowo, a dalsza rodzina daleko. Jeśli więc rodzina zdecydowała wykształcić najstarszego syna, to siostra się poświęci, wróci z matką i maluchami do Filipin i pomoze w ich odchowaniu.
Czytając to miałam łzy w oczach.
Nie sądziłam, że jakikolwiek nauczyciel na świecie może aż tak bardzo walczyć o "swoje" dziecko :)
Anonimowy wszystko super tylko, że mamy XXI a nie XIX wiek. Ja rozumie przekonania religijne, rezygnację z antykoncepsji i produkowanie nowego dziecka co rok, ale nie rozumiem traktowania dziewczynki jako kogoś gorszego. Dziewczyna obecenie może skończyć studia i prowadzić traktor jeśli zechce.
Mała Ch jest zdolna i gdyby tylko jej nie przeszkadzano to świetne studia byłby w zasiegu ręki. Z egoistycznego punktu widzenia rodzina powinna ścisnąć zęby teraz i dać dziecku szansę. Przecież jak pójdzie pracować do biura zarobi więcej i będzie mogła pomóc w większym zakresie.
Ja wiem, że Singapur jest piekielnie drogi wiem też, że nie łatwo jest się ludziom przyznać do kłopotów finasowych, ale skoro mama wróciła na Filipiny to można było małą Ch do szkoły zapisać w ojczyźnie. Zabrakło jedynie dobrej woli ze strony rodziny.
Postawa nauczycielki zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jasne, że dzieci centalenemu systemowi łatwo było namierzyć brata w innej szkole, ale jestem pod wrażeniem, że w sumie zwykła nauczycielkamiała chęć i siłę by zamknąć tę sprawę.
Kawiarenko, są tacy nauczyciele, są.
Tu historyjka z sąsiednich Emiratów - o skrajnie niesmiałym Koreańczyku i nauczycielu, który się uparł. :http://katar1.blox.pl/2011/02/Krolestwo-za-takiego-nauczyciela.html
Prześlij komentarz