- Dzisiaj walentynki - rzucił Przychówek wczesnym rankiem
- Chcesz pobić rekord szkolny w ilości zebranych kartek? - zapytała Kura
- E, tam kartki, dzisiaj mijają dwa lata jak chodzę do singapurskiej szkoły - przypomniał dzieciak
- No tak - powiedziała Kura
Przyjeżdżając do Singapuru dzieciak ledwo mówił po angielsku, ale po kilku tygodniach był w stanie czytać książki, wygrać konkurs czytelniczy i pomagać innym dzieciom w matematyce.
Gdy był najsłabszy nie słyszał krytyki. Za każdy przejaw aktywności był chwalony i dostawał nagrodę, ale gdy mając ciut ponad 9 lat napisał wypracowanie na 300 słów i zrobił trzy błędy pani R napisała:
- Jestem niezadowolona z twojej pracy. Stać cię na więcej.
Krytyka, segregacja, rywalizacja i stresujące egzaminy to w singapurskiej szkole codzienność, która przeraża przybyszów ze świata. My do singapurskiej szkoły nie tylko się przyzwyczailiśmy, ale nawet ją polubiliśmy. Czasem zastanawiam się:
- Czy w innej szkole nasz niespełna 11 letni Przychówek miałby szansę wiedzieć tak dużo?
- Czy trafiłby na nauczycieli, którzy w danej chwili potrafią dostosować się do jego potrzeb?
- Czy szukałby rozwiązań dla zadań nietypowych nie czując presji czasu i oddechu pilnych kolegów?
- Czy wiedziałby co chce w życiu robić i w związku z planami wyznaczał sobie cele?
Wyznawana religia, obyczaje czy kolor skóry są dla naszego dzieciaka bez znaczenia. Gdy pewna elegancka pani widząc, że synek Siama zgubił portfel krzyknęła:
- Afrykańczyk, twój portfel.
- To żaden Afrykańczyk tylko John, mój kolega ze szkoły.
11 komentarze:
Cudowny Przychówek :-) a Wam Kuro jeszcze lepszych chwil na następne lata w nowym domu :-)
A co Przychówek chciałby robić w życiu? Ech, faktycznie sporo się u Was wydarzyło przez ten czas...a my wciąż czekamy na więcej! Uściski z zimowego krańca Polski!
Przychówek marzy o zostaniu lekarzem. Najbardziej chciałby pracować w instytucie przy wynalezieniu leku na raka. Jako plan awaryjny bierze pod uwagę bycie chirurgiem lub dentystą i mieszkanie w Stanach koniecznie w wilii z basenem.
Gdy pani od science powiedziała, ze lekarz nie może być średni z nauk przyrodniczo- medycznych Przychówek postanowił być wybitny z science i do poduszki czyta sobie podręcznik science dla szóstej klasy.
Bardzo dobrze czyta się Twojego bloga ;) A powiedz mi Kuro w jakim języku Przychówek najchętniej mówi/rozmawia ? Czy angielski czy polski ? Jestem ciekawa jak bardzo dziecko może wsiąknąć i wchłonąć kulturę zamieszkiwanego kraju...
W tej chwili w kwestii mowy Przychówek jest dwujęzyczny . Nie ma dla niego znaczenia czy mówi po polsku czy po angielsku. W domu rozmawiamy TYLKO po polsku i bardzo tego pilnujemy. Nawet gdy trzeba coś wytłumaczyć ze szkoły to ja tłumaczę sobie na polski i wyjaśniam po polsku a dzieciak rozumie po angielsku ( czasem sprawdza słowa w słowniku).Po angielsku mówię do Przychówka wtedy gdy sa inne dzieci i chcę by on też rozumiały to co ja mówię. W kwestii czytania i pisania już tak różowo nie jest. Dzieciak opuścił polską szkołę w połowie drugiej klasy trzecią zaliczyliśmy prawie całą w Libartusie a i tak woli czytać i pisać po angielsku chociaż o polski walczymy bardzo.
Anonimowy - normą jest, że dziecko wychowywane w obcym kraju i chodzące tam do szkoły wchłania kulturę i język zamieszkiwanego kraju, coraz bardziej odrzucając język przywieziony przez rodziców ze starego kraju. Pewne elementy kultury sobie włączy, język będzie znało, jak język obcy, ale żeby dziecko żyjące za granicą za swój pierwszy język uznawało język rodziców, musiałoby nie tylko z nimi w nim rozmawiać - musiałoby żyć w getcie.
Wow, trzymamy kciuki za Przychówka! Szczerze podziwiamy zapał i konsekwencję (z tym czytaniem do poduszki podręcznika science, jeszcze z wyższej klasy:) Juniory są na etapie, że chcą zostać "panią doktoj", specjalizacja jeszcze nie jest sprecyzowana;) Uściski dla Przychówka od Jr!
Rozumiem. Wlaśnie podejrzewałam, że angielskim jest mu poręczniej. Jak wrocicie do Polski będzie mu dużo ławiej z nauka języków obcych. Gdzieś chyba pisałaś ze Twoj Dzieciak zaczyna naukę chińskiego...Ah Kuro ten wyjazd jest z wielkim pożytkiem dla Przychówka :)
Mimo mojej całej sympatii do Juniorów byłoby lepiej gdyby nie zostali: "panią doktoj", a przynajmniej nie obydwaj. ;)
Anonimowy wyjeżdżając myśleliśmy o przygodzie dla nas i wyzwaniu edukacyjnym dla dzieciaka. Cel udało się osiągnąć. Kiedyś już pisałam o dzieciach trzeciej kultury czyli dzieciakach urodzonych gdzieś w świecie i wychowywanych na obczyźnie. Przychówek to klasyczny przykład takiego dziecka.
A w ogóle to bardzo podoba mi się system, w którym dzieci, kiedy mają problemy, to są mocno wspierane, a kiedy sobie radzą, to uznaje się, że zasłużyły na krytykę i można od nich wymagać tyle, na ile je stać.
Fascynujące jest to, że dzieci w środowisku kolorowym przestaja widzieć kolory. Tak samo jak wy nie potrafilibyście powiedzieć z głowy, jaki kolor oczu czy kształt paznokci maja wasi znajomi z pracy, tak dzieciak słabo rozróżnia po barwach. Co ciekawe, dostrzegają identyfikację kulturową. Moje dziecko, podówczas coś dziewięcioletnie, upierało sie, że pewna skośnokoa, czarnowłosa i co tu dużo gadać - żółta panienka nie jest Azjatką - tylko Brytyjką. Co było o tyle zabawne, że kontekst rozmowy dotyczył pożądanej barwy opalenizny, przez owa panienkę posiadanej w genetycznym spadku, a niedostępniej blondynowatym Europejczykom nawet w solarium.
Prześlij komentarz