Mama A zaproszenie przyjęła i pewnego deszczowego dnia usiadła przy kawowym stole. Zanim Kura dobiła do towarzystwa, mama A zdążyła wymienić uprzejmości z Tajką, pogawędzić z Węgierką i przywitać się z Amerykanką. Widać było, że dobrze czuje się w kobiecym świecie.
- Jesteście fantastyczne. Dziękuję za zaproszenie - powiedziała mama A popijają kawę
- Za chwilę przyjdzie Rani zobaczymy co dziś nam ugotowała. rzuciła Amerykanka, która od czasu wspólnych kawek utyła pięć kilo
- Posmakuj, Rani świetnie gotuje - zachęcała jedna z Malajek
- Dziękuję nie jestem głodna - odpowiedziała mama A
- Więcej dla mnie - stwierdziła Amerykanka, która najchętniej zjadłaby wszystko
- Nie stój jak palma. Siadaj - zaproponowała Węgierka gdy Rani stała z kubkiem wrzącej kawy
- Nie dziękuję postoję - wyszeptała Rani i dalej piła swoja kawę stojąc
- Dziwne jesteście. Jedna nie je chociaż jedzenie jest fantastyczne, druga nie siedzi chociaż są wolne miejsca
- Rodzina A pochodzi z kasty Braminów i ja nie mogę siedzieć z nią przy jednym stole, bo jestem prostym człowiekiem. Mama A nie powinna jeść jedzenia przygotowanego przez osoby niżej urodzone - powiedziała Rani chociaż wszyscy widzieli, że dużo ją to kosztuje
- Nie możemy siedzieć przy jednym stole, ale przy dwóch obok siebie jak najbardziej - powiedziała mama A
- Proponuję byśmy się przesiadły się tam - dorzuciła i pokazała dwa stoliki stojące tuż obok siebie
18 komentarze:
Nigdy nie zetknęłam się z czymś takim. Owszem, słyszałam wiele historii, ale w kraju w którym żyję ( a jest tu bardzo wielu przybyszów w Indii) nigdy nie zauważyłam czegoś takiego. W mojej poprzedniej pracy wiele pielęgniarek pochodziło z Indii, z różnych rejonów (mniemam więc, że i z różnych warstw społecznych) i przy okazji wszelakich pracowych imprez wszystkie siadały gdzie popadnie, przy jednym stole i zajadały ze smakiem wszystkie potrawy, które przynosiły (one i pozostali uczestnicy). Ale to może ja, może nigdy nie zwróciłam na to uwagi? Czułabym sie okropnie i mocno nie na miejscu, gdyby ktoś wypalił z taką rewelacją przy moim stole...
Chwilowa jesteś pewna , ze panie pielęgniarki pochodzą z różnych warstw społecznych? Temat próbuję zgłębić i dotychczas udało mi się dowiedzieć, że zawód wśród hinduistów też jest dziedziczny. O tym, że profesja przechodzi z ojca na syna pisali tez Rajscy w podróży: ( http://rajscy.blogspot.sg/). Sytuacja była i nadal jest dla mnie ciut niezręczna. :(
gdyby Hindusi nie byli tak liczni, kastowośc szybko by znikła, bo zacząłby sie chów wsobny.
tak sobie myślę, że to musi miec jakieś korzyści, w końcu gdy jakis zwyczaj utrzymuje sie tak długo to musi miec jakiś sens. inaczej po co sie umartwiać?
Ależ mnie zmroziło... Przeczytałam to wyjaśnienie odnoście kast kilkakrotnie...
Brawo Ibo, gratulacje.
Bardzo mi się podoba, kiedy w towarzystwie 'przyjmującym niemo do wiadomości' pojawia się jakieś dziecko, bez skrępowania stwierdzające, że król jest nagi.
Bez jej nietaktu jedna by dalej stała.
Więcej nam takich!
Strasznie smutno mi się zrobiło. Szczególnie że to ta cudowna, dobra Rani, która uratowała swoje córeczki, nie oglądając się na ograniczenia kastowe. Gdzieś czytałam, że kasty w Indiach są skutkiem podboju kraju. Że niższe kasty, to pierwotni mieszkańcy, a wyższe - okupanci. Nie wiem, ile w tym jest prawdy, ale jakoś te wyższe kasty sympatii we mnie nie wzbudzają. A ta Twoja Rani jest taka cudowna... Nie dziwię się Kuro, że źle się z tym czujesz.
Ja bym w takiej sytuacji wykluczyła ze spotkań w większym gronie każdą osobę, wobec której Rani musi się zachowywać i czuć jak ktoś gorszy, a z mamą A spotykałabym się najwyżej tylko w pojedynkę. Szczególnie, że Wy prawdopodobnie jesteście dla niej jedynym towarzystwem, które jej nie stygmatyzuje.
Aż mam łzy w oczach...
Kawiarenko cenię twój rozsądek, ale obie panie wiedziały, że się spotkają.
O ile dobrze pamiętasz to do tej pory żadna hinduska nie gadała z Rani. To się powoli zmienia i to właśnie przez mamę A. Jeśli będę spotykała się z mamą A tylko w pojedynkę to jakbym się godziła na ten durny podział. A ja się nie godzę! Zmiany idą powoli....i nie zobaczysz ich w Indiach bo tam wszyscy trzymają się we własnym kastowym sosie chociaż dzisiaj słyszałam o rodzinie gdzie jeden z panów popełnił mezalians i wziął ślub z panią niżej urodzoną... ale nie żyją w Indiach.
Pewnie masz rację... w końcu mama A sama zaproponowała ten podwójny stolik, pozwalający im tak naprawdę siedzieć razem...
Rzeczywiście w tej sytuacji, to w zasadzie krok naprzód.
Ale wiesz... ja tak polubiłam Rani z Twoich opowieści, że robi mi się bardzo smutno zawsze, kiedy tak wyjątkowa kobieta pada ofiarą głupiej, prymitywnej kastowości...
Na marginesie, po Twoim ostatnim komentarzu zaczytałam się jeszcze w blog Rajskich. Chociaż tekstu o przechodzeniu profesji na razie nie znalazłam ;)
Rajscy tu zaglądają więc może pomogą mimo całej sympatii do ich bloga nie jestem w stanie podać konkretnego postu gdzie to wyczytałam.
Wracając do Rani to jest to cudowna i ciepła osoba i na blogu nawet w 10 % nie potrafiłam opisać jaka ona jest na prawdę.Widzisz dom Rani był jedynym domem gdzie pani która jest na co dzień do pomocy nie została zaproszona do stołu tylko miała uszykowane miejsce jak wszyscy inni goście.
W naszej kulturze Rani byłaby wielbiona społecznie i może na jakąś nagrodę by się załapała. Znaj ac jej charakter wiem, że byłby otoczona gromadą przyjaciół tu ... ma jedynie córki i wierzy, że chociaż jedna przejmie ten sklep.... Studia dla dwójki przy singapurskich cenach są ponad jej możliwości.:(
Kawierenko bije się w pierś możliwe, że o dziedziczeniu profesji przeczytałam nie u Rajskich , ale na innym świetnym blogu o Indiach a dokładnie tu: http://asiaya.blox.pl/2012/11/Dzien-Dziecka.html#.US-CDVc3l8E
Jak by nie patrzeć oba te blogi zasługują na reklamę, bo patrzą na Indie bez lukru, ale i bez zadzierania nosa.
O ile mogę zrozumieć to z jednym stołem, tak za diabła nie rozumiem tego gotowania? Kto w takim razie gotuje tym wyżej urodzonym, bo wątpię aby sami to robili (chyba?)?
Dziwne, nie wiem czemu służą takie podziały. Pomysł ze stolikami dobry i tu naprawdę brawa dla Mamy A. :) Mam nadzieję że spróbuje jedzenia.
Joanno dopytałam jak to jest i wiem, ze w ortodoksyjnych bramińskich domach gotowaniem zajmuje się inny bramin zwykle jakaś niezamężna kuzynka lub starsza pani która owdowiała i żyje " przy rodzinie". Takie zachowanie ma chronić członów najwyższej kasty przed otruciem. Jednak rodzina A ortodoksyjna nie jest mam A piję kawę kupioną w zwykłym stoisku a pani która ją parzy na 100 5 nie jest Braminką. Dlatego mam nadzieję, że na to iż mama A na posmakuje specjałów z kuchni Rani trzeba tylko poczekać.
Joanno, tradycyjnie posiłki może gotować tylko członek tej samej kasty lub wyższej, dlatego kucharzami często są bramini, bo to najwyższa kasta. Chociaż to kasta uczonych/kapłanów, to kucharz to jest dosyć wysoka w hierarchii pozycja, więc nie ma tu sprzeczności. Co ciekawe, w przypadku rzeźników jest odwrotnie (bo mają kontakt z martwym ciałem), zresztą zazwyczaj ten zawód uprawiają tutaj muzułmanie. Czytałam całkiem niedawno, że rodzice dzieci z pewnej wiejskiej szkoły przestali posyłać je do szkolnej stołówki po tym, jak zatrudniono w niej dalitkę, czyli niedotykalną. Sprzeciw był tak silny, że musieli ją przenieść do innej wioski, gdzie zresztą historia się powtórzyła. To się jednak trochę zmienia, bo coraz więcej Indusów jada w restauracjach, gdzie przecież nie mają kontroli nad tym, kto jest kucharzem.
Kuro, dzięki za polecenie bloga. Co do mamy A., to raczej wątpię, żeby kiedykolwiek zjadła posiłek ugotowany przez Rani i raczej nie naciskałabym w tej kwestii, to jest sprawa wręcz intymna. Natomiast myślę, że jest możliwe, żeby usiadły przy jednym stole i im bardziej będą czuły z Waszej strony, że sytuacja jest dziwna, tym lepiej.
•Nie stój jak plama - na pewno plama (?), a może ... nie stój jak palma ;)
ewe
Dziwny jest ten świat ...
ewe
Asiaya - no właśnie chciałam zapytać, jak to jest z tymi indyjskimi restauracjami. Czy jak sobie taki Hindus założy tradycyjną restaurację w Londynie czy innym Singapurze, to go wszyscy wokół sprawdzają i np. omijają szerokim łukiem...?
Skoro do Rani wszystkie Hinduski w okolicy mogły się nie odzywać, bo adoptowała dzieci, to kto wie, może te restauracje też są tak oceniane, że wchodzą i pierwsze pytanie dotyczy kasty wszystkich pracowników...
W tej sytuacji przestawałaby tu działać podstawowa zasada obowiązująca wobec innych nacji - że restaurację narodową warto oceniać po tym, czy przedstawiciele danej nacji chętnie ją odwiedzają. Tutaj najlepsza indyjska restauracja w mieście może być przez Hindusów omijana z przyczyn tak nieistotnych i nie związanych z jedzeniem, jak... kasta ;)
Kasta czasami związana jest z jedzeniem, bo np. dalici jedzą mięso, a bramini teoretycznie nie powinni. Często restauracja (a nawet gdzieś chyba hotel widziałam) zaznacza, że jest totalnie wegetariańska. W rozumieniu wielu Indusów oni są nieczyści i nie mają "czystych" nawyków, więc nie można im powierzać przygotowywania posiłków.
Nie, nie zauważyłam, żeby się dopytywali o kastę personelu, ale nie wykluczam, że to dla nich oczywiste, że nikt by w kuchni nitykalnego nie zatrudnił. Dopytam jeszcze.
Prześlij komentarz