- Mamy jeszcze mnóstwo czasu. Chcecie zobaczyć wioskę na jeziorze? - zapytał nasz przewodnik
- Jasne, że chcemy - uznaliśmy jednogłośnie spodziewając się, że na kambodżańskiej ziemi zobaczymy coś podobnego do wioski rybackiej Tai O
Nieświadomi wrażeń jakie nas czekają wsiedliśmy do busa i jechaliśmy przez bardzo wyboiste drogi. Z niedowierzaniem wygadaliśmy przez okno i podglądaliśmy zwyczajne życie zwykłych rodzin. Ciężko nam było patrzeć na rozwalające się domy, które bardziej przypominały zabudowania w skansenie niż współczesne mieszkania.
- Tu chyba diabeł mówi dobranoc - pomyślała Kura
Chwilę potem wsiadała do zdezelowanej łódki z kambodżańską flagą i wyruszyła na wycieczkę. Niestety piękna Tai O we wiosce na jeziorze
Tonle Sap nie udało się odszukać. Zamiast piękna przyrody była szkoła, boisko do koszykówki, posterunek policji i kilka platform, które służa do zatrzymania turystów na dłużej. Była też farma krokodyli oraz dziesiątki dzieciaków w łódkach, które uśmiechem próbowały zarobić na codzienną porcję ryżu.
Nasza łódka podpłynęła tam gdzie zwykle nie docierają turyści, a my pytaliśmy o życie we wiosce. Nasz przewodnik nie chciał lub nie mógł za dużo mówić, ale pokazał stację uzdatniania wody i pochwalił, że mieszkańcy wioski dostają ją za darmo. Przy okazji zauważył, że w każdym domu jest telewizor, a ma my widząc anteny na lichych dachach wiedzieliśmy, że szklany ekran to dla mieszkańców wioski często jedyne okno na świat.
3 komentarze:
Z ciekawością ale i trochę smutkiem patrzę na te zdjęcia, chyba dlatego, że sama nie wyobrażam sobie życia w takich warunkach. Chociaż gdybym pewnie tam mieszkała od dziecka, byłoby to dla mnie normalne..
oj Kurko pieknie ze mogliscie to zobaczyc a jednoczesnie taki maly smutek,ze ludzie tak musza zyc :(
"a ma my widząc anteny na lichych" - wkradło się jakieś zbędne "ma"
ewe
Prześlij komentarz