Koleżanki Kury osiadłe w Singapurze mimo tego, że na co dzień żyją w wielokulturowym społeczeństwie co jakiś czas spotykają się z rodaczkami po to by pogadać w ojczystym języku. Chinki, Malajki i mieszkanki Indii mają łatwiej, bo jest ich dużo, ale panie przybyłe z innych krajów też sobie radzą.
Kura z dużym zaciekawieniem obserwowała Rani, która zawsze samotnie czekała na zakończenie lekcji swoich córek. W szkole gdzie jest około 200 babek pochodzących z Indii do niej nigdy nie podeszła żadna hinduska. Wszystkie ją ignorowały, a ona stała sama lub w towarzystwie Chinek czy Malejek.
Towarzyska Kura zagadała do niej raz, potem drugi, a później wyciągnęła ją na wspólną kawę do której dołączyły jej koleżanki. Rani okazała się przesympatyczną, wyjątkowo życzliwą osobą, więc Kura zaczęła się zastanawiać dlaczego Rani zawsze jest sama.
- Dlaczego Rani trzyma się z boku? - zapytała Kura pewną hinduskę urodzoną i wychowaną w Indiach
- Bo Rani jest dziwna - odpowiedziała i ucięła rozmowę
- Dlaczego Rani nie kumpluje się z nikim ze szkoły? - zapytała Kura hinduskę urodzoną w Singapurze
- Wydaje ci się - odpowiedziała hinduska i ucięła rozmowę
- Wiesz może czemu żadna hinduska nie gada z Rani? - zapytała Kura Jednoliterową
- Lubię Rani, ale to nie moja sprawa o co chodzi między nią, a hinduskami - odpowiedziała Jednoliterowa
Podczas jednej ze wspólnych kaw koleżanki opowiedziały o swoich narodowych klubach i o tym jak one są dla nich ważne. Kura pewnie nigdy by się nie dowiedziała dlaczego Rani jest izolowana przez swoje rodaczki gdyby nie mistrzyni taktu pochodząca z Węgier Ibo.
- Ty to masz dobrze, prawie 200 Indusek w szkole nie musisz szukać klubu - wypaliła
Kura z Polski, A z Hiszpanii oraz Kolumbijka, Węgierka, Koreanka, Malajka i Japonka zbiorowo się poryczały. Żadna z nich nie mogła zrozumieć dlaczego adopcja dzieci skazała Rani na towarzyską banicję. Gdy Kura ochłonęła pomyślała, że Rani trochę przesadza. Mogła przecież sama wyjść z inicjatywą, poszukać rozsądniejszych hindusek i pomyślała o P. Chwilę potem przypomniała sobie, że dawno z P nie rozmawiała. Właściwie od dnia gdy na wspólną kawkę zaczęła przychodzić Rani, P straciła wolny czas i przestała odbierać telefony od wszystkich babek z klubu kawowego. Twierdzi, że pracuje, ale hiszpańska A przeprowadziła śledztwo i wie, że P która twierdzi, że pochodzi z królewskiego rodu pracy zarobkowej nawet nie planuje.
19 komentarze:
O boru wszechlistny... Co za historia, aż mam łzy w oczach. Ja muszę to napisac: to jest nienormalne co te Hinduski robią... Zamiast podziwiać, że ktoś jest dobrym człowiekiem i pomaga innym, adoptując potrzebujące pomocy dziewczynki, to dla nich ważniejsza coś tak dziwnego i mało nowoczesnego jak hierarchia kastowa? Tj rozumiem tradycja, zwyczaje, kulturowe dziedzictwo - wszystko ok, ale chyba to nie tradycja powinna być na pierwszym miejscu, lecz pomoc innym itd. Ach, zdenerwowałam się...
Powiedz Rani, że w Polsce jest podziwiana i myśli sie o niej ciepło!
To rzeczywiscie przykre, ale tak maja zakodowane przez wielowiekowe podzialy kastowe i pewnie jeszcze dlugo nikt i nic nie bedzie wladny tego zmienic. One to maja w genach, wysysaja z mlekiem matki i przekazuja dalej swoim dzieciom.
Dla nas to dziwne i niezrozumiale, dla nich normalne.
kocham czytać Twój blog! dla mnie to powiew świata o którym marzę, by go zobaczyć.Przemierzyłam ziemię wzdłuż i wszerz, ale do Singapuru jeszcze nie dotarłam, jeszcze...
a pies im mordy lizał - powiedziała Księżna po polsku.
Rani, trzymaj się!!!
Sylwia żeby zobaczyć Singapur od podszewki trzeba w nim trochę pobyć posiedzieć z ludźmi, posłuchać. Inaczej ciężko jest zrozumieć dlaczego coś jest tak a nie inaczej, ale gdybyś się wybierała w najbliższym czasie to się odezwij może znajdę chwilę i napiję się kopi w polskim towarzystwie.
A mnie wcale ich podejscie nie dziwi. Inna kultura, inne wychowanie etc. Nie zgadzam sie, ale rozumiem.
Co to duzo mowic, ponad 20 lat temu w mojej rodzinie malzenstwo zastanawialo sie nad adopcja i wszyscy, poczawszy od ich rodzenstwa, skonczywszy na ciotkach, kuzynach byli przeciw i uzywali bardzo podobnych argumentow: nie wiadomo, co to moga byc za geny, co z takiego dziecka wyrosnie itp. Nie wiem, czy rzeczone malzenstwo spotkaloby sie z ostracyzmem, bo do adopcji nigdy nie doszlo, ale smiem twierdzic, ze latwo ani oni ani dziecko by nie mieli.
Pozostaje miec nadzieje, ze za 20 lat mlode pokolenie Hindusow na sprawe adopcji bedzie patrzec inaczej :)bo starzy, wiadomo - zdania raczej nie zmienia.
Tak mi się przykro zrobiło. Przede wszystkim z powodu Rani, ale też jej dzieci. Przecież nikt nie jest winny temu, w jakiej kaście się rodzi. Kiedy byłam w Indiach musiałam tolerować kastowość społeczeństwa, ale nigdy tego nie zaakceptowałam. Mój mały europejski rozumek nie może tego zrozumieć... Wiem, że to wielowiekowa tradycja, ale przecież w Europie tradycją było palenie kobiet na stosach. Dziś już tego się nie robi...
Niestety, kasty są tak głęboko wrośnięte w mentalność Hindusów, że prędko na pewno nie znikną. Ostatnio czytałam w gazecie o bojkocie stołówki szkolnej z powodu kucharki wywodzącej się z Dalitów. Obecnie w wyższych klasach popieranie systemu kastowego nie jest zbyt "poprawne", może dlatego Twoje znajome nie chcą otwarcie przyznać się co do powodów niechęci. Jeśli masz ochote poczytać o mentalności Indusów, to polecam Ci książkę "The Indians. Portrait of a People" indyjsko-niemieckiego małżeństwa o nazwisku Kakar. Tutaj pisałam o tym więcej: http://bukbuk.blox.pl/2012/09/The-Indians-Portrait-of-a-People-Sudhir-Kakar.html Pozdrawiam serdecznie!!
też bym się poryczała. no :-(
ale taka Kura to skarb :-)
Dobrze, że jej kwasem nie potraktowały za takie przewinienie...
Abstrahujac od tego, ze sama jestem matka adopcyjna - oboje z mezem od kilku lat sponsorujemy 3 dziewczynki w Indiach. Pochodza z jakiejs bardzo niskiej kasty i normalnie nie mialyby szans na edukacje (a tak ucza sie, a jedna ma A-Levels i bedzie studiowac). Wiem, ze tam, na miejscu, wiele osob zupelnie nie rozumie dlaczego ktos mialby sponsorowac takie osoby z niskich kast - w sensie, po co, skoro sa z niskiej kasty? Nie pojmuje tego.
Mieszkam w Stanch=mam znajoma lekarke 36 lat Hinduske urodzona W Stanach. Ma meza Hindusa tez tu urodzonego-Psychologa. On nigdzie nie pracuje bo ciagle "sie odnajduje'-ona zasuwa w 2 praktykach pryawatnych. Maja 2 synkow. Ona jest z nizszej kasty.
Dopiero od nie dawna tesciowa pozwala jej siedziec w jadalni przy tym samym stole. Ma jednak inna zastawe, gdyz nie moze jesc z tych samych talerzy. Zanim mieli dzieci ona musiala jadac w kuchni :(
Ewa
wydawało mi się, że już nic mnie nie zdziwi, nie zaskoczy, a jednak, nie znam Hindusek, dla mnie jednak zawsze liczy się Człowiek, a nie religia
Ewa to co napisałaś to najwyższa forma okrucieństwa:(. W głowie się nie mieści a przecież nie jedno widziałam. Rozumiem, że można kogoś skreślić towarzysko, bo nam nie pasuje, ale z w mojej durnej głowie jakoś nie mieści się fakt, że można kogoś skreślić, bo adoptował dzieci :(
Kuro dzieci sa biologiczne. Matka dzieci jest z nizszej kasty-i to ona jest tak ponizana przez tesciow.
Ewa
Ewa to równie źle ... w naszej kulturze gdyby jakaś teściowa miała takie zapędy pewnie miałaby zakaz wstępu do tego domu. Tylko, że w rodzinach induskich siły rozkładają się inaczej.
Mnie traktowanie Rani zszokowało bo ja byłam przyjęta przez Induski bardzo serdecznie. Wszystkie były miłe, serdecznie pomocne mimo tego, że ciężko było się ze mną dogadać.
Traktowanie Twojej znajomej przez rodzinę jej męża jest okrutne i pozbawione sensu bo co spać z nią może, a z jednego talerza jeśc nie mogą?
Dziwny jest ten świat.
a może ma to uzasadnienie? może wymyślono kasty, aby przynajmniej teoretycznie zapobiec rozprzestrzenianiu się złych - z jakiegoś powodu, mniejsza o realizm - genów? żeby się nie mieszały z dobrymi? taka dziwna forma eugeniki?
To co opisałaś jest tak smutne i wstrętne...
Rani to cudowna kobieta, dała tym dziewczynkom nowe życie, a młodszej córeczce wręcz uratowała życie.
Ludzie, którzy odrzucają dobrego człowieka za jego dobro są do kitu.
Swoją drogą dziwne, że do Matki Teresy tak nie podchodzono. Ale może uznali, że to cudzoziemka i ktoś taki w Indiach za bardzo im się marketingowo opłaca...
Inna sprawa, że przecież w hinduskich filmach, nad którymi się wszyscy tam zapłakują, wątek czy to zaadoptowania nieznanego dziecka, czy miłości pokonującej ograniczenia kastowe jest bardzo częsty.
O właśnie - nie dość, że przekraczają te ograniczenia, to jeszcze te filmy promują śluby z miłości, a nie śluby z nieznanymi osobami wybranymi przez rodziców...
Dziwne to wszystko, bo filmy zwykle wpływają na sposób myślenia.
Inna sprawa, że ja bym z nimi pewnie porozmawiała o wzruszających filmach z Bollywood i z zachwytem stwierdziłabym, że nawet znamy jedną idealną dobrą bohaterkę - Rani. To by był scenariusz! Teraz jeszcze tylko potrzebni są źli ludzie, którzy by ją za jej dobro odrzucili, ups ;)
Ekhem, ale na końcu tam zawsze jest dobre zakończenie, więc może tu też źli ludzie staną się na końcu dobrymi...
Gorzej już chyba nie będzie, a może to pomoże.
W końcu te same złe charaktery zapłakują się nad podobnymi historiami na filmach :)
A w ogóle to podobno kasty wymyślili ludzie, którzy podbili Indie, z czego wynikałoby, że to ludzie z samego dołu są tam tak naprawdę u siebie, jak Indianie w USA.
A ta historia lekarki urodzonej i mieszkającej w Stanach to w ogóle horror. Facet, który pozwala ją aż tak źle traktować i jeszcze ona na niego pracuje... absurd.
Że też ona się z nim nie rozwiedzie...
Prześlij komentarz