Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

sobota, 6 sierpnia 2011

Okulista

Pewnego dnia w szkole były badania wzroku... Nic nadzwyczajnego, bo w polskiej szkole, a także w przedszkolu, Przychówek też miał wielokrotnie badane oczy. Tym razem jednak dostaliśmy informację, że nasz Przychówek nie widzi zbyt dobrze. Żywiciel zaczął więc szukać okulisty, który dokładnie przebada nasze dziecko. Z dużym zdziwieniem stwierdziliśmy, że okulista w Singapurze zajmuje się poważnymi operacjami oczu i dziecko powinien zobaczyć optometra.

Optometrzy kształcą się tu na Politechnice. Ci którzy byli w szkole Przychówka odwiedzają Singapurskie szkoły oraz przedszkola i w ramach praktyk badają dzieciaki. Jest to jednak badanie przesiewowe i aby dziecko dostało okulary musi być zbadane ponownie.
Przychodni optometrycznych jest kilka najbardziej popularne są te gdzie praktykują studenci. Przy pomocy internetu zarezerwowaliśmy wizytę w jednej z nich. Można było wybrać dzień i godzinę my wybraliśmy sobotę o 12. Na stronie była jasna informacja, że badanie trwa 1,5 h.

  • Niemożliwe, aby tyle badali oczy - powiedziała Kura, która w Polsce wielokrotnie odwiedzała okulistę.
Przychodnia mieściła się w community center czyli osiedlowym domu kultury. Miła pani w recepcji dała formularz do wypełnienia...
Chwilę potem zostaliśmy poprowadzeni długim korytarzem do malutkiego boksu. Nie było drzwi tylko zasłonka, a ściany oddzielające od drugiego, takiego samego boksu miały niecałe 2m wysokości.
Nasz "pokoik" miał niecałe 3 m2. Przychówek został usadzony w wygodnym fotelu, a Kura i Żywiciel na malutkich taborecikach. Rozpoczęło się badanie. Nie było żadnego zakraplania atropiny, Pani co chwilę zmieniała sprzęt i zapisywała coś w formularzu.
Po godzinnym badaniu powiedziała, że poprosi nauczyciela o sprawdzenie. Przyszła inna Pani popatrzyła w formularz i zbadała dziecku wzrok jeszcze raz, a Kura i Żywiciel dostali informację, że Przychówek potrzebuje okularów do oglądania telewizji i patrzenia w dal.
Opuściliśmy przychodnię po dwóch godzinach i będąc już w drodze do domu odkryliśmy, że nie zapłaciliśmy za wizytę. Wróciliśmy... naszego gapiostwa nikt nie zauważył, pani z recepcji się śmiała i zainkasowała 5 dolarów...

  • Taka przychodnia to dobry pomysł - powiedział Żywiciel
  • Ludzie się cieszą, bo mają tanio lekarza, studenci mają praktyki i nieograniczoną liczbę przypadków, a nauczyciele bezpośredni nadzór nad studentami.
  • Masz rację - powiedziała Kura i przypomniała sobie, że jej mama w średnim polskim mieście czeka na wizytę u specjalisty 5 miesięcy...
Żywiciel z Kurą okulary dziecku kupili. Gdyby nie było ich stać na taki wydatek, mogliby zgłosić to do szkoły dziecka, a ta w ramach wyrównywania szans zapłaciłaby za okulary.

0 komentarze:

Prześlij komentarz