Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

sobota, 19 listopada 2011

Gorący garnek

  • Zjadłabym zupę - powiedziała Kura, która w Singapurze polubiła jedzenie zup. 
  • Może być zupa - zasmucił się Żywiciel, który ciepłej wody z miski jeść nie lubi. 
  • Idźmy do Seoul Garden HotPot nawet ładnie to miejsce wygląda i ma bufet z innym jedzeniem - zaproponował pan mąż.
Weszliśmy do małej, sieciowej restauracji w centrum handlowym i usiedliśmy przy wskazanym nam stoliku. Na środku stołu na specjalnym palniku stał garnek z bulionem. Kelner z uśmiechem na ustach przynosił wybrane przez nas dodatki. Bardzo podobał nam się sposób zamawiania. Na ekranie monitora pokazywały się zdjęcia potraw by złożyć zamówienie należało jedynie kliknąć myszką. Sami wrzucaliśmy do wnętrza garnka lub smażyliśmy na grillu w koło garnka.

  • Ja będę grillował - stwierdził z męską dumą Żywiciel




Finalna zupa w niczym  nie przypominała naszych zup, które gotują się godzinami. Chińczycy bardzo długo musieli oszczędzać opał, więc nauczyli się jeść rzeczy krótko gotowane. Warzywa w chińskiej zupie gotują się krótko i pozostają twarde, ale takie Kura lubi najbardziej. Grillowane mięso było przepyszne.  Kura jadła zupę i zagryzała grillowaną wołowinką.

  • Chcę sushi - powiedział Przychówek i poszedł do bufetu 
Wrócił z makami i ciastem na jednym talerzu.

  • Ciekawe połączenie - zauważył Żywiciel i poszedł po ciasto






Kura, która została sama przy stoliku prawie spaliła restaurację, bo bulion się wygotował, a Kura nie mogła odszukać wyłącznika, który unieszkodliwiłby nieszczęsny palnik. Gdy Żywiciel wrócił ze swoim ciastem zastał Kurę w towarzystwie pani z obsługi, która po wyłączeniu tajemniczego guzika próbowała rękami rozwiać powstały dym.

  • Fajna restauracja - jeszcze kiedyś tu wrócimy - uznał po wyjściu Przychówek.

Wróciliśmy niecały miesiąc po pierwszej wizycie. Mimo wielu pustych stolików pani z obsługi zaprowadziła nas do stolika tuż pod kapiącym klimatyzatorem. Byliśmy tylko we trojkę więc woda zalewająca jedno miejsce w czteroosobowym stoliku nas nie odstraszyła chociaż powinna. Nikt nie wytarł powstałej kałuży, a Przychówek zaczął marudzić, że kapie mu na głowę.

  • Nie narzekaj - powiedziała Kura i pokazała wiadro z bardzo brudną wodą, która stało koło niej

Zanim złożyliśmy zamówienie w wiadrze wypłukano jakieś ścierki i wymieniono wodę na mniej brudną.

  • Nie ma sushi - powiedział Przychówek wracając z bufetu
  • Pewnie zaraz doniosą - pocieszał Żywiciel przekręcając kawałki mięsa na grillu

Sushi jednak nie przynieśli zamiast niego pojawił się ryż z rodzynkami o dziwnym smaku. Ciasto było stare i było go zdecydowanie mniej niż poprzednio, maszyna do kawy była popsuta i zamiast kawy robiła wodę z mlekiem. Obsługa nie widziała problemu.

  • Co tu się stało? - zastanawiała się Kura głośno
  • Nie wiem - odpowiedział Żywiciel, ale nigdy już tu nie wrócę
  • Ja też nie - powiedział Przychówek
  • Ani ja - dodała Kura, która zauważyła jak pani z obsługi wyciera podłogę i stolik tą samą szmatą. 

Rzeczą, która łączyła dwie wizyty w tej samej restauracji była wysokość rachunku. Innych podobieństw nie zauważyliśmy.

4 komentarze:

Dzien dobry u mnie rano wiec do obiadu jeszcze sporo czasu, ale nigdy nie slyszalam o takiej resauracji, co sie samemu gotuje, czy te garki sa na stoliku? a gdzie ekran jest zamontowany przy bufecie? wiem ze w japonskich restauracjach gotuja przy stoliku ale to kucharz robi. a czy nie mozna poprosic o zmiane stolika? A poza tym dziekuje za odpowiedz o szkolnictwie i takie ciekawe spostrzezenia z zycia wziete. :) Pozdrowienia
Grazyna1

Można poprosić, ale my przyjechaliśmy do Azji podglądać życie dali lichy stolik to trudno najwyżej się z dzieckiem na miejsce zamienimy by mu na głowę nie padało.:) Gorące garnki są tu bardzo popularne. Wiele jest takich restauracji gdzie gotuje się samemu. Garnek z zupę był na środku stołu a monitor przy stoliku. Przy wejściu do restauracji zamawia się rodzaj bulionu.

Zaczynam podejrzewać siebie o masochizm. Jest środek nocy, a ja czytam o wizycie w azjatyckiej restauracji i oglądam zdjęcia, na widok których mam ochotę lizać monitor. Nic to, jak ślubny wróci, to go wyciągnę na hot pota. Dobrze, że on też lubi takie wynalazki. :) A.

Chyba pamiętają ten niewyłączony palnik, i próbę spalenia;-) lokalu,
pozdrawiam
Karola

Prześlij komentarz