Kurze koleżanki o modelach telefonów potrafią rozmawiać godzinami. Swoje " komórki " wymieniają co kilka miesięcy zawsze ekscytując się ową zmianą. W komórkach mają mapy, przepisy kulinarne, zdjęcia dzieci i nie wyobrażają sobie, że mogłyby opuścić dom bez dryndającego przyjaciela.
Miło tego Kura przeżyła szok kulturowy podpatrując randki singapurczyków chińskiego pochodzenia. "Chińskie randki" polegały na siedzeniu przy wspólnym stoliku, jedzeniu lodów ze wspólnej miski, piciu napoju ze wspólnego kubka i graniu w tę samą grę na dwóch różnych telefonach komórkowych. Kura zapytała nawet swoje chińskie koleżanki :
- Czy randka zawsze tak wygląda ?
- A jak wyglądają randki w Polsce ?
- Biżuterię to sobie kupię, albo dostanę od moich dzieci jak będę stara wolałabym iPad-a lub nowy telefon - odpowiedziała Chinka robiąc dziwną minę.
18 komentarze:
To ja jednak zdecydowanie wolę nasze randki - mogą być niepraktyczne, ale za to jedyne w swoim rodzaju :)
taaak,gadzety z Chin i u nas wywolywaly rumieniec zachwytu,pamieta Kura kolorowe piorniki na magnez sprowadzane do nas z Chin???
Oczywiście, że pamiętam. I gumki pachnące jakąś gumą , ale różowe też pamiętam. :)
a pamięta kura długopis w ciupadze? pstrykany ,,Zenit,, ?wielki xxl długopis z ,, Papieżem,,?portfelik z podkówką na drobne ? albo kolonie od Taty z pracy i kupowanie beznadziejnych pamiątek... itd?pozdrawiam Ela z pł.
Ojej, w złym kierunku idzie świat, jeśli ludzie chcą otrzymywać iPady, czy nowe telefony:-(
Jak wygląda gumka na baterię??? Nie mogę sobie tego wyobrazić. ;)
Taaak, podobne zjawisko "chińskich randek" zaobserwowałam w Malezji...i nawet po jakimś czasie przestało mnie to już szokować! Czego to w końcu Chińczyk nie wymyśli...;)
Gumki na baterie są i w Polsce ;)
A swoja drogą, to tylko pozazdrościć takiego Żywiciela, który z okazji randki na biżuterię się szarpał.... :)
Widocznie Żywiciel uznał, że jestem tego warta. :)
Gumka na baterie wygląda jak długopis, ale zamiast miejsca na wkład ma baterie. Zamiast " długopisowej stalówki" ma gumkę wymienną. Całe urządzenie to straszny badziew kosztujący 2 dolary.
Oczywiście , że pamiętam " pamiątki z kolonii" i inne cuda. Największym sentymentem darzę pocztówki przyklejone na tekturze. :)
Moja koreanska przyjaciolka tez ma takie kapcie z mopem, genialna sprawa! A garnka do gotowania ryzu nikomu bym nie oddala - po 15 min ryz gotowy, bez pilnowania z minutnikiem :) Pozdrawiam z D'dorfu - Kasia D-Z
Moje dziecko też lubi swoje cudaczną gumkę do wycierania. Ja chyba minimalistą jestem bo nadmierna ilośc gadżetów to mnie denerwuje.
O takie biale male gumki chinskie z nadrukowanym obrazkiem, co jak byly nowe to pokryte folijka i kolorowe chinskie piorniki tez, ale to bylo jakies 25 lat temu, albo i wiecej:-)
A garnek do ryzu to dla takiego ryzozercy jak ja to absolutny niezbednik. Pamietam, ze kupilam w 2004 w MAlezji za odpowiednik 20 zlotych i do tej pory mi sluzy:-)
Podejrzewam, że gadżety w podstawówce to i tak mały pikuś w porównaniu z tym, co czasami mają chińscy studenci. Aż sama im zaglądam przez ramię, kiedy się bawią tymi cackami. ;) A.
Co do tego praktycznego podejścia Chinek to bym się kłóciła... Ipad i telefon momentalnie tracą wartość, a biżuterię (pod warunkiem, że kruszcowo-kamieniowa) można sprzedać za dobry pieniądz w razie tak zwanego Wielkiego Wu. Telefon komórkowy sprzed 10 lat, kiedyś kupiony za masę kasy obecnie wartość ma sentymentalną a biżuteria z komunii tylko przybrała na wartości...
No ale Chińczycy/Tajwańczycy mają specyficzne podejście do pokazywania się "na zewnątrz" i aby podkreślić swoją pozycję w biznesie etc muszą udowodnić, że ich firma prosperuje - za pomocą solidnie przepłaconej gadżetowni, a dzieci uczą się od rodziców...
Ale kolorowych, wypasionych, migających, grających podstawówkowych elementów wyposażenia od pierwszaka do szóstoklasisty zadroszczę... I dopiero tu odkryłam szereg małych aczkolwiek bardzo przydatnych akcesoriów biurkowych, których w Europie nie ma jeszcze - a tu wyjątkowo ułatwają życie...
Ja testem zakochana w tutejszych spinaczach biurowych, teczkach, skoroszytach i paru innych gadżetach, które bardzo ułatwiają życie. O tym jak pomagają nie wiedziałam dokąd nie używałam. Teraz używam i wiem, że warto wydać kilka dolarów na niektóre gadżety.
Za to bardzo mnie zdziwiło, że kraj słynący z wysokiego poziomu matematyki do nauki tego przedmiotu nie używa zeszytów z kratkę tylko w grubą linię. Te w kratkę są do...nauki chińskiego.
Taaak, wiem miałam :D I kratka jest od takiej 3x3 cm do ok 1x1 cm :D
Cwiczyłam i dalej ćwiczę kreslenie znaczków...
W ogóle zeszyt w "polską" kratkę wzbudził zdziwienie i zachwyt, a zeszycik w trzy linie do cwiczenia kaligrafii europejskiej... Tajwańczycy piszą jakby pismem technicznym, bo uczą się na podstawie druku w książkach, i mają poważny problem z naszym pismem odręcznym, które choć budzi zachwyt jako artystyczne - jest absolutnie nie do odczytania
Skoroszyty, mazaki, klipsy i spinacze, naklejki do fiszek, fiszki na kółku (super do nauki słówek) - papierniczy raj... Mam zakaz wchodzenia do papierniczego wielkości naszego SAMu, bo zawsze nabywam pół sklepu...
Prześlij komentarz