Kura co jakiś czas gotuje coś polskiego specjalnie dla Jednolitrowej. Po
faworkach, poczęstowała koleżankę
polskimi gołąbkami, wątróbką przyrządzoną w dużej ilości sosu i kopytkami. Proste ziemniaczane kluski posmakowały nie tylko Jednoliterowej, ale też jej synom, którzy ciągle proszą o kolejną porcję.
Jednoliterowa po jednorazowym pokazie nauczyła się robić kopytka i popisuje się tą umiejętnością wśród swoich koleżanek chwaląc zawsze dobre serce Kury, która nauczyła ją "gotować po europejsku". Pewnego dnia Kura odebrała telefon i usłyszała smutny głos Jednoliterowej:
- Słuchaj nie mogę sobie poradzić, gotuję kopytka i wszystko mi się rozwala
- Zaraz u ciebie będę - powiedziała Kura i pognała z pomocą
Ledwo spojrzała na ziemniaczaną paciaję, od razu wiedziała co Jednolitrowa źle zrobiła. Chcąc dogodzić chłopcom, a szczególnie starszemu, który obchodził urodziny użyła australijskiej mąki chlebowej z drożdżami w środku. Ciasto ziemniaczane dziwnie urosło, a w zetknięciu z wodą stworzyło dziwną breję. Kopytek z tego zrobić się nie dało.
- Musisz to wyrzucić nic z tego zrobić się nie da - powiedziała
- Nigdy w życiu nie wyrzuciłam jedzenia. Zjedzą co jest trudno - powiedziała Jednolitrowa i oczy jej się zaszkliły
Kura wychowana w Europie, podobno w czasach kryzysu, nie wie co to głód i pewnie wielu rzeczy nigdy nie zrozumie, ale najzwyczajniej w świecie szkoda jej się zrobiło starszego syna Jednoliterowej, który na urodziny dostanie wodnistą ciapę, a nie ulubione kluski.
- To zjesz ty z mężem, a dla chłopców ugotujemy nowe - powiedziała Kura i zaproponowała, że razem zrobią szybkie zakupy
Dwie godziny później Jednoliterowa miała śliczne kluseczki dla całej rodziny i radość w oczach, która Kura tak lubi.
- Może wezmę to ciasto - zaproponowała Kura widząc wielką kulkę, która co chwilę powiększała swoją objętość.
- Nie bo wyrzucisz, a wyrzucanie jedzenia to grzech - powiedziała Jednoliterowa, a Kura wiedziała, że nie ma co dyskutować.
Trzy godziny później do Kury zadzwonił starszy syn Jednoliterowej, który powiedział, że kopytka były pyszne, ale najbardziej smakował mu placek. Kura złożyła mu urodzinowe życzenia, ale nie wiedziała o jakim placku mówił więc poprosiła Jednoliterową o wyjaśnienie. Ta z typową dla siebie szczerością powiedziała, że włożyła nieudane ciasto z którego planowała zrobić kopytka do blaszki i po prostu upiekła. Jedyny garnek był jej potrzeby do odgrzania kopytek, więc musiała sobie poradzić inaczej. Jednoliterowa nawet nie wiedziała, że
zrobiła chleb, a Kurze było wstyd, że ona zmarnowałaby jedzenie, które ktoś inny zjadł z apetytem.
18 komentarze:
Jedna myśl mi się nasuwa na słowo "kopytka" ... jak moja ś.†p. Babcia zrobiła kopytki ... echhhh
Pozdr.
T.
Oj T i tak Cię lubię :)
a mi się przypomniało jak córeczka 3 letnia koleżanki na pytanie co było w przedszkolu na obiad powiedziała,że nózki konia:PPPP
bardzo lubie Twojego bloga .Jednolitrowa to ta kobieta,której widac tylko oczy? (myli mi się, musze bloga jeszcze raz od poczatku przeczytac) widzialas kiedys ja ,bez zasłony?
Ha ha nóżka konia ;)
Jednoliterowa ma swoje etykietkę.Pod informacją o nas jest odnośnik etykietek Jednoliterowa ma własną :)
Tak widziałam nawet bez nakrycia głowy. Ona się zawsze rozbiera gdy są same kobiety. Rozbiera się też w pracy, bo z zakrytą twarzą nie mogłaby pracować tam gdzie pracuje.
ok dziekuje za podpowiedź:) moj znajomi własnie wrocili z 3 tygodniowej wycieczki i w tym byli 5 dni w Singapurze. Nawet podawałam koleżance Twojego bloga i chyba pytała o hotel . W kazdym razie zachwycona Singapurem i cala wyprawa:)
Przy niskim budżecie polecam hotele albo w JB w Malezji (granice przekracza się dość łatwo)i lub okolice Geylang, ale nie mamy w tej kwestii osobistych doświadczeń bo my w hotelu nie mieszkamy.
Mogłaś, Kuro, zaproponować Jednoliterowej, żeby usmażyła placki pseudoziemniaczane. Miałaby kolejne danie z Europy. :) A.
Nigdy nie smażyłam placków z gotowanymi ziemniakami, ale muszę spróbować.
A może jako komplet do kopytek kluski leniwe? U mnie w rodzinie na leniwe zawsze mówi się kopytka :)).
placki z gotowanych ziemniaków są najlepsze!!! moje ulubione danie! POLECAM :)
Kuro uwielbiam Twój blog!!!!
Placki z gotowanymi ziemniakami to chyba moskale :)
placki z gotowanych ziemniaków to "moskole" :) jadłam je raz w życiu w Nowym Targu, ugotowane ziemniaki miażdżymy jak na kopytka (można wykorzystać te co zostaną z obiadu ;) doprawiamy solą, pieprzem, mieszamy z jajkiem surowym i odrobiną mąki i smażymy ;) najlepiej na masełku a podane z ciepłym mlekiem to niebo w gębie ;) - ja jadłam taką wersję ale wersji jest kilka zależnie od regionu ;)
Jednoliterowa jak zwykle bardzo inspirująca! Uwielbiam czytać o tej kobiecie... chleb ziemniaczany, kto by pomyślał ;)
Placki z gotowanymi ziemniakami są - przynajmniej na lubelszczyźnie - mój tata nazywał to lemieszka :)
ale chleb z gotowanymi ziemniakami? hmmmm
pozdrowionka
Magda M.
Dawniej dodawało się do chleba gotowane ziemniaki, bo wtedy dłużej utrzymywał świeżość i nie wysychał ani nie pleśniał. W taki sposób jeden gdański piekarz przez wiele lat przygotowywał chleb dla żeglarzy, którzy wybierali się w długie rejsy. Zresztą do dzisiaj np. na Litwie dodają ziemniaki do ciemnego chleba, On jest taki bardziej gliniasty, ale moja babcia mówiła, że dawniej właśnie tak smakował wiejski chleb. Można się nim prędzej najeść niż tymi dmuchanymi wynalazkami. A kiedyś ludzie jedli, żeby mieć siłę do ciężkiej pracy fizycznej i o kalorie się tak nie martwili. Także, droga Kuro, możesz powiedzieć Jednoliterowej, - chociaż Singapur nie wygląda na skansen wsi mazowieckiej - upiekła najbardziej tradycyjny polski chleb! To się nazywa archeologia kulinarna, takie odtwarzanie starych przepisów.
Pozdrowienia znad zimnego Bałtyku dla międzynarodówki kobiecej w Singapurze!
Hamster(ka)
Tylko do tych plackow z gotowanych ziemniakow to make ziemniaczana trzeba dodac, to jest tajemnica ich wspanialej, lekko zujacej konsystencji i gwarantuje, ze sie nie bede rozwalac. Z taka zwykla to juz nie to. No io panierowac chyba trzeba w panko, bo drobniejszej bulki tartej tam chyba nie ma?
Thiessa poproszę lekcje gotowania
Jak ciesze sie ze znalazlam ten blog.:) Jednoliterowa jest wspaniala!
Ewa
Prześlij komentarz