W
Singapurze,
Kuala Lumpur, Melace,
Bangkoku i
Hong-Kongu trudno nie jeść. Nawet największe marudy odwiedzające te miejsce nie pozostaną głodne. Na Batam gdzie turyści siedzą w zamkniętych enklawach jedzenie może się okazać kulinarnym rajem lub piekłem na talerzu. Przychówek, który nie należny do niejadków pierwszego dnia podczas obiadu jadł tylko chrupki, wielkie prażynki i pił bardzo dużo wody. Nic mu nie smakowało. Wołowina była żylasta, kurczak niesmaczny, a do zwykłego ryżu dolano mleka kokosowego, którego dzieciak nie lubi. Żywiciel też krzywił się nad swoim talerzem, bo ani
nasi goreng ani
nasi lemak jakoś nie przypadły mu go gustu. Kura zaś zajadała się pikantnym jedzeniem i kukurydzą z puszki, która pełniła rolę sałatki. Mimo sprzyjającego klimatu wybór warzyw w hotelowej knajpce był skromny i ograniczał się do warzyw z puszki i sałaty.
|
Tzw. sałatka szefa |
- Poproszę o coś jadalnego. Nie przeżyję za długo na chrupkach - martwił się Przychówek pokazując reklamę japońskiej restauracji.
Kurza familia w obawie o zdrowie i życie dziecka odwiedziła japońską restaurację i chociaż w roli japońskiego kucharza wystąpił Indonezyjczyk to jedzenie było pyszne. Przyprawione po japońsku, przygotowane niezwykle starannie i widowiskowo Teppanyaki było najlepszym posiłkiem jaki udało się zjeść na Batam.
|
Pussy Foot |
|
Blue Lagoon i Tequila Sunrise |
Kurza familia pewnie żywiłaby się "u Japończyka", ale kolejnego dnia restauracja japońska była zamknięta. Trzeba było przeprosić się z restauracją, w której dwa dni wcześniej dzieciak jadł tylko wielkie prażynki. Już chwili w której Żywiciel ujrzał sałatkę szefa było jasne, że przeprosiny nie zostały przyjęte.
Przychówek obawiając się ostrych przypraw i ataku mleka kokosowego zamówił spaghetti ala carbonara, Żywiciel US beef steak, a Kura zdecydowała się na zupę i sate madura nie mając pojęcia co dostanie. Dania dzieciaka i Żywiciela wyglądało marnie i tak też smakowało. Tak zwana kuchnia europejska w Azji rzadko przypomina to co pamiętamy z polskiego stołu. Połączenie składników jest czasem tak oryginalne, że czyni danie niejadalnym.
|
White Russian |
|
Es Teller |
|
Shirley Temple |
|
Pinacolada |
|
Soto Ayam Surabaya |
|
Deep Fried Crispy Prawns Wanton |
|
Empek-Empek Palembang |
|
Chili Dog |
|
Sate Madura |
|
US Beef Steak |
Kura, której nie straszne połączenie papryczek chlii z mlekiem kokosowym zaryzykowała i zamówiła potrawy z którymi nie miała żadnych skojarzeń. Sate okazały się stayami czyli kawałeczkami mięsa nadzianymi na patyk i opieczonymi w ogniu, które dzieciak uwielbia. Ani Kura ani Żywiciel ani Przychówek nie znali indonezyjskiej nazwy azjatyckich szaszłyków, ale od dawna wiedzieli, że zarówno Malajowie i Indonezyjczycy uważają satay-e za ich potrawę narodową. Satay-e i ich rodowód są przedmiotem licznych kłótni między Malajskimi, a Indonezyjskimi koleżankami Kury.
Żywiciel pewnie wspominał by indonezyjskie jedzenie z niesmakiem gdyby nie pyszne drinki pite do kolacji i niespodzianka, którą zamówił sobie po tak zwanym hot-dogu. Kulinarna niespodzianka o wdzięcznej nazwie Empek-Empek okazała się wielkim pierogiem z jajkiem w środku.
- Musiałem przyjechać do Indonezji by wiedzieć, że lubię pieróg z jajkiem - powiedział Żywiciel
- A ja nie lubię kuchni indonezyjskiej. Indonezyjczycy są zwykle szczupli bo to jedzenie jest okropne - stwierdził Przychówek
Kilkudniowy wyjazd spowodował, że stare przyciasne spodnie Przychówka znów zrobiły się luźne w pasie. Jeśli kiedykolwiek Kura stwierdzi, że dzieciak jest za gruby to zabierze go na dwutygodniowe wczasy do Indonezji daleko od japońskich restauracji.
10 komentarze:
Kuchnia japońska, mniam. W podziemiach Raffles City w Singapurze jest fajna japońska restauracja. Palce lizać! /Adam
Fajny wpis ... stwierdzenie Przychówka "Nie przeżyję za długo na chrupkach" ... widzę tą minę :) i przypomniało mi to kilka podobnych sytuacji :) ... Beef Steak nie wygląda najgorzej ... tak czy inaczej widać po zdjęciach, że Żywiciel i Kura na wywczasach nie patrzyli się z obrzydzeniem na kolorowe drinki :)))
Pozdr.
T.
No na zdjeciach widac, ze biez wodki nie rozbieriosz ;)
Pozdrawiam,
M.
Oj, chyba tez bym sie tam nie wyzywila! Moze pochrupalabym troche warzyw i popila pina colada. Chociaz mnie akurat post by nie zaszkodzil, mam nieco do zrzucenia ;))
tja, też powinnam na takie wczasy indonezyjskie ;-)na co najmniej miesiąc, ba!
chociaż pewnie bilans wyszedłby na zero przez napoje. swoją drogą, co jest w "Pussy Foot"? :-D
Adam podaj nazwę tej knajaki w Raffles na węch raczej tam nie dojedziemy. Pussy food to drinki dzieciaka bez procentów o smaku oranżady Hellena. Większości tych dań bez procentów nie dało się zjeść ;)
T ja wiem, że ty kulinarny jesteś, ale tu każda frakcja ma swoje lobby. Podróżnicy lubią opisy ciekawych miejsc, są tacy co lubią tylko o szkole i tacy co lubią o żarciu. Jest silna grupa wielbicieli Jednoliterowej i sympatycy historii dnia codziennego. A Kura jest tylko jedna i łapki ma dwie i nie zawsze daje radę tak często pisać jak czytelnicy chcą czytać. ;)
czytam, wszystko :-)
Ja też czytam wszystko z ogromną ciekawością!!! Choć - przyznam szczerze - jestem większą zwolenniczką postów o życiu codziennym, szkole Przychówka i zwyczajach różnych nacji zamieszkujących Singapur :) Pozdrowienia z Polski :) - mirandat
Kuro, ja też czytam (w miarę możliwości) wszystkie posty ... może babskie co tkliwsze nie zawsze do końca :)
Pozdr.
T.
Prześlij komentarz