Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

wtorek, 4 września 2012

Trzy dni z życia milionera

By zostać milionerem nie trzeba wygrać w totolotka ani odziedziczyć wielkiej fortuny. Wystarczy w  kantorze wymienić singapurskie dolary na indoezyjskie rupie i już można cieszyć się milionami w kieszeni. Kurza familia też chciała pożyć jak milionerzy i po wizycie w kantorze wyjechała na Batam. Jedną z kilku indonezyjskich wysp w archipelagu Riau.












Batam to jedna z wysp, którą na wypoczynek upodobali sobie singapurczycy. W sumie trudno się dziwić bo z Singapuru podróżuje się tam szybko i dość wygodnie. Pływające tramwaje zwane dumnie ferry (prom) kursują co godzinę, a hotelowe busy odbierają turystów z przystani i przewożą do samowystarczalnych ośrodków wypoczynkowych gdzie można oddać się słodkiemu lenistwu. Turyści zwykle nie opuszczają swoich ośrodków, bo w ich wnętrzu mają wszystko to czego dusza zapragnie.



























Mimo szumu morza, blasku zachodzącego słońca i pięknych widoków życie indonezyjskiego milionera nie jest łatwe. Ceny w hotelu podane są w singapurskich dolarach, podobnie jak ceny w portowych sklepikach. Nawet panowie, którzy zajmują się bagażami proszą o jednego dolara i gardzą lokalną walutą. Hotel organizował co prawda wycieczkę po wyspie, ale opłatę za nią przyjmował tylko w dolarach.

Kurza familia bardzo chciała się pozbyć się lokalnych banknotów, opuściła więc swój ośrodek i poszła  do zwykłego sklepu. Bardzo się jednak zdziwiła widząc ceny w .... dolarach singapurskich. 
Dzięki urokowi Żywiciela i Przychówka pani zgodziła się przyjąć indonezyjskie rupie. Żywiciel zrzucił brzemię milionera, a Kura wzbogaciła się o kolejną torebkę, ręcznie robioną szkatułę i pareo. Trzy dni bycia indonezyjskim milionerem to wystarczająco długo by się przekonać, że więcej nie zawsze znaczy lepiej i nie ważne ile pieniędzy ma się w portfelu ważne ile za nie można kupić.

15 komentarze:

wiedziałam, ze to taka cisza przed burzą....czyli mieliście weekend na bogato?..:) Bardzo fajne połaczenie macie też z wyspą Tioman, ktorą serdecznie polecam, sama natura, cisza i spokój..:)

a jak ogólne wrażenia z Indonezji, chociaż w takim małym kawałku? bo zastanawiam się nad wakacjami tam w przyszłym roku... oczywiście koniecznie z przesiadką w Singapurze ;)

amen ;-)
pamiętam czasy przed denominacją, te miliony jakoś mnie wtedy nie bawiły ;-)
za to teraz, hmm, chętnie bym chociaż jeden milion w mojej lokalnej walucie przygarnęła ;-)
piękne miejsce!

jak patrzę na te zdjęcia to też mam ochotę rzucić moje poukładane życie w cholerę i lecieć do Azji

Ale myślę, że niedogodności związane z lokalną walutą jednak nie utrudniały Wam zbyt mocno wypoczynku, choć z opisu wygląda że tak, chodziło mi jednak o to, że miejsce wypoczynku było jak z bajki, fantastyczne zdjęcia, mam tylko pytanie co to za cudny ptaszek- wygląda jakby to był ptak z rodziny drozdowatych...

Tak musi wygladac RAJ!
Nie dosc, ze milionerzy, to jeszcze rozbijaja sie po najpiekniejszych zakatkach ziemi. ;)
Pozazdroscic!

Cudowne zdjęcia Kuro!
Co do wymiany walut, ja też od wczoraj jestem milionerką, tyle że armeńską. ^^ Po wymianie Euro na Dramy mój portfel zupełnie pękał w szwach! Ale cóż się dziwić, gdy 1Euro to 504 Dramy. :)) Pozdrawiam

O kurcze blade, chyba znalazła się moja wyspa marzeń bo wszystko wygląda jak ze snu i nie ma tłumu ludzi. Czy to fakt czy przypadek ze na zdjęciach nie widać kilometrów spoconych jędrnych ciał? Idę szybko sprawdzić ile kosztuje ta przyjemność w złotych polskich buuu

O Matko i Córko! Ale raj.... aj... aj... ;)
Ale gdzie są wszyscy singapurscy turyści? Czyżby Kurza familia wykupiła pobyt na wyłączność? :)))

Bardzo ciekawy blog i piękne zdjęcia :)
Pozdrawiam

Tak czy owak, stanowczo zabraniam załączania takich zdjęć, kiedy do Ojczyzny zawitała już jesień;) Serdecznie pozdrawiamy!

Wyjazd był na bogato tylko tym bogactwem mogliśmy sobie buty wypchać. ;)Gdybyśmy wymienili 1000 indonezyjskich rupii na złotówki to dostalibyśmy 35 groszy. Nasze miliony nie starczyłyby na wykupienie ośrodka na wyłączność.;) Ludzie byli, ale Azjaci to ludzie z natury spokojni i nie rzucający się w oczy.Jak widzieli aparat to kulili głowy i uciekali sprzed obiektywu by nie psuć widoku. Plaże Batam nie są zapchane, bo całe wybrzeże usłane jest zamkniętymi resortami. Przychówek w drodze na wyspę spotkał koleżankę ze szkoły, która jechała do innego ośrodka, bo w tym gdzie leniła się kurza rodzina byli w zeszłym roku.
Ośrodki dbają o relaks podróżnych i odcinają internet w pokojach dlatego nas nie było kilka dni. Za każdą minutę w lobby każą sobie słono płacić. Skoro ludzie przyjechali na relaks to niech będzie relaks a dla lokalsów zarobek. Singapurskie dolary są chyba tym co mieszkańcy Batam kochają najbardziej. Trudno nam cokolwiek powiedzieć o życiu w Indonezji po trzydniowym pobycie na wyspie w zamkniętym ośrodku wypoczynkowym. Nasza wyprawa do sklepu trwała jakieś 30 minut, a po drodze nie mijaliśmy żadnego tubylca. Pani w sklepie była naszą wizytą trochę przestraszona chyba pierwszy raz widziała turystów co zamkniętą enklawę opuścili. ;)
Spoconych turystów też nie było, bo większość ludzi pływa w ubraniach. Może kiedyś uda się nam sfotografować azjatyckie stroje plażowe bo to ciekawy widok jest. Wiele kostiumów ma długi rękaw a czasem długie spodnie. Dzieciaki też są poubierane w kostiumy do kolan lub w spodenki i koszulki. Panie w bikini widuje się na azjatyckich plażach rzadziej niż w Europie. Podczas relaksujących trzech dni kurza familia spotkała jedną mało apetyczną Europejkę i drugą śliczną Chinkę co zrobiła sobie serię zdjęć przy basenie a potem ubrała się w leginsy i koszulkę i poszła pływać. Kura też podążyła za lokalną modą i na jednoczęściowy kostium zakłada bluzę do pływania dzięki temu nie jest jej w wodzie zimno.
Piwo też nie lało się strumieniami a o 20 ośrodek wyglądał tak jakby opustoszał po zmroku wszyscy grzecznie poszli do pokoi i pogasili światła.

Wszystkie zdjęcia są autorstwa Żywiciela a Kura śmie twierdzić, że jej mąż ma nieodkryty talent.

Hej Kuro,
Ni wiem czy byliscie na Bintan, ale z tego co tu opisalas to tam jest tak samo. Bylam juz tam 2 razy, ale wiecej nie pokade bo drogo wszedzie i w sumie nie ma co robic.
O wiele lepoej wspomin Tajlandie.
Jesli chodzi o indonezyjska walute, to nasi znajomi nas uprzedzili, ze trzeba wziac SGD ;)
Pozdraiam, Singapore-Asia

Być milionerem w takim otoczeniu... I można umierać ;)

Prześlij komentarz