- Przez jakiś czas nie będę przychodziła na kawę - powiedziała Kura sącząc napój
- Czy to oznacza, że Przychówek będzie wracał sam do domu, a ty przestaniesz przejeżdżać do szkoły? - dopytywały Azjatki
- Nie Przychówek na razie nie będzie wracać sam, ale umówił się z N, że codziennie po lekcjach będzie pomagać jej w angielskim. Będę przyjeżdżała do szkoły godzinę później. Kawę będę mogła pić tylko z tymi co odprowadzają dzieci do szkoły na popołudniową zmianę i mają wolne popołudnia, ale nie martwcie się niedługo do Was dołączę - wytłumaczyła Kura z uśmiechem
- I ty się na to zgadzasz? - zapytała odważnie Koreanka
- Dla mnie to sam zysk. Będę miała więcej czasu wolnego - oznajmiła Kura
- Czy N to ta dziewczynka, która w zeszłym roku dostała dwie nagrody. Jedną za progres, a drugą dla najlepszego studenta w klasie?- zapytała Malajka
- A nie wiem nie znałam wtedy N - powiedziała Kura
- Tak to dziewczynka - oznajmiła Hiszpanka i chyba wolałaby, aby Azjatki zamilkły
Kura zaskoczona argumentacją powiedziała, że ze wspólnej nauki zysk może być obopólny. Śmiejąc się wytłumaczyła, że dziecięcy świat nie kończy się na nauce i jeśli Przychówek spędzi czas w towarzystwie miłej, inteligentnej koleżanki to ona jako mama będzie szczęśliwa. Azjatki jednak nie chciały rozumieć i twierdziły, że Kura wyrządza własnemu dziecku krzywdę. Kura nie uważa, że skrzywdziła Przychówka wyrażając zgodę na wspólną naukę, ale straciła dobry humor i ochotę na kawę w towarzystwie Azjatek.
W Singapurze to nie dzieci startują w wyścigu szczurów. To ich matki dążą by ich dzieci biegły odpowiednio szybko i nie zapomniały o kąsaniu swoich rywali, wszak lider może być tylko jeden.
12 komentarze:
Też bym straciła chęć picia kawy w takim towarzystwie, ważne oprócz nauki jest bycie dzieckiem- zabawa i szczęście Dziecka, a nie aspiracje Rodzica
Taka pomoc w nauce to nie tylko wymierny pozytek dla Przychowka, ale wzor do nasladowania, jesli chodzi o empatie i wspolzycie w grupie. Coz, moze oni maja po prostu inna mentalnosc, dla ktorej brak pomocy innym nie jest niczym nagannym.
smutna ta perspektywa azjatyckich matek. nie martw się Kuro - ja zgadzam się z Twoim spojrzeniem na wspólną naukę
A ja zastanawiam się nad jednym.
Słuchasz ludzi, poznajesz ich świat, dziwisz mu się.
Oni poznają Twój świat, dziwią mu się.
Czy pojawia się tu taka relacja, że one coś biorą z Twojego sposobu postrzegania świata? Czy na przykład mówisz im, że w środowisku, w którym wyrosłaś, ceni się współpracę i pomoc, i że ważne są pewne wartości. I czy one np. potem przyjmują to ze zrozumieniem, że można tak to widzieć.
To znaczy, czy obustronnie pozostajecie na etapie zaskoczenia, czy wszyscy wychodzicie ze spotkań trochę zmienieni?
i co po tym byciu liderem? sukces w nauce wcale nie oznacza sukcesu w życiu.
No i w końcu azjaci odkrywają swoją "ciemną stronę mocy" ;)
Kuro, ty zacznij trochę bardziej stanowczo wychowywać te swoje Azjatki, bo widzę, że to one powinny zasiąść w szkolnych ławach i wysłuchać lekcji o wartościach współczesnej młodzieży. Może zainicjujesz jakąś poważniejszą zmianę mentalności w regionie :-). Proponuję zacząć od objaśnienia im starej dobrej prawdy: Ucząc innych, uczymy się sami.
To nie tylko azjatyckie matki tak mają.
W USA czy w UK już w ciąży zapisują swoje dzieci do najlepszych szkół.
PS.Właśnie przeczytałam nius,że pierwsza para Wielkiej Brytanii wizytuje Singapur.
anha
Powiedz im ze Przychowek dajac, bierze w zamian satysfakcie a ta bardzo dobrze smakuje :)
Ewa
Ja logiki azjatyckiej pojąc nie mogę. W najlepszej klasie jest 40 miejsc i nic nie stoi na przeszkodzie by N i Przychówek byli w niej razem. Lider owszem może być tylko jeden, ale w żadnej szkole czy klasie nabór nie ogranicza się do 1 osoby. Podejścia azjatyckich rodziców i ich troski o moje dziecko nie zrozumiem. Moje koleżanki nie miały złych intencji, wręcz przeciwnie. Wszystkie uważają, że pomoc słabemu i biednemu jest godna pochwały,ale pomoc konkurencji to przejaw głupoty. Wyszłam więc na głupka co nie potrafi o dziecko zadbać. Ponieważ nie pierwszy zrobiłam z siebie durnia jakoś to przeżyję. ;)
Pozdrawiam serdecznie Kura
Przez swoją głupotę wykasowałam kilka komentarzy. Na szczęście udało mi się je odtworzyć z maila.
Nowy komentarz do posta "Wyścig szczurów" dodany przez Adam :
Przeczytałem dzisiaj i pomyślałem, że idealnie pasuje do Twojego wpisu Kuro :) Trochę dużo czytania ale warto... :)
"Amerykański biznesmen na polecenie lekarza wybrał się na urlop do małej wioski meksykańskiej nad brzegiem morza. Pierwszego ranka nie mógł spać po pilnym telefonie z biura, wyszedł więc na pomost, by pozbierać myśli. Przy przystani cumowała tylko jedna malutka łódka rybacka, a w niej kilka olbrzymich tuńczyków zółtopłetwoych i Meksykanin. Amerykanin pochwalił ryby.
- Jak dużo czasu zajęło ci ich złapanie? - spytał Amerykanin.
- Tylko chwilkę - odpowiedział Meksykanin zaskakująco dobrą angielszczyzną.
- Dlaczego nie zostałeś na morzu dłużej, aby nałapać więcej ryb? - pytał dalej Amerykanin.
- Tyle wystarczy mi na wyżywienie mojej rodziny i obdarowania przyjaciół - powiedział Meksykanin, przekładając ryby do kosza.
- Ale ... Czym poza tym się zajmujesz?
Meksykanin spojrzał na niego i uśmiechnął się.
Długo śpię, trochę wędkuję, bawię się z dziećmi, w czasie sjesty odpoczywam z moją żoną Julią, co wieczór idę do miasta, gdzie popijam wino i gram z amigos na gitarze. Żyję pełnią życia i jestem bardzo zajęty, senor.
Amerykanin uśmiechnął się i wyprostował.
- Sir, jestem po studiach MBA na Harvardzie i mogę ci pomóc. Powinieneś spędzać więcej czasu na łowieniu ryb, a potem kupić sobie większą łódź. Za jakiś czas będziesz mógł kupić kilka łodzi i łowić jeszcze więcej. W końcu dorobisz się całej floty kutrów rybackich.
- Zamiast sprzedawać swój połów pośrednikowi - ciągnął dalej - będziesz mógł dostarczać ryby bezpośrednio do konsumentów, a kiedyś nawet otworzyć własną przetwórnię. Będziesz kontrolował produkty, przetwarzał je i dystrybuował. Musisz oczywiście wyrwać się z tej małej rybackiej wioski, zamieszkać w stolicy swojego kraju, potem w Los Angeles, a w końcu w Nowym Jorku, gdzie będziesz mógł prowadzić własne, rosnące wciąż przedsiębiorstwo z odpowiednią kadrą zarządzającą.
Meksykański rybak spytał:
- Ale, senor, ile czasu zajmie mi to wszystko?
Na Amerykanin odpowiedział:
- Od piętnastu do dwudziestu lat, najwyżej dwadzieścia pięć.
- A co potem, senor?
- To właśnie najlepsza część życia. We właściwym czasie będziesz mógł zrobić ofertę publiczną i sprzedać akcje swojej firmy, dzięki czemu staniesz się bardzo bogaty. Możesz zarobić miliony.
- Miliony, senor? A co potem?
- Potem możesz przejść na emeryturę, przeprowadzić się do małej rybackiej wioski nad brzegiem morza, długo spać, trochę wędkować, bawić się z dziećmi, spędzać z żoną sjestę, a wieczorami wychodzić do miasta, by napić się wina i pograć na gitarze z przyjaciółmi".
>Wyszłam więc na głupka co nie potrafi o dziecko zadbać.
Ech, na drugi raz powiedz (zgodnie z prawdą zresztą), że nie ma lepszej metody na powtórzenie, usystematyzowanie i pogłębienie wiedzy niż nauka kogoś innego, najlepiej kogoś inteligentnego i dociekliwego. Zyskasz punkty prestiżu z powodu niezwykłego, przemyślnego i wyrafinowanego rozwijania intelektualnego dziecka i kto wie, może wprowadzisz modę na korepetycje koleżeńskie.
paszczakowna1
Prześlij komentarz