Ostatni weekend upłynął pod znakiem służbowego wyjazdu do Indii. Najpierw okazało się, że w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła jedna z koszul Żywiciela, więc pół dnia trwały rodzinne poszukiwania. Zagubionej koszuli nie udało się znaleźć, a Kura zaczęła podejrzewać, że koszula albo pojechała z polskimi gośćmi do ojczyzny, albo porwały ją gekony domowe. Przy pakowaniu walizki wyszło na jaw, iż Pan Mąż na azjatyckim ryżu bardzo wyprzystojniał. Wszystkie eleganckie koszule, których Żywiciel nie zakłada do singapurskiego biura są na niego za duże.
- Na szczęście to Indie oni lubią takie luźny krój - powiedziała Kura widząc męża w koszuli przypominającej namiot
Późnym popołudniem Pan Mąż dał żonie buziaka, pomachał Przychówkowi, zabrał walizkę, służbowy komputer i pojechał na lotnisko, a singapurskie mieszkanie zrobiło się nagle dwa razy większe i trzy razy cichsze niż zwykle. Kurze i dzieciakowi po raz pierwszy zaczęły przeszkadzać odgłosy za ściany i brawurowe dyskusje chińskich sąsiadów. By zagłuszyć sąsiedzkie rozmowy włączyli telewizor i nie wyłączyli go do rana.
Indie przywitały Żywiciela 35 stopniowym upałem i ogólnym chaosem. Szybko się człowiek przyzwyczaja do życia w uporządkowanym, czystym świecie. Port lotniczy w Coimbatore w niczym nie przypomina nie tylko singapurskiego Changi, ale też żadnego ze znanych lotnisk. Na międzynarodowym porcie jest brudno i ogólnie nieciekawie.
W pracy Żywiciel został przyjęty bardzo serdecznie, a
Pan Złotko by zadbać o jego komfort pokazał mu lodówkę z napojami.
- Na koszt firmy - oznajmił i wyszczerzył białe zęby
Żywiciel popatrzył na zawartość lodówki i wśród wielu orzechów kokosowych znalazł dwie butelki niegazowanej wody. Wyjął jedną otworzył i nie mógł jej wypić. Woda w butelce pachniała dziwnie, a korek był spleśniały. Nie była to świeża woda. Jakiś oszczędny Indus postanowił dać butelce drugie życie i napełnił ją kranówką. Sądząc po stanie korka owa butelka żyła wielokrotnie.
Mimo historii z wodą Żywiciel zadzwonił do Kury w szampańskim humorze. Koledzy zabrali go na obiad, obiecali pokazać miasto i powiedzieli, że słono przepłacił za taksówkę, która zawiozła go w zupełnie inne miejsce niż prosił.
Kura wie, że singapurskie doświadczenia jej familii są niczym w porównaniu z tym co mogą przynieść Indie, ale wolałby by aby jej mąż nie doświadczał ekstremalnych przygód na własnej skórze.
6 komentarze:
No fakt, lepiej się uczyć na cudzych błędach, nie swoich ;)
ale mowia,ze na wlasnych uczymy sie 2 razy szybciej..:)
Ja na wyjazdach nigdy nie pije za duzo wody,nawet tej butelkowanej mineralnej.Truje sie coca-cola,jak to mowia....lepszy oswojony wrog niz nowy nieznany przyjaciel..;)
Nie wiem jakbym zareagowala na ta wode (splesniala) :P
mam nadzieje, ze czas minie spokojnie :D
@Sznupkowie: najświeższy napój producenta Coca-Coli na jaki trafiłam w czasie mojej wizyty w Azji był przeterminowany 2 miesiące :D Ale fakt, że nic mi po nim nie było.
@Kura: mam wrażenie. że taka "woda butelkowana", na jaką trafił Żywiciel, to w Indiach chyba standard. Jak się chce wodę firmowo zamkniętą, trzeba szukać takiej z zafoliowaną zakrętką - tak jak w Polsce są foliowane np. słoiki z musztardą. W sklepach też sprzedawana jest taka woda, jak ta znaleziona przez Żywiciela w lodówce. A jak jest z wodą w Singapurze? Pijecie prosto z kranu czy tylko butelkowaną?
W Singapurze pijemy kranówkę w sklepach jest głównie ...destylowana taką samą wlewa się u nas do żelazka by przedłużyć jego życie.
Potwierdzam z ta woda, to znany zwyczaj. W podlych hotelach w jakich zwyklismy bywac czasem byli tak dobrzy, ze dostarczali do pokoju wode w takiej butelce wielokrotnego uzytku. Woda z kranu a jakze!
Raz widzielisnmy nawet jak leza takie butelki na korytarzu hotelowym czekajac na napelnienie, obok poscieli czekajacej na pranie.
W obawie o to, ze w tamtejszych wodach zyja ameby pilismy tylko butelkowana wode z zafoliowana zakretka.
Prześlij komentarz