W zeszłym roku odwiedziliśmy buddyjską świątynie i obserwowaliśmy zwyczaje związane z tym wyjątkowym dniem. W tym roku też mieliśmy taki plan, ale pan mąż tym razem serio się rozchorował więc plany trzeba było szybko zmienić. Kura z Przychówkiem nie mieli ochoty na samotne świętowanie urodzin Buddy i do świątyni buddyjskiej nie dotarli.
Idea Vesak jest jest piękna, bo to dzień kiedy należy się pochylić się nad osobami: starszymi, chorymi i niepełnosprawnymi. Biednych należy obdarowywać pieniędzmi i darami rzeczowymi, nie oczekując niczego w zamian. W tym dniu należy nakarmić wszystkich głodnych przygotowując wegetariańskie potrawy oraz samemu wystrzegać się jedzenia mięsa. Nie wiemy jak naprawdę świętują singapurscy buddyści, bo nie znamy ich zbyt wielu.
Od naszych chińskich, ale katolickich sąsiadów wiemy, że w niektórych buddyjskich świątyniach podczas Vesak trwało rozdawanie żywności. Podobno nikt nie pytał o wyznanie, pochodzenie, majątek wierząc, że jak człowiek prosi o jedzenie to musi być głodny. Chociaż nie jesteśmy buddystami mamy nadzieję, że udało się nakarmić wszystkich potrzebujących.
Niestety owo ważne święto ma też mniej ładną i altruistyczną stronę. Tego dnia buddyści uwalniają ptaki. Wypuszczenie ptaka na wolność ma symbolizować uwolnienie duszy. Problem jest tylko taki, że ptaki trzymane przez wiele miesięcy w klatce nie poradzą sobie na wolności. Otworzenie drzwi do klatki to skazanie ich na śmierć. Co roku singapurscy miłośnicy zwierząt i wolontariusze proszą o zaniechanie owych praktyk. Niestety zwykle bezskutecznie, bo nie łatwo walczy się z wielowiekową tradycją tak ważną dla ludzi jak sam Vesak day.
4 komentarze:
Witaj Kuro :)
Tego typu tradycja (uwalniania ptaków z klatek) z tego co ja wiem, to raczej tradycja chińska a nie stricte buddyjska. Oczywiście jeżeli Chińczyk jest Buddystą wygląda to inaczej :) Pewnie z racji tego, że w Sin większość to Chińczycy tak to się utożsamiło z Buddyzmem. Jeżdżąc po Azji często można spotkać naciąganie turystów własnie na ptaszka :). Najczęściej właśnie Chińczyk (ale nie tylko)za drobna opłatą od nas daruje ptaszkowi życie. Wielu turystów ochoczo kupuje nieszczęśnikowi wolność. Ponoć ptaszki są są tak wytresowane, że i tak wrócą do klatki :( Taki biznesik. Dobrze, że są apele o zmianę tej części rytuału ale jak piszesz wielowiekowa tradycja pewnie jeszcze długo będzie trwała. Mimo wszytko warto próbować.
Zdrowia żywicielowi życzę :) :) :)
Ja tez jestem przeciwko kupowaniem ptaszkow w klatce i wypuszczanie ich na laske i nielaske wielkiego miasta.Widzialam taka scenke w Bangkoku,turysta -sadysta kupil sobie ptaszka,zeby zaspokoic swoja dusze,wypuscil go na wolnosc ,ptaszek sfrunal na trawnik i kot go zjadl..:(
Nie wiem czy tradycja wypuszczania ptaków jest stricte chińska skoro Tajowie i mieszkańcy Laosu też to robią. O ile dobrze kojarzę to oni wypuszczają ptaki z okazji Nowego Roku ( według ich kalendarza jakoś w kwietniu), ale nie są od tej praktyki wolni.
W Singapurze buddyzm jest chiński czasem japoński.
Niestety ptaki nie zawsze wracają może ci co sprzedają je turystom wiedzą jak je szkolić, ale zwykli ludzie raczej nie.
Blisko mojego domu jest miejsce gdzie zbierają się Chińscy ze swoimi ptakami w klatkach i tak sobie spędzają czas. Lubię tam przechodzić i słuchać świergotu kanarków, ale wczoraj wszystkie klatki były puste chociaż zamknięte. Nikt nie czekał na powrót owych ptaków. Tradycja dla mnie zupełnie bez sensu, ale uwalniającym ptaki pewnie równie trudno zrozumieć nasze obyczaje.
Tajowie, Koreańczycy, Wietnamczycy i inne nacje po prostu przyjęły część kultury chińskiej, między innymi z uwagi na kontakty wojenno-handlowe. Albo inaczej - ta cżęść tradycji buddyjskiej jest wspólna bez względu na kraj.
Prześlij komentarz