Stara dzielnica kolonialna otulona przez wieżowce, symbole Singapuru, jest obowiązkowym przystankiem dla wycieczek i globtroterów wszelkiej maści. Clark Quay to miejsce, które pokazuje się gościom, ale samemu rzadko się zagląda. Jest głośno, tłoczno i bardzo drogo.
Mimo tego, że przeważa tu zabudowa w stylu
wiktoriańskim, próżno tu szukać spokoju i ciszy angielskiego miasteczka. Większość dawnych magazynów i domów, pozamieniano na restauracje i bary, gdzie piwo leje się strumieniami, a utrudzeni turyści poznają Singapur. Podczas naszej pierwszej wizyty nad rzeką pełną cudów zachwyciły nas wiatraki pod parasolami, które dbały o komfort piwoszy.
- To mógł wymyślić tylko wygodny Singapurczyk - mówił Żywiciel i pstrykał fotki
Sami nigdy nie zasiedliśmy pod takim wiatrakiem, ale przepłynęliśmy się statkiem wycieczkowym po rzece. Za wizytami na Clark Quay nie przepadamy, traktując to miejsce jako atrakcje turystyczną z perełką w postaci
Muzeum Cywilizacji Azji.
Łatwo można stąd dojść do:
- Fortu Canning, gdzie można odwiedzić Batllebox,
- najstarszego kościoła ormiańskiego wybudowanego w 1835 roku,
- dumy Singapuru,
- Singapore Flayer,
- toru Formuły 1,
- Chińskiej dzielnicy
- i wielu innych ciekawych miejsc
Nie ma co się oszukiwać, Singapur jest klaustrofobicznie mały i w kilka dni można zobaczyć wszystko to czym miasto chce się pochwalić. Singapurska koleżanka Kury powiedziała, że każdy kto napije się wody z singapurskiej rzeki będzie miała szczęście w interesach. W takie cuda jednak nie wierzymy, tak samo jak nie wierzymy, że można poznać Singapur oglądając tylko okolice singapurskiej rzeki.
8 komentarze:
Nie wiem czy Kura się orientuje, ale napisano właśnie hymn na cześć Kury ... Ko Ko Ko Ko ...
http://www.youtube.com/watch?v=YtDhMzDkois
Pozdr.
T.
Bylam i piffko pilam na CQ...Albo raczej soczek..:)
Kuro, mam wrazenie, ze jestem sledzna ;) Wczorajszy wieczor spedzilam na Clarks Quay! Zakladam, ze ciagle mi wolno, bo wlasciwie nadal jestem turystka.
Bylo tam przerazajaco duzo zawianych ekspatow :(
Natalia nie jesteś, wczoraj tam nie byliśmy, ale tak jest tak codziennie. :( Tłumy zawianych ekspatów.
Kuro, clark quay jest mi bardzo dobrze znane;) nieraz odwiedzslismy Attice i inne kluby i musze powiedziec ze o wiele lepiej jesg sie wybrac w tygodniu niz w wekend jeslo nue chce sie zostac zadeptanym na patkiecie...
I wszyscy kibice będą gdakać ko ko ko ko ;) nawet po kilku głębszych.
przesliczne zdjecia-jak zawsze
na CQ pewnie nigdy nie bede wiec sobie chociaz na zdjecia popatrze :P
pozdrawiam
I my tam byliśmy! Wybraliśmy się w dzień powszedni, popołudniową porą i oprócz kilku osób uprawiających jogging nikogo nie spotkaliśmy:)Clark Quay wydał nam się oazą spokoju, w przeciwieństwie do wszystkich innych miejsc, które widzieliśmy w Singapurze, a w których pełno było Azjatów i ekspatów! A zdjęcia prześliczne!
Prześlij komentarz