"Jajko" sorbety |
Jedzenie sprzedawane na ulicy wprost z wielkiego kotła lub świeżo rozpalonego grilla to typowo azjatycki obyczaj. Tak jest w Hong - Kongu, Kuala Lumpur, Bangkoku, ale nie w Singapurze. W mieście lwa ulicznego jedzenia właściwie nie ma. W trosce o płynność ruchu i czystość ulic dawne garkuchnie zgrupowano w hawker center, a na uliczny handel pozwolono tylko w ściśle wyznaczonych rejonach i godzinach. Jeśli chce się spróbować tradycyjnego azjatyckiego jedzenia najprościej jest wybrać się w weekend do Melaki. W każdy piątek, sobotę i niedzielę od wczesnego popołudnia do późnych godzin wieczornych można zjeść chyba wszystko czego dusza zapragnie i popić to sokiem lub piwem niekoniecznie imbirowym.
Brat singapurskiego Carrot Cake |
Singapur jest najczystszym i najbardziej uporządkowanym miastem jakie widzieliśmy w życiu, ale trochę szkoda, że przez ten porządek tradycyjne satay-e smaży się teraz na ruszcie, a nie jak każe tradycja na otwartym ogniu, a gula ketuk, którą wiele lat temu jadały singapurskie dzieci można kupić jedynie za granicą.
2 komentarze:
Hmmm ... krótko, gar-kuchni nie ma :) z 7 zdjęcia od góry zamówiłbym wszystkiego po sztuce !
Pozdr.
T.
Podobno wygladalo to w Singapurze inaczej przed SARSem.
Szaslyki i owoce morza na powietrzu mozna zjesc w Lau Pa Sat wieczorami. Tylko ze to wciaz sa stragany otwietane tuz przy ogromnej jadlodajni a nie male uliczne, mobilne stole.
Lody i inne drobiazgi wciaz mozna kupic z takiej budki na kolkach. Najczesciej przy szkolach i w centrum.
E.T.
Prześlij komentarz