Co jakiś czas dzieciak urozmaica matce "wolny czas" i mówi, co jest mu potrzebne. Wczoraj wieczorem poprosił o kłódkę. Do czasu zamieszkania w Singapurze Kura nie miała pojęcia, że zakup zwykłej kłódki jest tak skompilowaną i czasochłonną sprawą.
W ciasnym sklepie Kura spędziła pół godziny, bo nie mogła się zdecydować jakiej kłódki jej dziecko potrzebuje. Gdy matka z trzydziestu modeli wybrała trzy i podeszła do kasy stała przed nią jedna pani trzymająca w ręku jakiś kalendarz. Kasjerka sprawdziła cenę i poprosiła o 3 dolary.
Pani poprosiła o "jedną minutkę" i zaczęła oglądać jakieś chińskie, noworoczne koszmarki. Po pięciu minutach gdy pani nadal oglądała noworoczne ozdoby Kura zaczęła się niecierpliwić. Pani z kasy widziała tę irytację i zaczęła pomagać powolnej klientce w wybieraniu ozdób. Rozmawiały po chińsku i nic nie wskazywało na to, że szybko skończą.
- Dziękuję za te kłódki, ale nie mam czasu - powiedziała Kura
Pani ze sklepu bardzo się zmartwiła, że nie zarobi 9 dolarów i przybiegła do kasy. W jednej chwili nabiła na kasę trzy kłódki.
- 12 dolarów proszę -wycedziła pani
- Nie 12 tylko 9. Mam 3 kłódki, każda po 3 dolary razem 9 - zbuntowała się Kura
Pani podrapała się w głowę widać było, że jej mózg wykonuje skomplikowane operacje matematyczne. Nagle chwyciła za telefon i wystukała jakiś numer, a na wyświetlaczu kasowym pojawił się napis:
Pani, która przyszła nie wiadomo skąd i miała na bluzce plakietkę "ekspert" też chciała od Kury 12 dolarów za 3 kłódki i chiński kalendarz. Ta chętnie już by wzięła ów nieszczęsny chiński kalendarz, ale wróciła pani oglądająca ozdoby z pełnym koszykiem i powiedziała, że:
- Kalendarz jest jej, tak samo jak wszystkie ozdoby.
Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać pani "ekspert" wyjęła wszystko z koszyka nabiła na kasę i zapakowała do trzech reklamówek.
- Dwadzieścia trzy dolary proszę - powiedziała
- Moje kłódki - jęknęła Kura a wszystkie trzy panie popatrzyły na nią z wyrzutem.
Nie było na co czekać, czas płynął nieubłaganie Kura wyjęła z portfela banknot 10 dolarów i podała go sprzedawczyni bez znaczka "ekspert". Nie pytając nikogo o zgodę z reklamówki wyjęła trzy kłódki i wrzuciła je do swojego plecaka. Uśmiechając się przy tym powiedziała:
- Nie mam czasu muszę iść po dziecko do szkoły.
- Twój jeden dolar i rachunek i reklamówka - powiedziały panie równocześnie
Kura już nie słuchała machnęła tylko ręką i wyszła ze sklepu. Pogodziła się ze stratą dolara i prawie całej godziny. Najważniejsze, że w końcu udało kupić się kłódki.
Wieczorem dziecko powiedziało, że kłódka posłuży do zamknięcia osobistej szafki szkolnej, a jutro mamusia w wolnym czasie ma kupić termometr elektroniczny, doustny. Jeśli komuś się wydaje, że Kura się nudzi to bardzo, ale to bardzo się myli.
4 komentarze:
Trafiłam na blog przypadkiem, topiąc się w odmętach internetu :-) Przeczytałam chyba już 3/4 i jestem zachwycona. Zostaję na dłużej!
piękne!!! normalnie zaluje ze nie widzialam wyrazu twarzy owej pani przy tym wysilku umyslowym hehehe:)
Witaj dziewczyno bez matury w naszej kuchni. Rozsiądź się wygodnie i czytaj do rana.
jak zawsze sie ubawilam :)
Prześlij komentarz