Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

sobota, 23 czerwca 2012

Etykieta i rezydencje królewskie

Tajowie dużą wagę przywiązują to etykiety. Popularne przewodniki piszą, że przed podróżą do Tajlandii warto poczytać jakie zachowania są dla Tajów akceptowalne, a jakie spotkają się z karcącym spojrzeniem. My tego nie zrobiliśmy i nie zaliczyliśmy żadnej wpadki. Mieliśmy za to okazję ciągle się dziwić i patrzeć na otaczający nas rzeczywistość bez uprzedzeń. Bardzo nas zdziwiło, że codziennie o  6 rano i 6 po południu w okolicach Victory Monument grany jest hymn państwowy, a Tajowie na chwilę zamierają w bezruchu bez względu na to co robili wcześniej. Ledwo było słychać muzykę, ale ulica wygląda tak jakby ktoś wcisnął guzik i ją wyłączył.  Dziwnie się czuliśmy kręcąc głowami na lewo i prawo i widząc same nieruchome twarze.


W Tajlandii źle widziane jest podnoszenie głosu, dotykanie czyjejś głowy i wskazywanie czegoś stopą. Przed każdą świątynią trzeba zdjąć buty, ale w środku można jeść nawet jeśli jest to kiełbasa na kiju lub zupa z plastikowej miski.


Różnice kulturowe zaskakiwały nas co chwilę, ale gdy poszliśmy do Ananta Samakhon Throne Hall dowiedzieliśmy się, że jesteśmy niegodni by oglądać salę tronową, bo ubraliśmy się nieodpowiednio. Wszyscy wchodzący do sali tronowej powinni mieć zakryte ramiona aż po łokcie i nogi aż po kostki, a wszystkie kobiety muszą mieć spódnicę.Na szczęście dla turystów tuż przed wejście za symboliczną opłatę można kupić odpowiedni strój. Żal nam było, że musieliśmy rozstać się z aparatem i nie będziemy mieli żadnej fotografii z sali sali tronowej, ale jeszcze bardziej było nam żal , że nie uwieczniliśmy wszystkich ludzi odzianych w spódnice. Pewnie jesteśmy dziwni, ale gołe łydki u facetów bardziej nam się podobają niż   fioletowa bądź różowa spódnica opleciona niedbale dookoła bioder.
Sama sala tronowa pochłonęła naszego dzieciaka na kilka godzin. Po tej wycieczce o tajskich skarbach królewskich nasz dzieciak wie chyba wszystko. Nas zainteresował bardziej piękny ogród i sam budynek Ananta Samakhon Throne Hall.  Jakoś nie pasował nam ani do otaczających palm ani  do Tajlandii może dlatego, że został wzniesiony w stylu włoskiego renesansu.

Zdecydowanie bardziej przypadła nam do gustu letnia rezydencja królewska Bang Pa In Palace 
położona na brzegu rzeki Menam w prowincji Ayutthaya chociaż tutaj też widać wpływy europejskie i chińskie.





















Znane w Polsce: "Cudze chwalicie a swego nie znacie" można odnaleźć nawet w dalekiej Tajlandii. 

4 komentarze:

Tajlandia jest przepiękna - mam nadzieję, że kiedyś tam pojadę.

Ubawiło mnie wyobrażenie sobie bosonogiej osoby jedzącej w świątyni kiełbaskę z kija ;D

Świetne te żywopłotowe słonie.)

Gołe męskie łydki? A fuj! Krótkie spodenki to ja lubię u dzieci. Rzadko który dorosły facet może się pochwalić nogami. ;)

A wiesz, Kuro, że są kraje, w których na mężczyznę w krótkich spodniach patrzy się jak na człowieka niespełna rozumu?
A.

Prawie każdy facet w krótkich spodniach wygląda głupio, ale za to w różowej spódnicy wygląda jak idiota.

Prześlij komentarz