Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

czwartek, 14 czerwca 2012

Jak dogadać się z Tajem ?

Język tajski jest dla nas zupełnie niestrawny. Poza tajskim "dzień dobry" nic nie zrozumiemy i nie wiemy gdzie zaczynają i gdzie kończą się tajskie wyrazy. Tajski afabet składa się z 44 liter podstawowych spółgłoskowych oraz 14 niesamodzielnych znaków służących do zaznaczania samogłosek. Przewodnik oprowadzający po Bangkoku powiedział, że Tajom jest bardzo trudno nauczyć się angielskiego. Podobno wielu dużo rozumie, ale nie są w stanie rozmawiać. Kura zna ten stan, bo jakiś czas temu więcej rozumiała niż mówiła, a do dziś ma opory przed  mówieniem  po angielsku gdy może użyć innego języka.

Naiwna Kura myślała, że Tajowie mają  podobnie, ale kiedy zamiast do znanej świątyni kierowca zawiózł kurzą familię do krawca wszyscy byli pewni, że niekoniecznie język jest problemem. Żywiciel szybko pożegnał "sprytnego" kierowcę, ale drobne potyczki językowe były stałym elementem zwiedzania miasta, bo pięć i pięćdziesiąt w wykonaniu tajskich handlarzy brzmi  tak samo.
Zabawy językowe osiągnęły apogeum gdy Żywiciel tak opalił sobie twarz, że potrzebował kremu łagodzącego. Kura poszła do apteki i grzecznie powiedziała :

  • Mój mąż ma problem ze skórą na twarzy, bo długo spacerował po ulicach Bangkoku.
  • Czy mąż jest Azjatą? - zapytała pani
  • Nie- odpowiedziała Kura i zapłaciła za krem o tajemniczej  nazwie Dermovate.
Było szybko i tanio więc dumna z siebie Kura wróciła do męża, ale jej duma przerodziła się w smutek gdy w hotelu przeczytała do czego ów krem służy. Z ulotki wynikało, że krem leczy... łuszczycę i duże zmiany zapalne, których Żywiciel nie miał. Pan Mąż poszedł spać bez łagodzącej terapii, krem wylądował w koszu na śmieci  a Kura pomyślała, że z  Tajami  wyjątkowo trudno się dogadać.

4 komentarze:

oj tam oj tam...:-)Ja kiedys będac na Dominikanie kupiłam sobie superaśny dominikański szampon z kokosa i innych ziół.Dumnie stał w hotelowej łazience przez cały pobyt.Użyłam go chyba dwa razy,bo jakoś zapach mi nie odpowiadał.Przy następnej wizycie dowiedziałam się od zaprzyjażnionej Kanadyjki,ze używałam szamponu na wszy..:-OWyobrazam sobie komentarze pojówek heheh..:)

zycze dalszych miłych chwil na ścieżkach Bangkoku.Jaj wam smakował Pad thai???

Jeżeli chodzi o negocjowanie cen dobrze jest się nauczyc tajskich liczebników - negocjacja w ten sposob zwala ich z nog i obnizaja cene :)

Pozdrawiam
M (moniraf)

Taaa - prawdziwego Ozika też nie zrozumiesz, mimo, ż3 oni podobno mówią po Angielsku...
Pozdrawiam
Karol

ojjj kochana,
w Bangkoku mialam malo okazji by rozmawiac, za to w Pattayi wszyscy mowia po rusku :-)
takze zmieniaj jezyk

Prześlij komentarz