Pan Mąż odwiedził w swoim życiu kilkanaście krajów, ale tylko po powrocie z Indii powiedział:
- Nie mógłbym tam mieszkać.
Pan Mąż bardzo się zdziwił gdy się dowiedział, że na wszyscy chodzą jeść do hoteli. Wydawało mu się, że ludziom musi się tam dobrze powodzić skoro stać ich na codzienne stołowanie się w hotelach. Wizyta w jednym z żywnościowych "hoteli" zweryfikowała wyobrażenia z rzeczywistością. W Coimbatore hotelem nazywa się każde miejsce gdzie można zjeść, nawet jeśli jest to miejsce gdzie wkoło garnka z ryżem fruwa rój much, a jedzenie podaje się na gazecie.
Tamilowie, których Żywiciel spotkał okazali się bardzo życzliwi. Koledzy pracowni zaprosi go do wspólnej gry w krykieta, częstowali lokalnymi słodyczami i owocami z własnych sadów. Pan Złotko zorganizował nawet niedzielną atrakcję i zabrał Żywiciela na wycieczkę po okolicznych świątyniach. Taki był dumny, że poznał kogoś z Europy, iż na wyprawę zabrał pół swojej rodziny. Pan Mąż podróżował wesołym samochodem z czterema hindusami i nawet pogadać za bardzo nie mógł, bo jedynie Pan Złotko mówił po angielsku. Żywicielowi udało się zobaczyć:
- świątynię poświęconą bogu Shivi-e
- świątynię poświęconą bogu Muruga
- świątynię medytacji gdzie można poczuć boską energię
We wszystkich przewodnikach piszą, że Indie to kraj kontrastów i albo się go kocha albo nienawidzi. Pan Mąż Indii nie pokochał, ale znienawidzić też nie zdążył. Do Indii jeszcze wróci, dzieciak musi chociaż zobaczyć ów inny świat, a Kura chce się przekonać czy Małe Indie w Singapurze naprawdę są dalekie od życia w prawdziwych Indiach.
10 komentarze:
Chyba nie było aż tak źle?
Jeśli znalazło się tyle na "nie" to jednak kraj musi być na swój sposób ciekawy, inny, dziwny. Może właśnie za dużo porównań?
Pozdrawiam.
Nie było źle tylko śmierdząco
Pozdrawiam Żywiciel
My tez tylko po powrocie z Indii powiedzielismy ze nie moglibysmy tam zamieszkac ;-)
też się czuję, jakbym wróciła z delegacji. :) taaakie zaległości miałam u Was na blogu, ale już na szczęście będę na bieżąco!
Blog też był na urlopie ;)
no!Mąż w domu i zagonił Kure do roboty ino się kurzy...:-D
Myśle,ze Indie potrzebują wiecej uwagi ,trzeba chyba tak doglębniej je posmakować.Ja sama mam mieszanie uczucia i nie wiem czy chce tam pojechac,chociaż ostatnio widziałam tak piekne zddjęcia z Karali,że aż tchu zabrakło.
W związku z naszą sympatią do pani Ładnej z pracy męża i pięknymi zdjęciami które widzieliśmy w necie właśnie na Keralę mamy ochotę. :)
Induskie koleżanki Kury twierdzą, że to najbezpieczniejszy rejon Indii czyli coś dla nas.
Mój chłopak podróżował kiedyś po Indiach przez 2 miesiące i do dziś nazywa go Krajem Biegunki. Mimo wszystko chciałabym tam pojechać i nawet ta maruda dała się przekonać na kolejną wizytę :)
Także Kuro, Indie przed nami ;)
ja wlasnie u siebie Kerale opisuje, takze zapraszam :) nie bylismy z biurem podrozy, ale zdecydowalismy sie na wynajecie samochodu z kierowca :) latwo i przyjemnie Kerale zjechalismy, od gor i plantacji herbaty, przez mokradla i noc na lodzi, po piaszczyste (i czyste) plaze :)
A co do Indii to Tamil Nadu nie znam wcale :) polnoc jest mi blizsza i rejony, ktore znam sa calkiem przyjemne. Stolica byla dla mnie dosc chaotyczna, ale tez milo czas tam spedzilam :) tylko jak ja to zawsze podkreslam, Indie, ktore ja poznaje sa zupelnie inne (latwe i przyjemne, nie mam doczynienia z problemami, jadam pyszne domowe jedzonko, najswizsze skladniki prosto z rodzinnej farmy, etc) od tych, ktore czychaja na przecietnego turyste ;) ale w Kerali bylismy bardzo daleko od rodziny i jadlam w wielu restauracjach, przywiezlismy jedynie wspaniale wspomnienia :)
Lusin daj namiar na swojego bloga Twój profil jest nieaktywny. :(
Prześlij komentarz