Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

czwartek, 21 czerwca 2012

Jeżdząca pierdółka

Tuk-tuk czyli autoriksza znany jest chyba wszystkim obieżyświatom, jednak dla nas, wielbicieli kanapy był czymś nowym. Jeżdżąca pierdółka chociaż wygląda jak duża zabawka jest typowym środkiem transportu dla wielu Azjatów.
  • Chyba nie zmieszczę się do środka - powiedział Żywiciel gdy jego koledzy zachwalali ów transport
  • Zmieścisz się, zmieścisz, skoro w Indiach Tuk-tuk przewozi 3 hinduskie kobiety to i ciebie przewiezie - powiedział jeden z Hindusów
Rzeczywiście tuk-tuk to pojazd wielofunkcyjny o nieograniczonej ładowności zdolny przewieźć grupę tajskich uczniów, kilka worków ryżu lub stragan z kwiatami.









Gdy sami wsiedliśmy do jeżdżącej pierdółki mieliśmy okazję nie tylko pojeździć wbrew przepisom ruchu drogowego i powdychać spaliny z tajskich ulic, ale też odwiedzić krawca i mało popularną świątynię gdzie znaleźliśmy cmentarz. Widocznie kierowca autorikszy uznał, że oglądanie tajskich zabytków jest dla mięczaków, a my marzymy o tym by w Tajlandii kupić garnitur lub dywan. Mieszkający w Bangkoku Maciek twierdzi, że takie zachowanie kierowców tuk-tuków jest czymś normalnym i tylko turyści się dziwią, że zanim dotrą do celu objadą wszystkie centra handlowe w mieście.
Jeżdżąca pierdółka jest ciekawym elementem tajskich ulic i warto nią się przejechać, ale dłuższe korzystanie polecamy tylko użytkownikom masek przeciwgazowych.

8 komentarze:

Co kraj to obyczaj. Ale pojazd oryginalny. Może trochę przypomina naszego melexa /jeśli ktoś wie co to było/. A wycieczka jak widać udana i pełna wrażeń. Pozdrawiam.

a to ten p. Maciek od 9.99 PLM :)
Pozdr.
T.

Ten sam, ale czytać, daje za darmo. O nic go nigdy nie pytałam. ;)

:)Taka kanapa z daszkiem na kółkach.

Bo opłata za przejazd to tylko część zarobku kierowcy tuk-tuka. Druga część to prowizja od tego, co sklepy na danym turyście zarobią. Tak to działa w pozasingapurskiej Azji. :)
A.

Tak to działa, że moja europejska głowa pojąc tego nie może ;) Kierowca który woziłby turystów cały dzień od punkt a do b od b do c i tak dalej pewnie dostałby przyzwoitą zapłatę bez kombinowania i wycieczek do krawca i fabryki dywanów.

Jeżdżąca pierdółka - bardzo trafne określenie..:)

Powaznie jezdziliscie po tych wszystkich sklepach? Nam sie ani razu nie zdarzylo, zeby ktos probowal takiej sztuczki. Moze dlatego, ze bylismy stanowczy, moj maz jest duzy i byl z nami dzieciak. Pokornie i grzecznie zawozili nas od razu do celu.

Prześlij komentarz