Pewnej niedzieli długo poszukiwaliśmy miejsca gdzie moglibyśmy zjeść kolację. Żywiciel chciał coś chińskiego, Kura hinduskiego, a dzieciak nie miał zdania. Marzył by zjeść szybko i dobrze. Rodzinne głosowanie też nie przyniosło porozumienia, bo każdy głosował za swoim, a Przychówek dyplomatycznie wstrzymał się od głosu.
- To może libańska? - zaproponował Żywiciel
- Super - powiedział dzieciak, któremu bardzo podobał się wystrój restauracji.
Usiedliśmy w przy pięknie nakrytym stole w prawie pustej sali. Zanim złożyliśmy zamówienie dostaliśmy mały talerzyk z czymś co wyglądało jak pastylki.
Dobrze, że tego nie zjedliśmy zanim pani kelnerka polała tajemnicze "coś" wodą z czajniczka. Pastylki okazały się ręcznikami do wytarcia rąk, które spęczniały od wody.
- Fajnie tu - powiedział Przychówek wycierając ręce i przeglądając kartę
Trudno było złożyć zamówienie, bo dla Kury wszystkie potrawy były zachęcające.
- Sam nie wiem co będę jadł - smucił się Żywiciel przeglądając kartę.
Dzieciak wybrał Shirazy Kabab i zajadał przekąski, które przyniósł kelner.
- Posmakuj mama, jak u babci - mówił z pełnymi ustami
|
Sweet Laban |
|
Lebanese Pita Bread |
|
Hommos |
|
Kellaj Kashkawan |
|
Shirazy Kabab |
|
Mixed Seafood Grill |
|
Lamb i towarzyszący jej |
|
Cous Cous |
Kura posmakowała coś zielonego i poczuła smak ogórków kiszonych, które jadała u swojej ulubionej teściowej. Gdy nie było już ani ogóreczków, ani kiszonych oliwek ani nawet surowej marchewki, Kura złożyła zamówienie. Z karty wybrała Cous Cous with Lamb, a Żywiciel Mixed Seafood Grill. Zdania na temat smaku serwowanych potraw był podzielone. Dziecko i Kura piali z zachwytu, a Żywiciel był mniej zadowolony.
- Nie polubiłem kuchni libańskiej - zasmucił się Żywiciel
- Szkoda - powiedzieli Kura i Przychówek równocześnie
|
Mohalabia |
|
Maamool, Ghoriabah, Barazek, Baklawah |
Raczej tam nie wrócimy, cierpiętnicza mina Żywiciela nie została złagodzona nawet smacznym deserem.
Wizyta w libańskiej restauracji napełniła jednak Kurę optymizmem. Skoro dają ogórki kiszone to na pewno gdzieś niedaleko można je kupić. Kura popyta swoje koleżanki i pewnie niedługo zje ogóreczka, a jak dzieciak będzie grzeczny to się z nim podzieli...
3 komentarze:
A jeśli i my będziemy grzeczni, to prześlecie nam ogóreczki do Malezji:)? Nawet dziś czułam ich zapach w powietrzu! Hmm, może czas się rozejrzeć za libańską restauracją w Kuala Lumpur?! Pozdrawiamy ciepło!
Jak ogóreczki znajdziemy to się do Kuala Lumpur wybierzemy i ogóreczki wam przywieziemy..
Trzymamy za słowo! Do zobaczenia:)
Prześlij komentarz