Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

czwartek, 19 lipca 2012

Wycieczka klasowa

Na wyprawę do Jurong Bird Park klasa naszego Przychówka przygotowywała się od miesiąca. Wycieczka w singapurskiej szkole to wydarzenie niecodzienne nic więc dziwnego, że dzieci  były bardzo podekscytowane i od dłuższego czasu nie rozmawiały o niczym innym.
Zanim dzieciaki zdążyły wsiąść do autobusu okazało się, że dwoje wolontariuszy zachorowało więc na placu boju została tylko Kura i nauczycielka Przychówka. Gdyby nie to, że Matkę-Polkę widzieli wszyscy łączeni z panią Dyrektor Kura by zwiała, bo nie wyobrażała sobie opieki nad tak dużą grupą zupełnie obcych dzieci.

Na szczęście strach miał jedynie wielkie oczy i singapurscy uczniowie okazali się zupełnie bezproblemowi. Poza tym, że ciągle biegali to toalety i pili wodę w ilościach hurtowych to wykonywali powierzone im zadania i nawet za mocno nie rozrabiali.  Kura nie wie co nauczycielka Przychówka powiedziała dzieciom w klasie, ale wie, że na wycieczce wystarczyło jedno jej spojrzenie by 40 dzieciaków potrafiło zachować ciszę absolutną.
 Kura, która została mianowana "klasową ciocią" zupełnie nie pytając dowiedziała się:

  • ile rodzeństwa ma każde z dzieci 
  • w jakim bloku mieszka
  • co robią jego rodzice
  • ile punktów udało się uzyskać na ostatnim teście i czy rodzice byli z wyniku zadowoleni.
Po raz pierwszy została potraktowana przez singapurskie dzieci jak przyjaciel, poczęstowana jedzeniem  i polubiona. Te same dzieciaki, które poza murami szkoły milczą i spuszczają głowy wchodziły Kurze na kolana, tuliły się i opowiadały swoje sekrety. Kura usłyszała, że:

  • Lz od roku jest zakochany w pewnej blondynce i chociaż generalnie nie lubi dziewczyn to dla tej jednej robi wyjątek
  • D chce mieć żonę z Europy, bo jego rodaczki z Malezji są brzydkie i leniwe a Europejki są ładne, podobne do Kury i podnoszą prestiż
  • Dwie panny R i jedna A kochają się w pakistańskim Romeo i planują zostać jego żonami, ale jemu to nie przeszkadza, bo ten niczym Casanowa nie zadowoli się trzema kobietami i mając 10 lat planuje mieć 6 żon.  
Wszyscy mówią, że podróże kształcą. Wycieczka do parku ptaków była kształcąca nie tylko dla Kury, ale też dla piekielnie inteligentnej, mówiącej 5 językami nauczycielki Przychówka. Dzięki rozmowie z Kurą dowiedziała się, że w Polsce poza długą zimą jest też lato, a pingwiny nie biegają po polskich ulicach.
Naprawdę nie wiemy co oni tu mają z tymi pingwinami to już kolejny raz kiedy musieliśmy tłumaczyć, że nie pochodzimy z Antarktydy.

17 komentarze:

Kuro,mnie tez sie zdarzyło tlumaczyc angielskiemu dzieciakowi, że pingwiny to my mamy w ZOO..:)a misie polarne nie porywają naszych dzieci;)

To jakaś obsesja jest, bo my tłumaczyliśmy to kilkanaście razy różnym ludziom.

A całkiem poważnie,to ze wzgłedu na North Pole...na zasadzie skojarzenia,bo brzmi podobnie Pole ---> Poland.Spotykane u dzieci bardzo często.Dorośli lepiej sobie radzą...:)Chociaż Ja często słysze, że stolicą Polski jest Praga,graniczymy z Węgrami od południa,lub leżymy gdzieś pomiedzy Norwegią, a Szwecją..:)

10 lat i 6 żon... to jest dopiero plan na życie :-D
pozdrawiam :-)

Pingwiny jak pingwiny, ale wszystkim na całym świecie doskonale jest wiadomym, że w Polsce po ulicach biegają misie polarne.

haha, my tez mamy Dzidziola z "kosmiczna" data urodzin:)

Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za tak ciekawego bloga!!

Subskrybuję ten blog od kilku tygodni, ale dopiero dzisiaj udało mi się nadrobić zaległości. Blog jest fantastyczny. Wielu rzeczy można się dowiedzieć i czasami nieźle uśmiać. Pozdrawiam i życzę Kurzej Rodzince wszystkiego dobrego :)

Od czasu jak nauczycielowi w Stanach musiałam tłumaczyć, gdzie leży Polska, i że istnieje coś takiego jak język polski, więc nie mówimy po rosyjsku - nic mnie już nie zdziwi. Nawet pingwiny. :) A.

ha ha Kuro jak zwykle cudowny wpis- dzięki poprawiasz humor, a może uda Ci się dojść o co chodzi z tymi pingwinami i niedźwiedziami w Polsce :-)może jakaś "pouczająca" bajka leciała w tv u Was?
albo Polska i Antarktyda to tak abstrakcyjne kraje położone gdzieś ... daleko od Ciepłych Krajów wszystko jest możliwe?

Miałaś zatem w postaci dzieci, świat w pigułce :-)
Co do pingwinów - mnie pewien WŁOCH (celowo z dużej bo to kraj w Europie nieprawdaż? ;-) zapytał x lat temu czy na plaży to mamy...pingwiny i niedźwiedzie. Nie wspomnę o tym, że stolicą Polskiwedłu niego, była Moskwa...hm poniekąd miał rację....wtedy.

Pozdrawiam
PS. a bloga znam przez emamę :) jak zwykle czekam na cd.

Do emamy mam ogromny sentyment mimo tego, ze dziecko coraz starsze nadal tam zaglądam.
Nie wiem co Azjaci mają z tymi pingwinami, ale bardzo je lubią. Wczoraj każdy dzieciak chciał mieć zdjęcie z plastikowym pingwinem. W nosie mieli prawdziwe papugi, pelikany i flamingi. Najważniejsze były pingwiny właśnie.
Karol Singapurczyk to człowiek oświecony i wie, że niedźwiedzie są w Moskwie ;)

Ludzie spoza Europy mają jeszcze jeden dziwny nawyk - za każdym razem, kiedy tłumaczyłam im, że styczeń w Europie to środek zimy, odpowiadali: "No tak, słyszałem/am, że ludzie tam teraz zamarzają"...

Hyh, o pingwinach to ja jeszcze nie słyszałam! Ale już trzy osoby w Armenii na hasło Polsza ( w wiekszosci rozmawiam po rosyjsku ) zrobiły wielkie oczy i pytały się czy to duże,czy małe miasto. :) Jeden chłopak nawet myślał,że to stolica Mołdawii - nie mam zielonego pojęcia, dlaczego. :))

jak mnie ktoś za granicą pyta o niedźwiedzie polarne, to odpowiadam, że ich nie ma, bo ostatniego zjedliśmy w zeszłym miesiącu :)
Maud

Dobre ... też tak będę mówić.

Prześlij komentarz