Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

sobota, 31 marca 2012

Inna twarzy Singapuru..

Singapur z obrazka lub artykułu prasowego to mały, niezwykle bogaty kraj z pięknymi wieżowcami oświetlonymi tysiącem lampek, gdzie obok siebie żyją ludzie wielu kultur. Miasto, które my znamy, jest wielokolorowe i wielokulturowe, ale nie zawsze jest bogate.
Zanim tu zamieszkaliśmy domyślaliśmy się, że w bogatym mieście nie zawsze żyją bogaci ludzie, a dziś zobaczyliśmy inny Singapur daleki od obrazków z katalogu.

Za namową naszych polskich przyjaciół przyłączyliśmy się do akcji organizowanej przez Apex i przez kilka godzin dystrybuowaliśmy żywność wśród potrzebujących. Kilku pracowników Apex-u i wielu anonimowych wolontariuszy raz w tygodniu (zawsze w tym samym miejscu i tej samej porze) rozdaje potrzebującym jedzenie. Przychówek rozdawał przygotowany wcześniej chleb i był bardzo z siebie dumny. Razem z młodszym kolegą uśmiechał się do ludzi, którzy przychodzili po żywnościowe paczki i podając chleb życzył:

  • Miłego dnia.
Byliśmy dumni z naszego dzieciaka i z tego, że tak ładnie potrafił się zachować. Najbardziej rozczuliła nas pani, która po odebraniu chleba dała dzieciom czekoladowe cukierki. Ciężko było opanować wzruszenie gdy pani drżącą ręką wyciągała z torby czekoladki chcąc podziękować za to co dostała. Każda paczka zawierała: olej, puszkę rybną, chleb, jabłka, banany, kapustę i jakieś zielone strąki, których nazwy niestety nie znamy.
Nie tylko nasze dzieci czuły się potrzebne i ważne, my też cieszyliśmy się, że możemy pomóc.
Poza naszym czasem przydały się też nasze mięśnie, bo cześć paczek trzeba było zanieść wprost do domów. Dla pewnej starszej pani nawet odebranie pakunku od drzwi było zbyt dużym wysiłkiem, jej trzeba było położyć paczkę wprost na stół.

Podczas roznoszenia paczek zmierzyliśmy się z mitem, że biedni Singapurczycy żyją w slamsach na przedmieściach Singapuru i nikt się ich losem nie interesuje. Gdy wolontariusze Apex-u rozdali ponad 150 paczek przyjechała inna organizacja charytatywna rozdająca jajka, makaron i inne trwałe produkty. Tam do pomocy zaangażowali się gimnazjaliści. Slamsów też nie udało nam się zauważyć chociaż nie była to dzielnica willowa. Bloki były co prawda stare, mieszkania w nich niewielkie, ale do stacji metra dotarliśmy na piechotę.
Pierwszy raz spędziliśmy sobotę w ten sposób, ale na pewno nie ostatni. Dobrze, że mogliśmy poczuć się potrzebni.

7 komentarze:

Bardzo piękna akcja, dobrze, że są ludzie, którzy chcą pomagać potrzebującym z takim zapałem.

Moi znajomi z Singapuru przyjezdzaja do Polski i pomagaja polskim dzieciom, a takze Litewskim i Ukrainskim. Przywoza pieniadze, czasem pomagaja w wiekszych zakupach i organizuja przerozne akcje, w ktore takze angazuja mnie i znajomych. Wszedzie bywa bieda, tylko czasem sie jej nie chce zauwazyc. Pozdrawiam!

Z bogatego Singapuru nie trzeba jechać do Europy by pomóc. Bez wyjeżdżania z Azji można pomóc wielu Filipińczykom, Indonezyjczykom czy komuś innemu. Chętnie poznam tych Twoich znajomych , bo my do Polski kiedyś wrócimy. :)

Pozdrawiamy póki co azjatycko

Ciekawe, ze pomagacie biednym w Singapurze kiedy oni pomagaja ludziom tutaj - piekny dowod na to, ze nic w przyrodzie nie ginie;) Powodzenia!:)

Jednorazowego udziału w akcji rozdawania żywności nie traktujemy jako pomocy. Chcieliśmy pokazać, że Singapur ma wiele twarzy i mamy nadzieję, że się udało. Jeśli będziemy pomagać cyklicznie to relacji z tych wydarzeń nie będzie. Nie mamy potrzeby lansu.
Miło jest czytać, że Singapurczycy pomagają w Polsce. Wielu uważa ich za zarozumiałych zadufanych w sobie ludzi, którzy widzą tylko czubek własnego nosa. Masz rację, że nic w przyrodzie nie ginie. :)

Pozdrawiam Kura z Azji od kuchni

Jak wszedzie - ludzie SĄ RÓŻNE. ;)

Prześlij komentarz