Dupoki z rodziny dim sum

Znów odwiedziliśmy nasz jedzeniowy zakątek w Ulu Pandan tym razem nie daliśmy się wykazać restauracji: japońskiej, koreańskiej, amerykańskiej i pizzeriom, tylko usiedliśmy w food court- cie i każdy z nas zjadł to co lubi najbardziej.

środa, 21 marca 2012

Na zakupy do Malezji.

  • Co robiłaś w ferie? - zapytały malajskie koleżanki Kury
  • Byłam w Malezji - odpowiedziała Kura
  • Co kupiłaś? - zapytały chórem koleżanki 
Kura się uśmiechnęła, bo kupiła ubrania, ale nie pojechała do Malezji na zakupy. Odbyły się one przy okazji łażenia po mieście, które byłoby fascynujące nawet bez centrów handlowych.

  • A nie pytacie się co widziałam? - zapytała Kura
  • Przecież tam nic nie ma - odpowiedziały Malajki
  • Jak to nic nie ma - zdziwiła się Kura i przez 10 minut opowiadała o tym co udało się zobaczyć w stolicy Malezji.
  • O, a ja urodziłam się w Kuala Lumpur i nigdy Batu Caves nie widziałam - powiedziała Fa.
  • Moja siostra mieszka w Kuala Lumpur i ja też nie widziałam Batu Caves - wtrąciła E.
Kura wiedziała, że zakupy to ulubiony sport Singapurczyków, ale nie wiedziała, że jej malajskie koleżanki są takie same. Gdy zaczęła opowiadać jak ładne ubrania widziała w stolicy Malezji wszystkie koleżanki obstąpiły ją i zaczęły zachęcać do wspólnych zakupów w Johor Bahru.
Kura nie ma ochoty powtarzać zakupowej wyprawy. Miasto chętnie by zobaczyła, ale nie od strony centrum handlowego. Kompletnie nie ma pomysłu jak się z propozycji wspólnych zakupów wymigać i kulturalnie odmówić, tak by nikomu nie zrobiło się przykro. Jednoliterowa doradziła by zwalić wszystko na męża i powiedzieć:

  • Ja chętnie bym pojechała, ale mąż się nie zgadza bym sama przekraczała granice, bo to dla Europejki jest  niebezpieczne i koniec.
Malajki podobno zrozumieją, bo jeśli one same nie mają na coś ochoty to zwalają na mężów z którymi nikt przecież dyskutował nie będzie.
Kura już wie, że jej malajskie koleżanki są dużo sprytniejsze niż jej się wydawało. Nadal jednak nie wie jak ładnie się z wspólnej wyprawy zakupowej wymigać. Zdanie:

  • Mąż się nie zgadza
Już zawsze będzie w jej głowie kulturalną formą powiedzenia: Spieprzaj babo.

8 komentarze:

No tak ... najlepiej zrzucić na biednego chłopa :)
Pozdrawiam.
T.

Ja również używałam argumentu "mąż" w negocjacjach cenowych na zakupach w Malezji (oczywiście za zgodą męża). Tyle, że ja dodawałam: "mąż jest skąpy, nie da mi więcej pieniędzy". Działało! zwłaszcza, kiedy sprzedawcą był mężczyzna :D a mój mąż był zachwycony, że wytargowałam korzystną cenę :D

Dobre :) też pójdę robić zakupy " do Malaja" i powiem , że mam skąpego męża. Może dostanę towar za połowę ceny. ;)

Spieprzaj babo, hihi. Prawie klasyka. ;)
M.

hehehe
Miałam dokładnie to samo napisać
anha

Ja się zawsze wymiguję od firmowych (i mocno zakrapianych) imprez mówiąc, że mi mąż nie pozwala i że jest zazdrosny. W Pl sposób też działa :).

A może jednak wybierzesz się do Johor Bahru...możesz połączyć przyjemne (zwiedzanie miasta) z pożytecznym (spotkanie z koleżankami), tudzież odwrotnie;) Nas JB urzekło swoją atmosferą i kolorami, i...tym, że tak się różni od Kuala Lumpur! Polecam:)
PS. A może i shopping będzie udany, w korzystnej cenie na "skąpego męża";)

Wybiorę się do JB z mężem i dzieciakiem, ale nie na zakupy. Musieliby za darmo dawać by chciało mi się chodzić po tak zatłoczonych sklepach.

Prześlij komentarz