Gdy szukaliśmy szkoły dla Przychówka wysłaliśmy listy z prośbą o przyjęcie do 30 szkół w Singapurze. Większości singapurskich szkół nie przysłała nawet odpowiedzi. Te, które odpowiedziały informowały nas w kilku słowach o zasadach przyjęcia i sposobie egzaminowania dzieci przyjeżdżających zza granicy. Jedna odpowiedź była szczególna.
List podpisany był przez panią D - dyrektorkę szkoły, która zachęcał nas do odwiedzenia placówki i wzajemnego poznania. Szkołę od tego listu oznaczyliśmy na żółto i chcieliśmy ją odwiedzić w pierwszej kolejności.
Pewnego piątku przekroczyliśmy prób singapurskiej szkoły i gdy poznaliśmy panią D trzymaliśmy kciuki za Przychówka jak nigdy wcześniej. Jej uśmiech, spokój i to, że porzuciła rozmowę z nami by towarzyszyć dzieciom podczas przerwy śniadaniowej zrobiły na nas ogromne wrażenie. Już wtedy wiedzieliśmy, że w tej szkole to dzieci są najważniejsze. Chyba już nigdy nie zapomnimy nerwówki gdy nasz dzieciak pisał egzamin, a my czekaliśmy na jego wyniki.
Przychówek trafił do klasy pani R, ale gdyby pani D nie dała naszemu dziecku szansy nasz dzieciak nie miałby tylu cennych doświadczeń, które teraz ma.
- Chcę mieć tu dzieci z całego świata - powiedziała podczas naszego pierwszego spotkania
Ryzykowała wiele razy przyjmując dzieci z Japonii, Turcji, Finlandii i Hiszpanii, czasem bez znajomości angielskiego i dzieci, które źle się czuły w innych szkołach.
Pani P gdy zmieniała córce szkołę usłyszała:
- Nie wszystkie dzieci są tu dobrymi uczniami, ale mam nadzieję, że wszystkie są tu szczęśliwe.
Kilka lat temu do pierwszej klasy przyjęła dziecko z Bangladeszu, które niewiele mówiło i wszystkiego się bało. Wiele godzin spędziła głaszcząc malca po głowie i ucząc tego samego jego rodziców. Wiele razy tłumaczyła jego rodzicom, że dziecko ma prawo być dzieckiem bez względu na doświadczenia życiowe. Może być z siebie dumna, bo z zalęknionego dziecka wyrósł mądry, uśmiechnięty chłopak, syn Jednolitretorowej, obecnie uczeń świetnego gimnazjum.
Drobna (mierząca ciut ponad 150 cm) wiecznie uśmiechnięta kobieta potrafi utrzymać w ryzach prawie 2000 dzieci bez podnoszenia głosu. Wystarczy, że spojrzy, a wszystkie dzieciaki wiedzą jak się zachować. Nigdy nie bała się rodziców i ich przerostu ambicji. Wymagającym, chińskim matkom do znudzenia powtarza :
- Nie patrz na wyniki patrz na progres. Nie ważne, które twoje dziecko jest w klasie, ważne ile się nauczyło.
- Nigdy nie oceniajcie, bo nie wszystko rozumiecie.
To dzięki niej Julia, która kilka lat temu skończyła szkołę w której teraz uczy się Przychówek, uniknęła szkoły koranicznej, bo udało się jakimś cudem przekonać jej ojca by posyłał ją do dotychczasowej szkoły. Pani D porozmawiała z dyrektorem gimnazjum i udało się rozdzielić dzieciaki do dwóch różnych klas, tak by nie mieli ze sobą kontaktu.
Dzięki niej i pani R, Kubuś Puchatek, który miał iść do szkoły specjalnej został w szkole, dostał specjalne zajęcia i radzi sobie coraz lepiej.
Pewnie tych historii jest więcej, ale nikt ich nie rozpowiada. Każdy mówi o sobie, swoim dziecku i tym co zawdzięcza pani D. Małej kobiecie o wielkim sercu, przed którą my chylimy czoła nie tylko z okazji Dnia Kobiet, bo tego w Singapurze się nie obchodzi.
19 komentarze:
Czytajac watek o Julii, bardzo sie tym przejelam. Teraz widze, ze jednak nie wyladowala w szkole koranicznej, tylko po prostu zmienila klase. Cale szczescie, ze ten dramat tak naprawde nie byl dramatem, szkoda tylko Kuro, ze nie wyjasnilas tego juz w tamtym watku.
Pozdrawiam
Nie było co wyjaśniać. Dziewczynka siedziała w areszcie domowym prawie miesiąc czasu. Skruszanie ojca trwało długo zgodzili się na powrót córki do szkoły na egzaminy które w jej gimnazjum trwały zeszły i pół tego tygodnia. W tej chwili dziewczynka jest w innej klasie, ale jaką decyzję podejmą rodzice jeszcze nie wiadomo.Pani D robi co może,matka Romea też, ale tamta historia nie jest zakończona. Obecnie trwa szukanie szkoły żeńskiej, dziewczynka do szkoły chodzi w chustce, ojciec zburzył cały jej świat. Czy uważasz, że to nie jest to dramat?
a ja dla Kury z okazji Dnia Kobiet "po staropolsku" wirtualny goździk, kawa, rajstopy z klinem w standardowym kolorze i rozmiarze :)
"To dzięki niej Julia, która kilka lat temu skończyła szkołę w której teraz uczy się Przychówek, uniknęła szkoły koranicznej, bo udało się jakimś cudem przekonać jej ojca by posyłał ją do dotychczasowej szkoły." - odnioslam sie do tej wypowiedzi, wzielam to za szczesliwe zakonczenie. szkoda, ze jest inaczej.
Wielu sukcesow i wszystkiego dobrego, Pani D.!
M.
Kuro, Tobie tez zycze wielu jeszcze singapurskich przygod, ktore ubierzesz w cieple slowa, otoczysz orientalna nutka, doprawisz garscia humoru, czasem dorzucisz kilka ziaren cynizmu, aby powstalo prawdziwe azjatyckie danie, pozwalajace zauwazac sprawy, ktore mijam codziennie, ale dzieki Tobie moge je dostrzec i zrozumiec:-). Piatkowa A.
Wiesz zarówno ja jak i mama Romea mamy nadzieję, że facet już trochę skruszał i może odpuści chociaż trudno oczekiwać racjonalnego zachowania u kogoś kto trzymał dziecko w areszcie domowym z powodu pocztówki:(
Udział pani D w tej sprawie był taki, że matka Romea poszła do niej się wyżalić na całą sytuację i z pytaniem co teraz? Ona najpierw pogadała z chłopcem a potem poszła do domu dziewczynki. Szczegółów nie znam. Wiem, że Julia przyszła na egzaminy gdyby jej nie było ( bez lekarskiego usprawiedliwienia ) ze wszystkiego dostałaby 0 punktów i byłoby trudniej zaliczyć rok.
Czasem chciałabym już coś napisać, a sprawa się dzieje i czekam. Za jakiś czas zrobię wątek o tym co się dzieje z bohaterami którzy pojawili się w opisach na chwilę.
Bardzo dziękuję za wszystkie życzenia, ale w standardowy rozmiar rajstop to nadal się nie mieszczę.
Pozdrawiam Kura
A ja mam wrażenie, po tym jak Ją opisujesz, że Pani D. to kolejne wcielenie Yody z Gwiezdnych Wojen. To, jak widzi i czuje więcej od pozostałych a przy tym jest pewna tego co robi. Chociaż jak Wasza historia z szukaniem szkoły pokazuje też jest wyjątkiem w tym cudownym świecie.
Ukłony dla Pani D.
pozdrawiam
Widzisz prawda jest taka, że "dziećmi nietubylczymi" ( ekspackimi) nikt się za mocno nie przejmuje. Przyjmuje się do lokalnych szkół w miarę wolnych miejsc, których zwykle nie ma. Rząd nie ma interesu w kształceniu dzieci które zaraz wyjadą więc leje na to z góry. Dla permanentnych czyli ludzi którzy się urodzili gdzieś w świecie a dostali prawo stałego pobytu szkoły mają więcej miejsc. Większość ekspatów posyła swoje dzieci do szkół międzynarodowych i też trudno się dziwić, że Niemcy mają dzieci w szkole niemieckiej a Holendrzy w holenderskiej.
Doświadczenia naszych znajomych z lokalnymi palcówkami są bardzo różne. My mamy cudowne chociaż wiemy , że nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
Nasza polska znajoma pani M która bywa tu na blogu chociaż cześć historii ma na żywo z moimi emocjami w pakiecie powiedziała, że pani D to skrzyżowanie Stasi Bozowskiej i doktora Judyma. Właściwie trudno mi się z nią nie zgodzić.
Pozdrawiam Kura
Kuro, dzieki za wyjasnienia, teraz wszystko jasne, mam nadzieje, ze jednak bedzie happy end. Niby takich historii sa tysiace, ale jezeli przeczyta sie o tej, konkretnej osobie, to staje sie to jakby czastka wlasnej historii.
PS. Wielkie dzieki za pokazywanie tego "innego swiata", kazdy watek czytam z zapartych tchem!
Cudownie przeczytać o takich ludziach jak Pani D. To oni pomagają wierzyć innym, że świat jest piękny :)
Pięknie to Kuro napisałaś :) I dobrze czytać o takich Ludziach i Kobietach :) Niech Pani D. ryż wysoko rośnie czy czego tam się w tym Waszym świecie życzy :)
droga kuro serdecznie po babsku wszystkiego naj w tym dniu , tez cie czytam codziennie i po prostu uwielbiam wasze przygody to .ze malo komentuje nie znaczy ze tu nie zagladam pozdrawiam twoja rodzine i dziekuje ze piszesz tak ciekawie buziaki Ela z Płocka
Oj Ela niedawno się zastanawialiśmy czy ty jeszcze do nas zaglądasz. Cieszymy się, że jesteś i pisz częściej.
Pozdrawiam Kura z Azji
Oj Magda czytaliśmy co polecałaś do jedzenia na swoim blogu i to jest jedyna nadzieja, że nie pomrzemy z głodu :) a to co jest majskiego do jedzenia w Singapurze to właściwie jest niejadalne dla nas.
Pięknie napisane, cieszę się bardzo, że tacy ludzie jak pani D. istnieją :)
Niesamowita kobieta, szkoda że, jak wynika z dalszych wpisów, została przeniesiona do poprawiania kolejnej szkoły.
Prześlij komentarz